Truskawkowa pełnia na dworze, upał zupełnie już letni. Ogród ruszył z kopyta i jest tak piękny w swojej bujnej zieleni i zapachach kwiatów, że nic, tylko kosztować szczęścia.
Tymczasem u niektórych słychać płacz i zgrzytanie zębami, bo oto nocą wypełzają ONE - podstępne, nagie i ociekające śluzem i robią armagedon wśród młodych, obiecujących roślinek. ONE, czyli ślimory.
U nas na szczęście jest ich niewiele, ale dostaję różne sygnały od zdesperowanych ogrodników.
Co w tym przypadku robić, jeśli nie chcemy używać chemii? Ano trzeba zakasać rękawy i zadziałać kompleksowo. Ślimaki, jako istoty nagie i śluzowate uwielbiają wilgoć i cień, nie lubią natomiast światła i powietrza. Oraz wszystkiego, co suche i ostre i może je ranić. Mają też naturalnych wrogów. Najwięksi z nich to ropuchy, ale także jeże, kaczki, inne ptaki oraz ślimaki drapieżne (bywają takie, ale w Polsce jest ich niewiele).
Jeśli mamy więc ogród opanowany przez wrogów z krainy śluzowców, to trzeba przystąpić do zdecydowanych działań krótko- i długodystansowych.
DZIAŁANIA NATYCHMIASTOWE:
1. Usunąć ściółkę. Tak, ta święta ściółka permakulturowców, zwłaszcza słomiana, jest ostoją ślimaków. Świetnie sprawdza się i jest potrzebna w przypadku suszy, ale może też spowodować plagę ślimaków. ściółkę dajemy na kompost, natomiast na grządkach zostawiamy nagą ziemię, żeby Słońce wypaliło jaja gasteropodów. Ewentualnie możemy potem lekko zaściółkować materiałami, których one nie lubią: liśćmi czarnego bzu, paprociami i wrotyczem.
2. Wykosić wszystkie wysokie zarośla wokół i w warzywniku, usunąć rozmaite graty i cegły, które mogą być dla nich schronieniem.
3. Zainstalować pułapki piwne oraz rozłożyć w cieniu kilka kawałków zmurszałych desek, pod którymi w ciągu dnia będą się chronić. A my je regularnie będziemy stamtąd zbierać i... najlepiej dawać kaczkom lub kurom. Z dala od warzywnika.
4. Można wokół wrażliwych roślin rozsypywać warstwę popiołu, trocin lub układać kołnierzyki z czegoś suchego i drapiącego, ale te odstraszacze działają tylko wtedy, kiedy są suche. Czyli do pierwszego deszczu.
5. Nie podlewamy wieczorem, nie moczymy gleby. Podlewamy rzadko, ale obficie wczesnym rankiem. Trudno, trzeba od czasu do czasu wstać ze słońcem.
6. Czasem nocą można udać się z latarką na łowy i przyłapać naszych wrogów na gorącym uczynku. Złapać i wynieść dalekoo....
Uwaga: przy spulchnianiu ziemi uważać, żeby nie zranić ukrywających się w niej ropuch - one są naszymi najlepszymi sprzymierzeńcami w walce ze ślimakami.
DZIAŁANIA DŁUGOFALOWE
1. Zaprosić ropuchy do naszego ogrodu - czyli zbudować im oczko wodne, w którym mogą się rozmnażać, i to bliziutko warzywnika. Oraz jakąś stertę kamieni na schronienie.
Ewa Szelburg-Zarembina pisała w swoich wspomnieniach z dzieciństwa, że jej ojciec spacerował zawsze z papierowymi torebkami i jeśli spotkał ropuchę, to przynosił ją do ogrodu.
2. Zrobić schronienie dla jeży w zacisznym kącie ogrodu.
3. Wokół warzywnika utrzymywać pas ochronny wykoszonej krótko trawy,a najlepiej, jeśli to możliwe, otoczyć warzywnik alejką wysypaną żwirem lub wyłożoną betonowymi płytkami. Niezbyt to ekologiczne, ale skuteczne przeciw ślimakom.
4. W okolicy narażonej na ślimaki ściółkować jedynie po zbiorach, natomiast w czasie wegetacji roślin rozkładać najwyżej rośliny, o których pisałam wyżej. Można też ściółkować rozłożonym kompostem.
5. Regularnie wyrywać chwasty.
Wracamy tu do tradycyjnego ogrodnictwa naszych dziadków i pradziadków. Ono najbardziej było dostosowane do warunków, jakie panują w naszych ogrodach.
W ogrodzie wszystkie żywioły powinny być w równowadze: ziemia, światło, powietrze, wilgoć... Jeśli któryś z nich dominuje, to zwykle oznacza to kłopoty: albo suszę, albo plagę ślimaków, albo jeszcze coś innego. Ogród jest miejscem, które trwa w stanie dynamicznej równowagi. Jeśli zmieniają się warunki, powinien też zmieniać się nasz sposób działania. Jeśli jest sucho - ściółkujemy, jeśli wilgotno - usuwamy ściółkę. Nie ma metod, które działają zawsze i wszędzie jednakowo, niezależnie od gleby, klimatu, pogody... Dlatego ogrodnik powinien "czuć" swoją ziemię i dostosowywać się. Oraz używać często i mocno swojej inteligencji, żeby zaradzić różnym niedoborom, a nie powielać schematy. To wielka sztuka, ale też wspaniałe narzędzie rozwoju.
Strategia godna Napoleona! U mnie jakoś nie ma tego obrzydlistwa, za to mam pełno winniczków. Ale one mi nie wadzą:)
OdpowiedzUsuńHa! Ogrodnik lepszy od Polcia, bo nie niszczy, tylko tworzy.
UsuńMokro lubią mokro ślimaki mamy i winniczki i nagie. Ale mamy też ropuszki w oczku wodnym i zaproszę jeszcze więcej. :) Na razie są tam kijanki, bo te duże gdzieś mi zniknęły z oczka. Nie mogę ubłagać męża by tak często nie podlewał. :( wyimek z Twojego posta pod nos postawiłam, ale chyba nie mam wielkiej nadziei.
OdpowiedzUsuńDuże ropuchy, podobnie jak czasami żaby trawne, nie mieszkają w oczku. Ono im służy tylko do rozmnażania.Ropuszki wręcz wygrzebują sobie nory w pulchnej ziemi na grządkach i tam mieszkają, dlatego trzeba uważać przy motykowaniu. Moja młoda niedawno popełniła niechcący takie zabójstwo i ciągle jest w szoku!
UsuńU mnie sa i juz dobraly sie do salat, zdjelam sciólke tak ja piszesz, spryskałam gnojówką, zebralam slimaki.
OdpowiedzUsuńMoje pomidory tez cos zaatakowalo, liscie zółkna i zwijaja sie, mimo nawozenia gnojowka z pokrzyw i pryskania oraz wywarem cebulowym, czy jest jeszcze jakas inna rada?
Ale najgorsze zaczęło się od wczoraj, roje stonki w trawie, to przez nagłe upały, z trwoga patrzę na swoje drzewka i warzywa, na to to już chyba nie ma rady, chyba ze Ty Jagodo coś wymyślisz!
To chyba nie stonka, tylko takie niewielkie chrabąszcze, Amelio. Co kilka lat jest wysyp. Ja strząsałam o rosie, zanim mogły latać i wołałam kury. Kiedyś zżarły wszystkie liście na malinach, a wiosna była wyjątkowo wilgotna i chłodna. Co do pomidorów, to poczytaj sobie wpis u Utygan http://utygan.blogspot.com/2015/06/pomidorowa-historyjka.html , może coś pomoże. Często dolne liście żółkną, to jest naturalne. O ile górne się rozwijają prawidłowo.
Usuń