A ja się cieszę, jak prosię w deszcz! Po czterech miesiącach praktycznie bez deszczu nareszcie pada naprawdę! Tych kilku pokropek po listkach, które nawet do ziemi nie doleciały, to nawet nie liczę. Tyle z tego było pożytku, co z rosy.
Nie chciałam już nawet żalić się i opisywać, jak biedny był ogród. Jeszcze w lipcu zachwycał, ale już od początku sierpnia to tylko umierał powoli. Potem przyszły mrozy do -8, 9 stopni i zielone jeszcze liście zrobiły się szare. Rozsypywały się w pył przy najlżejszym dotknięciu. Październik, najbardziej kolorowy miesiąc, był szaro-bury.
Prawie codziennie wyły syreny strażaków, a w powietrzu czuć było zapach palących się torfowisk. jakoś tak cały świat jakby przyprószył się popiołem.
A teraz pada na spragnioną, umęczoną ziemię. Równiutko spokojnie, delikatnie. A ja raduję się nim.
W ogóle to ja lubię nawet taką późną jesień. Jest wtedy w powietrzu jakaś tajemnica, mgły skrywają litościwie cały horyzont. Coś skrada się na kocich, mięciutkich łapkach. W domu pali się już regularnie ogień, pryska i gada pod płytą. Jest czas na zadumę i na robótki.
Na stolik wyfrunęły nitki i kawałki materiału. Kończę to, co kiedyś pozaczynałam. Otulam się szalem i słucham ciszy.
Jutro pójdę na spacer do lasu.
Mam wielką ochotę poczytać coś kojącego, niezbyt ambitnego i trochę odlecianego. Jako przykład przychodzi mi saga Margit San Demo, ale to już przeczytałam. Czy ktoś coś mógłby mi polecić?
Też lubię ten czas, czas czytania, dumania, gotowania, takiego robienia byle co,ale fajnie. Plączę się podomu i szukam sobie roboty, bota szkolna mnie mierzi, nie chce mi się sprawdzac kolejnych klasówek, ech:) Chciałabym do lasu też, ale mokro i pada ciągle, a ja kaszląca:)
OdpowiedzUsuńTo po co robisz klasówki? Nie miała byś sprawdzania hi hi hi. NO, to żart - wiem, że musisz.
Usuńja ostatnio przeczytalam trylogie husycka A. Sapkowskiego - moze Ci sie spodoba?
OdpowiedzUsuńO, muszę sprawdzić. Ciekawa propozycja.
UsuńTrylogie husycką polecam wszystkim (ale jest to fantastyka więc nie każdy lubi) dodatkowo są to 3 grube książki więc na trochę starczą :)
UsuńZ moim ogrodem było podobnie z tym, że na początku września coś popadało i w miarę się zazieleniło tylko po to aby mróz zmroził :/ Śliczne foto... lubię takie :) Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńFoto niestety, nie moje, tylko wyszperane w necie. Pasowało mi do nastroju - też je lubię.
Usuńraczej nie "odleciane" :), ale jesienią dobrze się czyta : " Krystyna, córka Lavransa " :]
OdpowiedzUsuńDzięki, tę książkę przeczytałam jeszcze jako nastolatka, bo mi dokuczali z racji imienia. Fajna.
UsuńNapawam się od jakiegoś czasu Olgą Tokarczuk, ale to nie odjechane i niezbyt lekkie...Mnie jednak bardzo odpowiada.
OdpowiedzUsuńU nas też pada. A wczoraj było cudownie słonecznie. Też lubię jesień!:-))
Nie wiem, przeczytałam kilka jej książek - rzeczywiście dobrze napisane, ale jakoś ich nie trawię. Nie nazwała bym ich też kojącymi, raczej rozdrażniającymi, przynajmniej w moim przypadku.
UsuńU nas pada również. Chociaż mogłoby więcej. Może przyjdzie deszczowy listopad?
OdpowiedzUsuńNa takie jesienne wieczory polecam Monikę Szwaję.
Pozdrawiam Cię.
Szwaję bardzo lubię, ale mam obawy, że już wszystko wyczytałam. Kiedyś. Teraz ciągnie mnie na "zmory i upiory", ale w wersji lekkiej.
UsuńTo chyba bardziej ambitne? "Księga Tura", Księga Ruty" Czesław Białczyński (ma tez blog), mitologia słowiańska, ale to wielkie tomiska, czyta się powoli ale z zainteresowaniem po kartce. A ja bardzo często sięgam po SF jesienią, lub po Agatę Christie. Lubię ciepłe jesienne wieczory.
OdpowiedzUsuńBiałczyński zaliczony :) To nie jest właściwie mitologia słowiańska, tylko to, jak ją sobie Białczyński wyobraża. Ot, takie autorskie fantasy, ale zajmujące. Dzięki, że o nich przypomniałaś, może odkurzę. Tyle, że one dłużyzny takie mają, że aż, aż...
UsuńTak, deszcz był i jest bardzo,bardzo potrzebny. Chociaż nam, mieszczuchom ;) często przeszkadza, bo leje, buty się chlapią, parasolka przeszkadza, a wycieraczki w samochodzie nagle wymagają wymiany ;)
OdpowiedzUsuńJa nie lubię jesieni i chłodu, za to mój kot chyba lubi. Z upodobaniem przesiaduje na balkonie, uwielbiał nieliczne letnie deszcze i też na balkonie siedział.
A ja czytam kryminały na przemian z powieściami wszelkimi innymi, które mnie w bibliotece zainteresują ;)
Wiesz, Lidziu, też czytam dużo i własnie mam wrażenie, że w bibliotece skończyły się książki, które mogły by mnie interesować. Ostatnio takie pozytywne drgnięcie spowodowała u mnie seria "Metro 2033", a od tamtej pory posucha. Liczyłam na jakieś perełki mało znane....
UsuńU nas też pada wreszcie! Pięknie i równomiernie siąpi!
OdpowiedzUsuńDo czytanie polecam "Prowadź swój pług przez kości umarłych" Olgi Tokarczuk. Odjechana, że aż i nie nazbyt ciężka. Nie sugeruj się tytułem.
Hanuś, oj, Hanuś - kojące napisałam. Tę książkę przeczytałam już kilka lat temu i byłam po niej chora przez kilka tygodni. Leżała mi na duszy ciężkim skrzepem i trzeba było sporo czasu, żeby go zneutralizować. Owszem, trudno się od niej oderwać, ale kojąca to ona nie jest. Też nie lubię myśliwych, ale cały ten wylew okrucieństwa... I te morderstwa z zimną krwią popełniane przez miłośniczkę zwierząt... brrrr. My też kochamy zwierzaki, ale raczej chyba nie aż do morderstw?
Usuń"A lasy wiecznie śpiewają...", "Karin córka Monsa"(chyba tak się pisze :)), Katarzyna Michalak- tak na szybko :)
OdpowiedzUsuńSuper! Zwłaszcza "Lasy..." Idealna lektura kojąca i piękna na dodatek! Czytałam, ale tak dawno, że warto wrócić. Rzeczywiście, Michalak ma pewnie jakieś książki, których jeszcze nie znam. Oby nie "gra o ferrin" - nie wiadomo czemu średnio mi się podobała, ale inne, wczesniejsze - bardzo. Dzięki raz jeszcze!
UsuńA znasz Jagodo serię Prowincji Katarzyny Enerlich? Swietnie się czytają, napisane piękną polszczyzną, tematycznie nam bliskie,a i zawierają sporo przemyśleń....jakby znanych i bliskich, a nie zawsze wyartykułowanych. Bardzo polecam:)
OdpowiedzUsuńZnam tę sagę. Niezła, tyle, że w tej chwili mam fazę na "zmory i upiory" w sympatycznej wersji. Poza tym coś mi się takiego stało, że jakieś 10 lat temu lubiłam "Dom nad Rozlewiskiem" i pierwszą książkę Michalak, ale teraz nastał wysyp takich powieści z cyklu: pojechała na wieś - otworzyła pensjonat - znalazła miłość życia. No i normalnie przejadłam się, nie trawię. Może kiedyś wrócę. Enerlich akurat lubię, bo jest dość wnikliwa i nie powierzchowna. Inne za to rażą mnie sztucznością i nieznajomością realiów, ot takie marzenia mieszczucha, słodkie i sielskie. Jako antidotum polecam "Szeptuchę" Iwony Menzel. Jest ona mi tym bardziej bliska, że dzieje się w stronach, gdzie urodziłam się i wychowałam, niektóre zawarte w niej opowieści nawet poznaję.
UsuńUwielbiam ten wiersz Staffa 'Deszcz Jesienny', dzięki za przypomnienie, zaraz go sobie przeczytam. A "Cień wiatru" Zafona czytałaś?
OdpowiedzUsuńTeż go lubię i to bardzo. Dzięki, dopisuję "Cień Wiatru" do mojej listy do czytania.
UsuńTo może inna skandynawska saga. "Córy życia" May Grethe Lerum. O kobietach zielarkach.
OdpowiedzUsuńFajna, masz rację. Szkoda, że już przeczytałam. Co one mają takiego, te skandynawskie sagi, że są takie wciągające?
UsuńJagodo na długie jesienne i zimowe wieczory polecam książkę "Czarownica z Funtinel" węgierskiego autora Alberta Wassa. Prawie 900 stron magicznej opowieści, piękne opisy dzikiej przyrody i gór... Ja przeczytałam jednym tchem. A coś bliższego Tobie, bo opowieść o buntowniczce z Białowieży ;-) - "Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak" Anny Kamińskiej.
OdpowiedzUsuńO, dzięki za "Czarownicę"! Dopisuję do listy. Simonę kocham, ale wolę czytać jej pisma, niż o niej. Do tej książki się przymierzam, ale jakoś nie mogę się zabrać. Może jednak zimą się skuszę. Znam zresztą ludzi, którzy pracowali z Simoną i część wiadomości mam z pierwszej ręki. Ha!
UsuńWracam do Szkocji Rosamunde Pilcher zwłaszcza "Zimowe przesilenie" i "Wrzesień". A dla odmiany każda książka Sarah-Kate Lynch o smakowitych tytułach np : Nie samym chlebem, Błogosławieni którzy robią ser, Miód na serce ...może nie zmory i upiory, raczej niezwykle barwna codzienność.
OdpowiedzUsuńDzięki! Smakowite tytuły - dorzucam do listy.
Usuń