Korzystając z pięknej, mroźnej pogody wychodzimy prawie codziennie na spacery po lesie. Puszcza Augustowska, to obok terenów górskich, jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie świerki występują naturalnie. Obecnie rosną w całym kraju, ale to dlatego, że je posadzono. Ich naturalne siedliska, to góry i północno-wschodnia Polska. Czyli tam, gdzie jest zimno, hu-ha. Świerk ma niesamowite właściwości bakteriobójcze i aseptyczne. Tablice informacyjne w rezerwacie Kozi Rynek informują, że do 15 metrów wokół świerka nie uświadczy się szkodliwych mikroorganizmów ani grzybów, jedynie te dobre. Poza tym wspaniale jonizuje powietrze.
Ponieważ moja mama skarży się na wiele bolących stawów oraz na niewyleczalną grzybicę stóp, to postanowiłam połączyć piękne z pożytecznym, czyli spacery ze zbieraniem żywicy świerkowej i zrobić balsam świerkowy. W czasie mrozów dobrze jest zbierać żywicę, bo zastyga jak bursztyn, podczas gdy w cieplejszych miesiącach jest ciągnąca się i kleista. Po godzinnym spacerze miałam już pełny niewielki słoik. Głęboka wdzięczność do lasu, który jakby specjalnie podsuwał mi świerki płaczące kroplami żywicy. Normalnie jest ich bardzo mało, a podczas tego spaceru widziałam je co kawałek.
Miałam potrzebne składniki, poza świeżym, tegorocznym woskiem. Ale od czego są przyjaciele? Jan Głowacz użyczył mi gomułkę pachnącego ulem wosku dziś rano i balsam naciąga w tej chwili na brzegu plity ogrzewanej drewnem.
Balsam świerkowy jest dobry na:
bóle artretyczne i reumatyczne
bóle mięśniowe
zmęczenie mięśni i stawów
stany zapalne skóry i wszelkie nieprawidłowości
grzybice
brodawczaki, kurzajki, brodawki
złe krążenie
oparzenia
uszkodzenia skóry, ranki, siniaki.
O jej wręcz cudownych właściwościach przekonałam się nieraz. Ostatnio tuż przed Świętami. Prysnął mi wrzący olej na wewnętrzny przegub lewej ręki. Oparzenie było dość rozległe, jakby ślad całego kciuka. Ból okropny. Od razu wsadziłam rękę pod zimną wodę, potrzymałam chwilę i osuszyłam. No i od razu zaaplikowałam balsam roboty Utygan. Ból minął, pozostało tylko lekkie ciągnięcie. Pęcherz, który już zaczął się tworzyć, sklęsł. Mogłam dalej pracować, od czasu do czasu pokrywając oparzenie balsamem. Zagoiło się w ciągu kilku dni, bez bólu i bez pęcherzy.
Nic dziwnego, że chciałam go zrobić sama. Nazbierałam więc słoiczek żywicy. Następnie drugi pędów świerka z pączkami szczytowymi i igiełkami z tego roku. Pocięłam je drobno, spryskałam alkoholem, zamknęłam zakrętkę i postawiłam niedaleko pieca na 24 godziny, żeby puściło soki. Chodzi o to, że pewne składniki lecznicze rozpuszczają się w tłuszczu, inne w alkoholu, a mi zależy, żeby w balsamie były wszystkie. Nie należy pędów zalewać, a jedynie je lekko zmoczyć, bo nie chcemy mieć nalewki, a balsam.
Następnie przygotowałam mniej więcej tyle, ile żywicy każdego z pozostałych składników: masło kokosowe, olej (użyłam mieszanki ekologicznych olejów - rzepakowego, słonecznikowego i lnianego) i nieco mniej wosku, ale niewiele mniej oraz odrobinę propolisu. Ten propolis to wisienka na torcie, jeśli ktoś go nie ma, to można pominąć. W czystym, dużym słoju wymieszałam wszystko i postawiłam na brzegu plity, żeby naciągało. Roztwór powinien stopić sie, połączyć się harmonijnie, ale nie wrzeć. Ta alchemiczna przemiana potrzebuje czasu, nawet do kilkunastu godzin. Choć niektórzy twierdzą, że 3-4 godziny wystarczą. Potem płynną zawartość filtrujemy przez drobne sitko lub gazę i rozlewamy do niewielkich słoiczków.
Użyłam tu masła kokosowego, co wzbudza we mnie dość mieszane uczucia ze względu na szkody, jakie środowisku wyrządzają plantacje palmy kokosowej. No cóż, jako zamiennika można użyć smalcu i tak się dawniej robiło. Jednak część balsamu przeznaczona jest dla wegetarian, więc ten wariant odpada. A kokosa i tak miałam już w domu. Z plantacji ekologicznej, jakby co.
Będę miała kilka słoiczków pachnącego lasem i ulem skarbu, dla siebie i dla przyjaciół. Warto go sobie zrobić, jeśli mamy dostęp do składników. Zwłaszcza, jeśli widzi się cenę tej maści sprzedawanej prze internet. Nasza, własna, jest na pewno lepsza, bo w niej jest nasze serce.
NIECH WAM NOWY ROK NAJSŁODSZYM BALSAMEM, WSZELKI BÓL KOJĄCYM, NA SERCA PŁYNIE!
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku :)
OdpowiedzUsuńWzajemnie ;)!
UsuńGorzka, mnóstwa bursztynowej żywicy i wszystkiego, co kochasz. Niech będzie pięknie, dobrze i spokojnie.
OdpowiedzUsuńNiech będzie!
UsuńZbieralam sosnowa zywice dwa lata temu Kolubii Brytyjskiej z moja corka. Rosnie tam sosna ktorej kora jest pokryta drobnymi pechezykami. Nacina sie ja lekko aby wydciekla zywica. Lepiej ja zbierac jesienia.Jest wtedy bardziej zageszczona i nie pryska.
OdpowiedzUsuńIndianie uzywali jej swojego czasu do uszczelniania ich kanoe.
Wystarczy miec przy sobie troche oliwy i natrzec nia rece,a wtedy przestana sie lepic. Potem wystarczy juz tylko zwykle mydlo i rece sa idealnie czyste.
Nie polecalabym zbieranie zywicy na wiosne.Ja bylam nia ochlapana od stop do glow.
Wszstkiego dobrego w Nowym Roku i czekam na nastepne wpisy. Irena
U nas teraz jest zima i akurat niezły mróz, więc idealny moment na zbieranie. Z naszych, polskich sosen też można zrobić balsam, ale żywica świerkowa, o której piszę, ma nieco inne właściwości.
UsuńCzytam o balsamie myśląc , że trzeba biec do lasu jak najszybciej a tu wchodzi mąż i zaprasza mnie na naszą wieś na noworoczny spacer.W pierwszej chwili odmówiłam bo zaraz Koncert Noworoczny z Wiednia.Słońce cudne pogoda spacerowa a koncert raz w roku.Ot! Dylemat noworoczny.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wiem czy dzisiaj ale zrobię balsam na pewno.
Wypróbuj i powiedz, co myślisz. Ja swoim wczoraj pięknie wysuszyłam opryszczkę - jeszcze jedno ciekawe zastosowanie.
UsuńDziękuję za życzenia i również zostawiam moc życzliwych myśli i gorących życzeń dobrych dni w nadchodzącym roku
OdpowiedzUsuńTobie, Twoim i Reni również!
UsuńDziękuję za ten wpis, chętnie w pobliskim lecie rozejrzę się za świerkową żywicą.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego nowego roku!
Oj, w lecie może lepiej nie, wtedy żywica strasznie się klei. Lepiej w czasie mrozów.
UsuńJagodo bardzo dziękuję za przepis- może on złagodzi bóle moich łapek, na które już ketonale, traumony i inne diklaki nie chcą działać :) A Nowy Rok niech przynosi to, czego każdemu z nas najbardziej potrzeba! Nade wszystko normalnej ludzkiej życzliwości i pogody ducha, dobroci bezinteresownej i przychylności Opatrzności oraz SPOKOJU !!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pomoże. Jeśli nie, to zapytaj Utygan z blogu "Ogród na końcu świata" - ona słynie z wręcz cudownych balsamów na różne bóle.
UsuńJagodo!! Wspaniałych plonów i dobrej pogody w Nowym Roku dla Was! Ale macie pięknie!
OdpowiedzUsuńOj tam, aż tak pięknie nie jest. Zdjęcia z zeszłego roku, bo aparat mi padł. Tyle, że do tematu pasują.
UsuńA co zrobić z żywicą na kurtce ? Przepraszam za banalne pytanie ale może komuś , przy zbieraniu , też się przydarzyć to co mnie.
OdpowiedzUsuńPosmarować masłem i porządnie wyczyścić żywicę. Potem wywabić tłustą plamę... a najlepiej zakładać coś, co się niczego nie boi.
UsuńŻywica już tylko w balsamie z kurtki plamy zniknęły po posmarowaniu masłem i po prostu wypraniu.Dziękuję za podpowiedż.
UsuńŻywica już tylko w balsamie z kurtki plamy zniknęły po posmarowaniu masłem i po prostu wypraniu.Dziękuję za podpowiedż.
UsuńOj jaka szkoda, że u mnie nie ma świerków... taki balsam by się przydał.
OdpowiedzUsuńA Twoja pisanina to balsam dla duszy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJakos tak sie sklada ze co z puszczy to dla puszczy w kolo puszczy i przez puszcze kreci sie kołem- w moim przypadku doslownie tak sie zakrecilo ze skobliczka sluzaca jako jedno z wielu narzedzi do dziania barci, a nalezaca do augustowskiego bractwa bartnego, podczas ostrzenia, uciekla mi z reki, zaklinowala sie na szlifierce i zbila mi wierzch dloni, dobrze ze nie polamala kosci. I tak o to z puszczy, przez puszcze, na puszcze uzywam na obolala reke tego mazidla i kto wie... Tak jakby dziala...
OdpowiedzUsuń