czwartek, 3 grudnia 2015

Przedzimie i zmysł węchu.

       Przedzimie na dobre zagościło w naszych stronach. Czasem mrozi, czasem popada śnieg albo marznąca chlapa, ale jeszcze nie zostaje z nami na dłużej. Świat wokoło domu przybrał wszystkie odcienie kolorów ziemi - od rozbielonej żółci czy beżu, przez rudy, całą gamę brązów i szarości, aż do czarnego. Czasem złamane zielenią świerków, sosen i jałowców, ale też jakąś taką przyrudziałą.           Wczoraj na naszej łące za stawem spotkałam trzy sarny - również ubarwione pod kolor. Nawet nie bardzo się bały, przyglądały mi się spokojnie, a następnie pokicały w kierunku zagajnika olch. Ten maleńki zagajnik, jak wyspa pośrodku łąk, jest od lat ich schronieniem na czas polowań. Tam są względnie bezpieczne.

      Nie pachnie jeszcze zimą, ale też już nie jesienią. Tak się złożyło, że mam bardzo czuły zmysł węchu. Jestem węchowcem logicznym, czyli na ogół mam trudności z przypomnieniem czyjegoś imienia, a o nazwisku już nie wspomnę, ale doskonale pamiętam, co ktoś mi powiedział i w jaki sposób oraz pamiętam zapachy. Kiedy ma spaść śnieg, to dla mnie wiele godzin wcześniej pachnie sniegiem. A zapachy ziół, kwiatów i żywicy - co za odlot! Moje wspomnienia są powiązane z zapachami, rozmaitymi, często trudnymi do zdefiniowania. Każdy dom, każdy kawałek ziemi i każda osoba mają swój zapach. Swoich zapachów na ogół się nie czuje, kwestia przyzwyczajenia. Kiedy jednak po kilku godzinach czy dniach nieobecności wracamy do domu, on wita nas zapachem.
      No i na przedzimiu zaczyna się dla mnie problem z tymi domowymi zapachami. Nasza chałupka nie ma żadnej wentylacji, poza otwieraniem okienek. Otwieram więc i wietrzę, ale nie mogę, tak jak latem, trzymać okien ciągle otwartych. A w domu, oprócz nas dwojga, kotłują się dwa psy i dwa koty. Kocie kuwety, choć codziennie szorowane, nie pachną fiołkami. Psy wnoszą swoją nutkę zapachową, ich obroże przeciw kleszczom również. A Luna przestawiła się na nocny tryb życia. Cały dzień śpi w kuchni, chrapiąc rozgłośnie i popierdując również rozgłośnie, a nocą się ożywia i prosi, żeby ją wypuścić. Dochodzi jeszcze gotowanie, które pachnie smakowicie w momencie przygotowania, ale zimne zapachy (zwłaszcza pieczeni i smażenia), nawet mimo wietrzenia, wchodzą w meble i tkaniny. Dochodzi dym z paleniska i wiele innych, niezbyt przyjemnych woni. A ja cierpię, bo te wonie akurat czuję. Stosuję sporo środków ekologicznych, ale czasem ani suszona lawenda i inne zioła, ani ocet jabłkowy nie pomagają.
       Wiecie, że walczy we mnie zagorzały ekolog z tym, co mi wpojono - czyli zaufaniem do nowoczesnych produktów. To ostatnie tli się gdzieś w podświadomości i czasem wypływa na wierzch. No i zwykle się na nim zawodzę. Otóż obejrzałam kiedyś program popularnonaukowy na francuskiej telewizji męża (on ogląda wieczorami, ja obok szydełkuję i też mimowolnie słyszę) odnośnie pochłaniaczy zapachów. Że niby dopadają cząsteczki brzydkiego zapachu i go niejako neutralizują. No i podczas zakupów skusiłam się i kupiłam taki jeden pochłaniacz do naszej bezokiennej łazienki. Oprócz nas korzystają z niej z uporem koty, które nauczyły się załatwiać swoje potrzeby w kabinie prysznicowej. Po prostu mają gdzieś kuwety, ale tylko momentami. Nie zniechęcam ich za bardzo, bo wolę, kiedy robią to w kabinie prysznicowej, którą łatwo sprzątnąć i wyszorować, niż pod meblami (co im się kiedyś zdarzało). Czyli pochłaniacz był tam naprawdę potrzebny....
   Rzeczywiście, zauważyłam, że mniej czuję różne odorki. Tyle, że one wcale nie zostały pochłonięte, jak się przekonałam. To mój zmysł węchu został mocno stępiony. To stępienie ustępuje po kilku godzinach spędzonych z dala od pochłaniacza. Czyli w domu pośmierduje, jak dawniej, tylko ja to mniej czuję...
   Nie lubię, jak się mnie czegoś pozbawia, co z natury jest mi dane. Już muszę godzić się z tym, że wzrok mi siada z wiekiem (a właściwie zmienia się - w dal widzę nawet lepiej, niż kiedyś, ale do czytania i robótek potrzebuję okularów), to teraz jeszcze węch... Niech sobie będzie momentami źródłem dyskomfortu, ale dzięki niemu mój świat jest bogatszy.
    Mam wielką ochotę wyrzucić ten pochłaniacz. Tylko co w zamian?

8 komentarzy:

  1. Nie daję rady z pochłaniaczami zapachów, także z silnymi perfumami znajomych, jedną z moich radości po zamknięciu kwiaciarni i sklepu ze zdrową żywnością jest radość z powodu uwolnienia się od silnych perfum klientek, szczególnie jednej. Ufff. Taksówka bez choinki zamawiana, wiózł mnie kiedyś szwagier, u którego majtała się ta odświeżająca choinka, nie wiem jak dojechałam do domu, mokra cala i słaniając się na nogach dotarłam jakoś do domu, nie bardzo pamiętam jak, siostra aż wysiadła by mi pomóc, mocno się wystraszyła.
    Kocham zapachy, uwielbiam zapach sosny drzew nawet zapach obory, :) a w domu no wiem, wietrzę ale mam tylko jeden kaloryfer włączony więc zimno powoduje szczękanie zębami.
    Kiedyś miałam super perfumy(?) które używałam niezgodnie z przeznaczeniem, czyli psikałam po kątach. :) Ale nie polecam, za droga impreza, chociaż są dostępne, delikatny naturalny zapach z prawdziwych kwiatów, ja wybrałam zapach fiołków, córcia pomarańczy. Są bardzo drogie.
    Nie wiem co poradzić Krysiu.

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas jest podobny problem z kuchnią, ktora jak na nasz gust za bardzo dymi i zostaje taki zapach w kuchni, co szczegolnie jest nieprzyjemne jak wracamy po dłuższej nieobecności. Zastanawiałam się nad kadzidełkami, mam nawet kilka, ale coś mnie powstrzymuje, czy przypadkiem gdzieś nie czytałam, że są toksyczne? I wychodzi na to, że uparcie i konsekwentnie stosujemy metodę Utygan - mimo mrozu przez okno wpuszczamy ujemne jony;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Jagódko, a próbowałaś sodę? Czytałam, że to dobry pochłaniacz zapachu, no do lodówek, do mycia powierzchni, do prania rzeczy "ochrzczonych" przez koty, do zasypywania niemiło pachnących powierzchni. Używam sody jedynie do mycia lodówki, ale w niej i tak nic prawie nie mam, jedzenie dla kota, ukręcone maści i czasem jakiś napoczęty słoik dżemu lub soku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jagodo ! Bardzo lubię te wszystkie przed - i za-.Kilka literek, przedrostek i już wiadomo o co chodzi.Ale chyba się nie mylę , że takiego właśnie przedzimia nie było dawno ?
    Ja też wietrzę maniakalnie.Ale przy pewnych zestawach zapachowych skuteczność wietrzenia można odczuć po dłuższym czasie i do tego przy wietrzeniu z przeciągiem co jak wiadomo mało kiedy jest możliwe.Ludzka wrażliwość na zapachy bywa bardzo różna , rozrzut tutaj jest olbrzymi.Ja jestem niestety węchowcem więc cierpię w zakresie podobnym jak pisząca elkibloga. Do kapusty dodaję orzechy włoskie całe (gdzieś wyczytałam) ,specjalnie nie widzę różnicy.Fasolę , buraki, soję gotuję w szybkowarze ( krócej i szczelniej ale przy otwieraniu pełna gama) ,testuję różne obiegi powietrza tzn.tu uchylisz , tam rozszczelnisz , tu domkniesz i czasem jest lepiej.A poza tym trociczki,kominki z olejkami, spraye ale takie , które na chwilę robią jak to mówi mój mąż, nie znoszący zapachów sztucznych, "smród w lesie" ale potem wiążą zapach i jest lepiej.Czasem trafię na taki właśnie dobrze wiążący zapachy niechciane.Tyle ,że jak mi się skończy to nie potrafię trafić na taki sam i znowu testuję.Nie mam zwierząt w domu i nie wiem co one na ewentualne mgiełki zapachowe powiedzą.Gotowanie kawy prawdziwej powolutku w odkrytym garnuszku czy miksturki goździkowo-cynamonowej też trochę pomaga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie powolne gotowanie goździków, cynamonu z pokrojoną pomarańczą czy cytryną daje fajny efekt, doraźny ale zawsze. Jeśli masz piec z blachą, można rzucić też jakieś ziółka. Czasem po gotowaniu kładę na blasze gałązkę świerkową. Bardziej dla nastroju niż potrzeby, ale pachnie przyjemnie. Niedawno gdzieś znalazłam info, że spalanie jałowca, szałwii czy rozmarynu dodatkowo odkaża powietrze. Chyba szamani i inne wiedźmy używali dymu spalonych ziół nie tylko do robienia klimatu. No i zostają jeszcze olejki eteryczne, tylko przy Twoim wyczuleniu zapachowym musiałabyś znaleźć jakiś akceptowalny przez siebie zestaw. Wymieszane z wodą i odrobiną wódki (jeśli funkcjonują u Ciebie takie napoje:)), można rozpylać, jak inne odświeżacze. Ze swojej strony mogę tylko dodać, że gliniane tynki bardzo dobrze radzą sobie z zapachami. Ale kuweta stoi w malutkiej łazience, więc wiem o czym mówisz.
    Uściski serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam dużą grządkę ziołową, dużo za dużą na moje potrzeby kulinarne bo większość zużywam na aromatyzowanie pomieszczeń. Wiązki ziół zwieszają się z karniszy, z haczyków, z gwoździków. z każdego wystającego przedmiotu. Uskubuję i kładę na płytce piecyka, rozcieram w dłoniach i wrzucam do ognia. I wietrzę też namiętnie i aż do zmarznięcia. Wszystko razem daje efekt ale ... ja nie mam zwierząt w chatcie.
    Pewnie trzeba polubić i zaakceptować!

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie sarny ostatnio biegają wieczorem po ulicy. Mąż widział jak wracał wieczorem z pracy. Myślał, że to psy...Pochłaniacz chciałam kupić z powodu kuwet, stada kotów i psa...

    OdpowiedzUsuń
  8. Pani Krystyno,
    poczytuje sporadycznie Pani bloga, widzialam Pania w necie w Maja w ogrodzie. TV nie ogladam, starcza mi internet. Pamietam farbe z wpnem, jaka malujecie Panstwo dom- planuje w przyszlosci powrot na wies, wiec sobie przepis zachowalam.
    Jesli chodzi o zapachy- wszystkie sztucznosci w samochodach czy biurach wyczuwam na przyslowiowy kilometr. W mieszkaniu nie mam zwiarzat. Zapachy pochlaniam soda, jak wyzej radzila Utygan. Wiem, ze pomaga tez boraks. Wyeliminowalam z zycia cala prawie chemie domowa- piore w orzechach pioracych, glowe i wlosy myje roztworem wody i sody wlasnie, plucze octem ze skorek cytrusow. Cialo myje woda i rekawica, ktora na drutach zrobilam ze sznurka konopnego- bez niej juz ciezko mi sie myje- ona wspaniale masuje i pealinguje jednoczesnie. Jedynie plyn do naczyn mam jeszcze z Amway, ale tez zaczynam przestawiac sie na wywar z orzechow pioracych.
    Moze tu znajdzie Pani podpowiedz dla siebie? : http://www.akademiawitalnosci.pl/jak-zrobic-domowy-odswiezacz-powietrza-nietoksyczny-i-za-grosze/ Sode kupuje przez internet w worku 25 kg, wychodza grosze. Powodzenia i prosze napisac, jesli Pani sie zdecyduje i uzyje tego lub znajdzie inny skuteczny sposob na zapachy, te niechciane. Ukłony!
    Beata Suchodolska
    b.suchodolska[@]gmail.com

    OdpowiedzUsuń