Czasem są rzeczy i ludzie i sprawy tak piękne, że pozostaje się długo w ciszy nie umiejąc przekazać tego uczucia tak, jakby się chciało.
Zjazd sierpniowy był piękny, tak piękny, że aż trudno uwierzyć. I najliczniejszy ze wszystkich. Do stołu zasiadaliśmy w trzynaście i pół osoby. Niektóre rozmowy (bo trudno nazwać to wykładami) prowadził Patryk - kiedyś był moim uczniem, teraz przerósł mnie daleko w swoim dążeniu do prawdy i harmonii. Radość. Także Ewa pokazała swój nieprawdopodobnie piękny ogród w sercu wsi - a jest w nim wszystko. I dzieliła się swoją wiedzą zielarki i Czarownicy. Inni wnieśli też nieprawdopodobnie piękne doświadczenia i wiedzę - dziewczęta z Krakowa, z których jedna buduje dom ze słomy, a inna ma ogród, chłopaki, Piotr i Grzesiek, z anastazjowej osady Cedrowe Aleje, Piotr i Krysia ze swoją wiedzą ezoteryczną i wrażliwością, przepiękna Marcela z mężem i córeczką, Piotr - mąż Ewy z kryształowo czystą duszą. Wszyscy ci piękni ludzie, którzy od pierwszego dnia czuli się dobrze razem i nadawali na tych samych falach. Duch latał wysoko, wykłady zamieniały się w płomienną wymianę myśli i idei, praca szła piorunem. A te dyskusje przy ogniu wieczorami!
Jednym słowem było pięknie. Takie rzadkie w życiu chwile łaski, kiedy wszystko jest cudownie harmonijne i układa się samo w najpiękniejsze fraktale.
Będą zdjęcia i może nawet filmiki, jeśli Nadworni Mistrzowie Obrazu zechcą je przesłać, ale to później. W każdym razie było pięknie i owocnie.
Zrozumiałam w tym czasie, że gdyby tacy ludzie mieszkali w osadzie blisko siebie, blask od niej byłby niewyobrażalny. Rzadkie połączenie duchowości i rzetelnej pracy daje niesamowity efekt, do tego połączenie dusz i umysłów, które mobilizuje do lepszego zrozumienia i jest po prostu bardzo, ale to bardzo przyjemne i inspirujące.
Królu Piotrze, panuj razem z Królową Iwoną nad Alejami i prowadź je mądrze, ochraniaj je. Mądrości i siły Ci nie brakuje.
Patryk - w swoich elfich podróżach po świecie wracaj czasami do nas, to zawsze będzie święto.
Wszyscy - pielęgnujcie tę boską iskrę, która jest w Was i która jest solą tego świata.
Teraz siedzimy i płaczemy - Pierre i ja. Kochamy Was wszystkich! Pierre nie płakał, jak jego brat wyjeżdżał, a płacze jak dzieciak po Was! Ja też....
P.S. Zajrzyjcie do Kasi, są zdjęcia! http://podbzami.blogspot.com/
A tak na marginesie - jestem zła! Powiedziałam: po 5 zł od osoby! Za wodę i elektryczność! Nie odezwę się do Was przez.... no, co najmniej kilka tygodni. Za dużo zostawiliście! Mogło się przydać na lepsze rzeczy!
Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNawzajem. Z nagłą ciszą, która unosi się dziś nad łąkami. Zwierzęta jakieś osowiałe, leżą sobie. A przecież pogoda jest ładna...
UsuńU mnie było podobnie i zapowiadało to deszcze :)
UsuńPiękno istnienia czasem aż zatyka...Bo człowiek nie oczekiwał już, bo zwątpił. Aż tu nagle...Z Twego wpisu Jagodo przebija ogromne wzruszenie. Pięknie jest doznawać tak dobrych emocji i czytać takie teksty!Życie bywa piękne. A może stale jest!?:-)
OdpowiedzUsuńJest pięknie i piękniej w życiu, różna intensywność i różne rodzaje piękna. Czasem jest też trudno. Różnie bywa, ale są wyjątkowe momenty łaski, kiedy to piękno jest nad wyraz intensywne.
UsuńKrysiu ! Ja nie potrafię nic dodać do Twojego opisu tego co przeżyliśmy wspólnie przez tych kilka dni.Mogę tylko potwierdzić , że tak było.I ja też pochlipuję .......
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich uczestników a Was gospodarzy wspaniałych w szczególności.
Marta
Marto, oazo spokoju i rozwagi - dziękuję Ci, że byłaś.
UsuńBardzo się cieszę, jak to czytam to wiem ze spędziłaś piękny czas.Pozdrowienia Krysiu.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że więcej nas było w tym pięknym czasie. Rozmawialiśmy o Tobie, w dwóch kontekstach: etycznych i ekologicznych serów i hodowli kóz oraz pieca Kuzniecowa. Paliły Cię policzki? Nie zdziw się, jeśli ktoś napisze do Ciebie z pytaniami o piec.
UsuńAch co to był za zjazd! W powietrzu latały fraktale, energicznie pokrzykiwał Pierre i jeszcze żwawiej ganiał po ogrodzie z taczką lub innym narzędziem (kto by pomyślał że 77lat, nigdy w życiu, najwyżej 50), dzwonił prawdziwy dzwonek na lekcje, mieszanki nasion Młodego Mistrza Patryka Elfa czekały w pogotowiu. Ach co to były za wykłady i dyskusje i rozmowy. I niestrudzone odpowiedzi na najgłupsze pytania pt jak mieć borówkę w zasadowej glebie. W kuchni urzędowały wspólnie wiedźmy i warzyły strawę i przy tym miały wielką radochę że są razem. Papierówki przepyszne spadały z jabłoni, a po ogrodzie i domu latało stado mega zakręconych, pozytywnych, żądnych wiedzy ogrodników (obecnych i przyszłych).
OdpowiedzUsuńWielka wdzięczność dla Krystyny za bezinteresowne dzielenie się wiedzą, najlepszą, bo praktyczną wypróbowaną i "doświadczoną" na sobie. Wielka wdzięczność za zaproszenie do swojego ogrodu i do swojego domu, do swojego Raju. Bo to prawdziwy Raj. Dziękuję też Wam Kochani że byliście, że się dzieliliście. To były najpiękniejsze dni w tym roku. I jedne z najpiękniejszych w życiu.
Jakby co, reszta relacji tutaj:
http://podbzami.blogspot.com/2017/08/warsztaty-permakulturowe-w-raju-na.html
Widziałam i podziwiałam. Fajnie było z Tobą!
UsuńCudo! Gratuluję i trochę zazdroszczę (w pozytywnym sensie).
OdpowiedzUsuńAkurat Ty chyba nie masz czego zazdrościć. Jak na tak krótki czas - masz wspaniałe osiągnięcia na Twojej działce a i gości ci nie brakuje.
UsuńByło tak pięknie,że już za wami wszystkimi tęsknimy.Połączenia Dusz nie opiszą słowa.W nadziei,że to dopiero początek doświadczeń, czekamy na powtórkę.Z wdzięcznością i miłością Krysia i Marek
OdpowiedzUsuńMy też myślimy o Was, o Twojej pracowitej, dyskretnej obecności i o Krysi,takiej kruchej i delikatnej, dzielnie i z uśmiechem walczącej z chwastami. I zapraszamy w przyszłym roku!
UsuńOglądałam warsztaty bosej stopy "ogród na ugorze" z 2013 roku i łatwo mi sobie wyobrazić jak zwyczajnie i niezwyczajnie było teraz.
OdpowiedzUsuńWiesz, to była trochę inna jakość. Niesamowita dynamika grupy, radość, dzielenie się. Jednym słowem marzenie.
UsuńTakie marzenie miałam kiedyś dawno, bliscy sobie duchem ludzie w pobliżu mieszkający, wzajemnie się wiedzą i doświadczeniem wspierający. Tak dopiero były "blask" na okolicę całą. Myślę że to jeszcze nie czas, długo jeszcze nie czas, na razie są spotkania piękne a w sercu ślad zostaje.
OdpowiedzUsuńPomalutku i bez szumu to się jednak dzieje. Było u nas dwóch ludzi z Osady Rodowych Posiadłości, gdzie ludzie podobnie myślący kupują sobie po hektarze lub więcej, budują swoje domy, zakładają ogrody. Po cichu, spokojnie, bez szumu w mediach. A ponieważ Piotr jest tam, jako pierwszy osadnik, czymś w rodzaju sołtysa, to ma to dużą szansę na rozwój i przetrwanie.
UsuńOch ! Jaka musiała być moc z takiego spotkania ! Wspólne pasje i otwarte umysły - zbliżają ludzi. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń