Pomalutku wracam do rzeczywistości po prawie miesiącu spędzonym w jakimś Nibylandzie, gdzie nie umiałam się skupić ani napisać nic mądrego. Jestem bardzo wzruszona Waszą troską i wszystkimi życzeniami powrotu do zdrowia, jakie dostałam. Tudzież syropki i maści, w tym nieoceniony syrop sosnowy od Izy. Sama wciągnęłam w siebie większość syropu z czarnego bzu i z mniszka, jakie przygotowałam tego lata. Aż mi się przejadły...Teraz już jest prawie dobrze, więc wracamy do naszych ogrodów, a właściwie do samej podstawy, czyli gleby.
O glebie i jej tajemnym życiu już pisałam, także o wpływie wzajemnym roślin i gleby. Ale o ziemi można w nieskończoność, więc zostało jeszcze wiele do powiedzenia.
Zacznijmy od tego, że gleba składa się z części mineralnej, pochodzącej z rozkruszonych skał i części organicznej, czyli resztek organizmów żywych (rośliny, zwierzęta) w różnym stopniu rozkładu. Poza tym znajdują się tam rozmaite organizmy żywe - pamiętacie: w jednej garstce dobrej ziemi jest tyle żyjątek, co mieszkańców w Warszawie? Oczywiście mówię tu o żywej, dobrej ziemi. W zasadzie im więcej życia w glebie, tym jest lepsza.
W naturze wszelkie szczątki organiczne: suche liście, kawałki drewna, odchody, martwe zwierzęta, pióra, sierść itp. gromadzą się na powierzchni ziemi i tam następuje ich rozkład. To jest bardzo ważne, ponieważ tylko materia organiczna rozłożona w obecności tlenu staje się humusem dostępnym dla roślin. Zakopana, przysypana ziemią, rozkłada się beztlenowo i nie tylko jest niedostępna dla roślin, ale wręcz może zatruć ziemię. Rozkład beztlenowy to po prostu gnicie. Z tego powodu przykopywanie obornika, zwłaszcza głębokie, jest bardziej szkodliwe, niż dobroczynne.
Człowiek zmienia ziemię, jej skład i przeznaczenie, uprawiając ją. Nazywa się to kulturą gleby, choć czasem to działanie jest bardzo niekulturalne. A to dlatego, że nie zadajemy sobie trudu, żeby zbadać właściwości naszej ziemi. Wydaje się nam, że są recepty dobre zawsze i wszędzie, tymczasem gleba jest bardzo różna, jej skład i właściwości są diametralnie różne w różnych miejscach.
Ze wszystkich gleb uprawnych ziemia ogrodowa jest najbardziej wymagająca i delikatna, najbardziej "kulturalna". Jaki jest skład idealnej ziemi ogrodowej?
Otóż: 20% gliny
30% iłów
20% piasku
reszta to humus organiczny.
Dobrze jest znać skład naszej ziemi, żeby wiedzieć, co trzeba jej dostarczyć. Najczęściej w Polsce mamy ziemie piaszczyste, ze zbyt małą ilością gliny. A wiadomo, że glina wiąże się z humusem, tworząc tak upragnione przez ogrodników gruzełki. Trzeba więc ją dostarczać, najlepiej dodając do kompostu lub z nim mieszając.
Często początkujący ogrodnicy myślą, że im więcej gnoju i innej materii organicznej dostarczą do ogródka, tym lepiej. Otóż nie (chyba, że mamy ziemię zupełnie pozbawioną próchnicy, na początku). Można w ten sposób wprowadzić do ziemi zbyt dużo azotanów. Nie dość, że trujące, to jeszcze rośliny, żeby się nimi nie zatruć, ciągną na potęgę wodę. Fakt, że są wtedy duże, ale nie ma w nich wiele substancji odżywczych, głównie woda i azotany. Szybko się psują, gniją i nie dostarczają organizmowi potrzebnych pierwiastków. Najlepiej zachować podane wcześniej proporcje.
Dawniej regularnie dostarczano do ziemi gliny zawierające dużo wapnia, w połączeniu z obornikiem. Wapń jest potrzebny zwłaszcza na glebach kwaśnych. Tu też jest dobrze znać odczyn naszej ziemi. Bardzo dobrym źródłem wapnia jest dolomit, dość dobrym - popiół z drewna. Ale oba sprawdzają się jako dodatek, nie jako główny nawóz. zupełnie nieprzydatny jest natomiast torf (nie zawiera humusu, szybko wysycha) oraz, w naszych warunkach, modny ostatnio węgiel drzewny. Ziemia w naszej strefie klimatycznej zawiera na ogół dość węgla. W naszych lasach mniej więcej 50% "kapitału węglowego" jest w roślinach, a drugie 50% w glebie. Natomiast w dżungli tropikalnej, gdzie proces rozkładu zachodzi błyskawicznie, 95% węgla jest w roślinach, a 5% w glebie. Tam dodawanie węgla ma swoje uzasadnienie, u nas nie bardzo.
Budowanie wałów permakulturowych jest dobrą metodą w świeżo zakładanych ogrodach, na glebach słabych lub płytkich i kamienistych. Następnie najlepiej podtrzymywać żyzność grządek przy pomocy kompostu i ściółkowania.
No właśnie, ściółkowanie. Ma ono ogromne zalety, ale też nieco wad. Przede wszystkim opóźnia znacznie rozgrzewanie się gleby wiosną. Instynktownie robiłam więc to, co trzeba: przykrywałam grządki jesienią, a na wiosnę zgrabiałam ściółkę i składałam ją na kompost. Przygotowywałam zagonki, siałam, sadziłam i dopiero na początku lata lub późną wiosną ściółkowałam na nowo, żeby ochronić glebę przed parowaniem.
Uważajcie też na mody, nie zawsze są one uzasadnione w naszym klimacie. Na przykład ściółkowanie słomą przyciąga ślimaki, natomiast ściółkowanie ziołami takimi jak pokrzywa, żywokost, paproć je odstrasza.
Jak zbadać, czy nasza ziemia jest wystarczająco gliniasta? Spróbujmy wziąć garść wilgotnej ziemi i utoczyć z niej wałeczek. Jeśli nam się uda zrobić wałek grubości ołówka, to mamy dość gliny. Jeśli się uda, ale wałeczek się kruszy, to nie jest źle, jeśli jednak się nie uda - dobrze jest dostarczyć trochę gliny na nasze grządki.
Wydrukować, zalaminować i w skoroszyt! Dziękuję bardzo za ten wpis. Gospodarowanie na samych piaskach i kamieniach (nie ma w tym wielkiej przesady) to temat który mnie szczególnie dotyczy :)
OdpowiedzUsuńNa takiej ziemi, jak Twoja, wały permakulturowe są najlepszym wyjściem. Nie tylko wzbogacają ziemię w próchnicę, ale też butwiejące drewno w głębi zatrzymuje wilgotność.
UsuńPorządna dawka wiedzy przed sezonem. Mam takie pytanie: często wrzucam bezpośrednio do ogródka, zamiast na kompost resztki kuchenne i zastanawiam się czy lepiej zostawiać je na powierzchni czy lekko przemieszać z ziemią. Bo są to odpady z przewagą azotu i czy ten azot nie zostanie stracony, gdy będą obsychać na wierzchu? Bakterie tlenowe działają kilka cm w głąb gleby, to może lepiej by wykorzystały te resztki gdyby były lekko przysypane ziemią. Jak myślisz?
OdpowiedzUsuń