Kiedy poszłam do szkoły na początku dano nam ołówek, a potem przez cztery lata pisaliśmy piórem ze stalówką. Owszem, długopisy już istniały, pióra wieczne również, ale nam nie wolno było ich używać. Lubiłam pisać piórem jak najładniej. Mam jeszcze zeszyt z II klasy z równiutkimi literkami i szlaczkami, w sumie jedyną pamiątkę ze szkoły podstawowej.
Każdego roku, razem z podręcznikiem, sprzedawano nam zeszyt ćwiczeń. Potem go nie używaliśmy na zajęciach, ale był. Było w tych zeszytach dużo ćwiczeń z ładnego pisania, najpierw pojedynczych literek, potem całych zdań. Ponieważ bardzo często chorowałam i rodzina trzęsła się nade mną, nie pozwalając wychodzić na dwór przy brzydkiej pogodzie, miałam dużo czasu na nudę.
Tak, nuda dziecka potrafi być bardzo twórcza i pożyteczna! Ileż to rzeczy nauczyłam się po prostu z nudów! Wiadomo, komputerów nie było, w telewizji tylko jeden program i to po południu, w ogóle niezbyt interesujący dla dziecka, z małymi wyjątkami, jak "Zrób to sam", "Zwierzyniec" czy Dobranocki. Trzeba więc było czymś wypełnić to morze czasu.
Za zabawkami nigdy nie przepadałam, nie lubiłam udawać, wolałam robić coś naprawdę. Jedynym wyjątkiem było szycie ze szmatek ubiorów i pościeli dla lalek, tyle, że nikt mi nie pokazał, jak to robić, więc wyniki były dość słabe.
Co innego może robić dziecko, kiedy się nudzi? Przede wszystkim czytać. Pochłanianie książek zostało mi do dziś. A ile wiedzy zdobyłam w ten sposób! Poza tym rysować, lepić z plasteliny czy własnie ćwiczyć kaligrafię.Na szczęście moja pewna niezdarność, z powodu której zawsze byłam słaba w grach zespołowych, nie obejmuje dłoni. Ręce mam sprawne, nawet bardzo. Lata rysowania i dziergania koronek jeszcze je usprawniły.
Niektóre wymyślane przeze mnie zajęcia były dość specyficzne. Moja matka do dziś mi wypomina, jak założyłam na strychu hodowlę pająków krzyżaków (chciałam je obserwować, opis hodowli znalazłam w jakiejś przyrodniczej książce) albo jak podpaliłam stół przy jakichś doświadczeniach chemicznych.
Z tamtych czasów został mi wielki sentyment do pisania piórem, do pięknych rękopisów, papieru i tego uczucia skupienia, nieledwie medytacji w trakcie tego zajęcia. Kilka lat temu w czasie pobytu w Warszawie wpadłam przypadkiem na sklep z przyborami do pisania. Z sentymentu kupiłam drewnianą obsadkę i kilka stalówek. Atrament mamy ciągle w domu - do wiecznych piór. Wprawdzie dość rzadko z nich korzystamy, ale są.
Przez kilka lat obsadka i stalówki przeleżały zapomniane, aż odnalazłam je niedawno, przy okazji sprzątania. Mniej więcej w tym samym czasie (zbieg okoliczności? - prawdopodobnie nie ma czegoś takiego) wpadłam na artykuł o kaligrafii. Zajrzałam raz. Potem drugi, trzeci i zaczęłam szukać więcej. Wzięło mnie. Pogoda jest taka, że znowu mam sporo czasu na nudę.
Wyjęłam więc pióro, atrament, papier - zwykły blok w kratkę, otworzyłam w komputerze wzorniki liter. Zamoczyłam pióro w atramencie.... i wsiąkłam. Od kilku dni zapełniam kartki literami, mniej lub bardziej ozdobnymi. Nic to, że z prawdziwą kaligrafią niewiele mają wspólnego, mnie daje przyjemność cyzelowanie liter, próby cieniowanie przy zmianie nacisku. Lubię ten stan skupienia bliski medytacji, lubię zapach atramentu i papieru. Nic to, że wyniki są takie sobie. Nie jest to kaligrafia we właściwym tego słowa znaczeniu, ale ładne, równe pismo, nieco nawet ozdobne. Cieszy i bawi, a jednocześnie człowiek obcuje z jakąś niedzisiejszą elegancją i wyrafinowaniem, kiedy pisanie było sztuką równą innym oraz miało cieszyć oko, umysł i przenosić piękno i harmonię. Jeśli więc ktoś dostanie ode mnie list, to bardzo możliwe, że będzie on pisany piórem ze stalówką.
Załączam fotografię pięknie wykaligrafowanego tekstu, znalezionego w necie. Na razie moich prac wstydzę się pokazywać....
Chyba jesteśmy w podobnym wieku, bo ja też zaczyalam w 1 klasie pisanie ołowkiem i piórem. Ławki jeszczze były dla pierwszaków takie modułowe, siedzisko połączone z blatem, drewnianie, chyba zielone. Na środku ławki była dziura na kałamarz. Robiło się kleksy, które wypijała bibuła. Uczyła mnie pani Eleonora, przedwojenna nauczycielka. Uczyła przed wojną mojego ojca, potem moje starsze rodzeństwo. Kiedy byłam w 2 klasie poszła na emeryturę. Zmarła kilka at temu, miała 100 lat. Niestety nigdy nie miałam ładnego pisma, wyrażnego włansego charakteru pisma, raz pisze w lewo, raz w prawo i gryzmolę okrutnie. W dobie komputerów pisanie ręczne to już sporadyczne przpadki, no w pracy czasem, kiedy trzeba gdzieś na spotkaniu zrobić notatki. W domu też mam zestaw do kaligrafii, ale oprócz kilku kartek z życzeniami wypisanych, lezy i się kurzy. A u mnie sypie snieg...pytam się po co ? Chyba wezmę się za pędzle zanim znowu się ciemno zrobi.
OdpowiedzUsuńNormalnie pismo też mam takie sobie, ale z piórem się staram. Najfajniejszy jest ten spokój. Biorę kartkę, zamaczam pióro, ocieram o brzeg kałamarza i spływa na mnie spokój. Kreślę linie, zawijasy, litery.... A moja dusza odpoczywa. Czy wszystko musi czemuś służyć? Chińczycy i Japończycy uważają kaligrafię za medytację. Coś w tym jest.Nie cel jest wazny, ale droga.
UsuńBardzo lubię takie piękne literki, pisać nie umiem, ale zaglądam na taki kaligraficzny profil na instagramie, piękne literki tam pisze.....
OdpowiedzUsuń:)
Wiesz, też za bardzo nie umiem, ale pal sześć, sam proces jest fascynujący.
UsuńMoje normalne pismo wygląda bardzo podobnie do tego fragmentu, który zamieściłaś wyżej. Z wielka przyjemnoscia używam też atramentu w takim kolorze. Lubie pisać ręcznie i jestem etatowym "pisarzem" wszędzie, gdzie potrzebują mieć coś napisane ręcznie i ładnie. Pisania uczyłam się przepisując książki. Taka metodę wybrał mój tato, zanim poszłam do szkoły. Teraz zajmuje się głównie odczytywaniem ręcznego pisma, czasami naprawdę wiekowego. To, co mam teraz "na tapecie" ma prawie 200 lat i jest pisane przez różne osoby. Medytacją jest dla mnie właśnie praca z tekstem.
OdpowiedzUsuńDla niektórych przepisywanie książek staje się pasją. Ostatnio czytałam o Panu Wojciechu, który przepisał piórem i pięknie oprawił już kilka książek jak Pismo Święte czy sonety Szekspira. Wklejam link, gdzie można zobaczyć zdjęcia. Są niesamowite.
Usuńhttp://dobrewiadomosci.net.pl/21704-polak-tworzy-niesamowite-ksiazki-przepisuje-je-recznie-przy-pomocy-piora/
Izydorze, to Ty masz talentów bez liku! To jest fascynujące, takie stare dokumenty. Miałam okazję robić to tylko raz, we Francji, kiedy komuś tam potrzebne było tłumaczenie starych rodzinnych dokumentów z rosyjskiego. Ja też lubię pisać ręcznie, tyle, że w codziennym życiu to dla mnie za powoli. Nie nadążam za myślami.
UsuńKasiu też słyszałam o tym człowieku, nawet widziałam filmik. Fascynujące, ale straszna robota. Ja chyba poza krótkie wiersze czy sentencje nie wyjdę.
UsuńA moze przydalaby Ci sie ksiazka o kaligrafii, mam na zbyciu, wiec chetnie Ci ja przesle. Wprawdzie po niemiecku, ale rysunkow jest duzo. U mnie tylko lezy i sie kurzy, bo nie bede kaligrafowac. Dostalam ja po kims w spadku, w koncu bede musiala dac ja na makulature, jak nie lubie wyrzucac ksiazek.
OdpowiedzUsuńPrzydała by się bardzo! Kochana jestes, Pantero. Jakieś tam szczątkowe znajomości niemieckiego posiadam, tyle, że nie lubię, to udaję, że nie. Dziękuję Ci bardzo!
UsuńChetnie, tylko musimy sie jeszcze zgrac adresowo, bo nie mam na Ciebie namiarow. :)
UsuńI ja też pisałam piórem - obsadką :) ! Czytać nauczyłam się szybko na maszynie do pisania, ale były to literki drukowane i tak też pisałam. Moi rodzice zorientowali się,że potrafię czytać i pisać ze zrozumieniem jak miałam 5 lat :) myśleli, że się bawię i stukam bezmyślnie w klawisze. W pierwszej klasie, a klasy były łączone- I z II( od godz. 11) oraz III z IV (od godz. 8) razem w jednej izbie, pisało się właśnie stalówką. Dopiero po pierwszej komunii św. ten kto ładnie pisał, dostawał pozwolenie na pisanie długopisem :) Niektórzy pisali stalówką do połowy III klasy. Jednym z prezentów komunijnych,który do dziś pamiętam, był czterokolorowy długopis automatyczny, to były czasy... :) Niestety, z wiekiem charakter pisma popsuł mi się, ręce cierpną, bolą i nie można pisać tak ładnie, jak by się chciało :) BDB
OdpowiedzUsuńWiesz, mnie też ręce cierpną czasami, ale przy zwykłym pisaniu, nie przy kaligrafii. Ciekawe.... Też wcześnie nauczyłam się czytać i pisać, a potem w szkole czytałam pod ławką "Pana Wołodyjowskiego" (akurat szedł w telewizji), kiedy inni czytali elementarz. Tylko co to mi dało? Ano nic, tyle, że oczytana jestem.
UsuńOj Gorzka- właśnie TO Ci dało :) Kto czyta, żyje wiele razy :) ! W drugiej klasie przeczytałam "Dzieci kapitana Granta", a co...
UsuńCóż, kiedy poszłam do szkoły, to pisaliśmy już długopisami. Ale były i szlaczki i wzorki, i pamiętam, jak bardzo lubiłam sobie siedzieć i rysować ( bo jeszcze nie pisać przecież ) te szlaczki. A i uczenia się pisania liter wspominam z przyjemnością, i uczenie się nieco później pisania cyrylicą.
OdpowiedzUsuńZawsze lubiłam mieć ładne pismo. Pamiętam pod koniec podstawówki, albo na początku ogólniaka, wtedy zapisywało się notatkami z lekcji całe strony zeszytów, wypracowania też musiały mieć jakąś minimalną długość, że wymyśliłam sobie, że będę miała pismo najwęższe jak się da - coby się jak najwięcej tekstu zmieściło w jeden zeszyt.
I bardzo lubiłam pismo techniczne. To była namiastka kaligrafii. Tusz, stalówki redisówki, itp. I to dążenie do perfekcji.
http://toskania.matyjaszczyk.com/search/label/kaligrafia%20i%20iluminacja
UsuńPopatrz sobie, ta sympatyczna osoba pomiędzy innymi zajmuje się kaligrafią. Wychodzi jej całkiem dobrze.
Ech, to Ty dzieciak jesteś! Ale rozumiesz to dążenie do tego, żeby było ładnie, wręcz perfekcyjnie. To zmaganie się z materią, skupienie. Mam wrażenie, że w dzisiejszym świecie cierpimy na niedostatek skupiania się.
UsuńKsiążkę przepisałam ręcznie, dużo mi dała, dzięki niej wiele zrozumiałam, miałam 16 lat. Lubię wieczne pióra i atrament i Maszaikasza pamiętam te zielone ławki i w środku dziura na kałamarz. :) Lubie pisać i mam dużo tekstów pisanych niestety długopisem, ale staram się pisać ładnie. Grafologią się kiedyś interesowałam, zapamiętałam że środek litery to świadomość, wysokie pociągnięcia nadświadomość, niskie podświadomość, oraz kierunek pisma w prawo ekstrawertyk w lewo człowiek zamknięty i raczej bierny. Bardzo mnie kiedyś pismo pisanie interesowało. :)
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie miałam do tego talentu, ale mój mąż pięknie kaligrafuje i często to robi jak tylko czas pozwoli. Ma zestaw różnej wielkości piórek i od kiedy pamiętam, zawsze coś na kartkach pisał. A ja bym mogła na to patrzeć bez końca :)
OdpowiedzUsuńTrafilam tu przez post Pantery i zostane na dluzej, pieknie tu i ciekawie. Czytam sobie o zakladaniu ogrodu, o jego prowadzeniu i o roslinach ... pieknie i ciekawie napisane ... Tak mi zal, ze nie mam wlasnego ogrodu, a i na rosliny doniczkowe w domu tez nie mam miejsca, nie mam parapetow, niestety.
OdpowiedzUsuńA w temacie postu, nie pisalam ladnie i nadal nie pisze, ale jak mialam jakies 12 lat tak mnie wkurzalo, ze nauczycielka ciagle mi powtarzala, ze skrobie jak kura pazurem, ze postanowilam cos z tym zrobic. Poprosilam mame zeby mi napisala ladne wzory liter, pomimo tego, ze mnie wysmiala ze i tak tego nie zrobie, to wypisala mi litery calego alfabetu, male i duze ... A potem ja calymi dniami skrobalam sobie te literki na kartkach, skrobalam i skrobalam i cos mi w pamieci swita, ze chyba jakies zeszyty poprzepisywalam wtedy, ale nie jestem pewna, bo ja ciagle jakies przepisywalam. Final tej hostori jest taki, ze poprawilam swoje pismo znacznie, stalo sie czytelne i rowniejsze i jak pisze nie spieszac sie to jest calkiem dobre, gorzej jest jak musze robic notatki szybko, bo wtedy o ile nie przepsze ich od razu, to potem sama mam problem je rozczytac.