Niedawna wizyta Joanny z domu pod Lipami uświadomiła mi, że udało nam się stworzyć na naszym wietrznym skrawku ziemi prawdziwy mikroklimat. Joanna mieszka na Żuławach, gdzie ziemia i pogoda są łaskawsze, a mimo to zauważyła, że nasze rośliny są większe i bardziej rozwinięte, niż jej. I gdzie ta osławiona "polska syberia", cisnęło się jej pytanie. A ja wtedy użwiadomiłam sobie, że od paru lat odczuwam wiosną i latem brak wiatru, który wcześniej przeganiał dokuczliwe komarzyska. Jak również to, że w warzywniku czuję się jak na podgrzewanej patelni, podczas gdy wokoło wiatr hula po łąkach.
Posadzone od północy i północnego zachodu bujne żywopłoty i laski zatrzymują wiatr, "czesząc" go, a nie spiętrzając, jak robią to mury. Wikła się on gdzieś wśród gałęzi i igiełek, łagodnieje, stając się lekkim zefirkiem, a nie podnosi się do góry i opada wściekłym wirem kawałek dalej, jak ma to miejsce w przypadku murów.
Niższe żywopłoty i żywopłociki dzielą przestrzeń na jakby oddzielne pokoje, zwiększając poczucie przytulności. Są tak niskie, że nie zacieniają i pozwalają promieniom Słońca ogrzewać ziemię, a następnie zatrzymują to ciepło wewnątrz. Ściana lasku również odbija to ciepło i kieruje na grządki. Podobnie powierzchnia stawu, która odbija światło i rozprasza je w swoim otoczeniu.
Jednym słowem, pomalutku i po cichutku, udało się nam pokonać zastoinę mrozową. Klimat ciągle jest ostry, ale już o wiele mniej, niż na początku.
Wredne łapy przymrozków, pełzające od północy, też gubią się w labiryncie drzew i krzewów, a one swoją piersią dumnie chronią kwiaty i warzywa.
Przyszło mi jeszcze do głowy, że w podobny sposób tworzymy swój własny mikroklimat wewnętrzny, klimat naszej duszy. Nie krzycząc i walcząc, ale spokojnie sadząc miękkie, skuteczne zapory ŻYWEGO I ROSNĄCEGO, które chroni najdelikatniejsze piękno i pożyteczność. Niewiele zdziałamy gardłując i denerwując się, a bardzo wiele możemy zrobić, pozwalając, by to, co naturalne, dobre i pożyteczne rozrosło się w naszym wnętrzu, dając odpór goryczy, zmęczeniu i beznadziejności. Kiedy pozwalamy temu rosnąć? Kiedy stajemy się coraz bardziej samodzielni, samowystarczalni. Kiedy słuchamy śpiewu drozda, zamiast politycznych, fałszywych debat. Kiedy siejemy sałatę czy wąchamy tulipany albo bez. Kiedy własnymi rękoma zrobimy coś pożytecznego. Kiedy ciągle potrafimy zachwycić się i zamknąć w sercu przelotne chwile i obrazy. Kiedy przytulimy się do własnoręcznie posadzonego drzewa. Kiedy otaczamy się życiem, a nie martwymi przedmiotami. Wtedy coś w nas rośnie, spokojnie i powoli i chroni od wiatru i podstępnych przymrozków. Stajemy się silni.
Przepięknie piszesz o mądrych rzeczach, Jagodo:) Zgadzam się z tymi żywymi osłonami duszy, wrażliwości. Z chronieniem tego, co cenne przed zimnem, oschłością. U nas tez jest enklawa drzew, największa na ulicy, dom niedługo zostanie otulony całkiem. Sąsiedzi chcą, byśmy powycinali to i owo, doradzając z czystej życzliwości - ale dla nas te otulinki są niezbędne. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCo ludzie mają do drzew? Gdzie się wprowadzą, to na ogół zaczynają od wycinania, a szkoda. To, co się dzieje w przyrodzie, zawsze ma jakieś paralele w naszym życiu. Czasem mam wrażenie, że cała posiadłość jest jakby takim kokonem, który nas chroni, ą żywopłot jeszcze jedną skórą, taką dalszą.
UsuńPiękne i mądre słowa. Tak - starajmy się żyć ciszej i uważniej wespół z roślinami i zwierzętami. Dla mnie dodatkową i nieocenioną "osłoną" jest jeszcze śpiew - towarzyszący mi od dzieciństwa w szkole muzycznej aż do dzisiaj w filharmonii i zespole śpiewaczym. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚpiewasz w filharmonii? hej, ale fajnie! Oczywiście, śpiew jest jeszcze jedną piękną sprawą, zwłaszcza taki śpiew. Bo niestety, dzisiaj już nie każdy śpiew służy harmonii... Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła Cię posłuchać!
UsuńWłaśnie posadziłam żywopłoty - kawałeczki - z trzech stron domu;))) Niestety - od północy nie mam miejsca, od płotu do okien mam jakieś 2 metry, a musze mieć trochę światła... Ale wszystko to prawda, starych lip pilnujemy jak niepodległości, chociaż wszędzie już powycinane, ostały się tylko u nas, z wielkiej alei przez wieś... No, bo "brudzą", jak mówi sąsiadka, ale gdyby nie nasze lipy jej męża pszczoły latałyby chyba do sąsiedniej gminy;)))
OdpowiedzUsuńWiesz, to zależy od terenu. Jeśli od strony północnej masz zabudowania sąsiadów, to może wcale stamtąd nie wieje tak bardzo. Ja pisałam o swoim terenie, odkrytym na korytarz wiatrowy właśnie od tamtej strony.
UsuńWieje jak cholera - nie ma tam nikogo, tylko pole, tak z kilometr - dwa, a potem las. Ale las stanowczo za daleko... Gdy na polu nic nie rośnie - tęgo mi kurzy w okna - chciałabym żywopłot, ale zasłoniłby mi światło w domu... Wieje głównie ze wschodu lub z zachodu, ale gdy z północy - okna trzeszczą...
UsuńKrysiu, chciałabym więcej informacji na ten temat, więcej zdjęć i więcej przykładowych rozwiązań. Jestem na etapie planowania i osłaniania. Jakie gatunki sadziłaś, jestem ciekawa? Oj, spędza mi to sen z powiek. Nie mogę się zdecydować, jak to zrobić, co posadzić i jak zabrać się za poprawienie pewnych błędów. Martwi mnie czy doczekam tego mikroklimatu u siebie i jak długo jeszcze będzie tak u mnie wiać. No i czy z torbami nie pójdę, planując te nasadzenia... :/ Zamówiłam grab na żywopłot, teraz dumam co dalej.
OdpowiedzUsuńRozwiązanie, które sprawdza się najlepiej, o ile jest dosyć miejsca, to nie jedna zwarta ściana żywopłotu, tylko 3 - 4 rzedy dość luźne, drzewa i krzewy pomieszane. Nie zbankrutujesz na pewno, jeśli wykorzystasz dzikie sadzonki, jak ja to zrobiłam. Świetnie do zywopłotów nadaje się pęcherznica, świerki, sosny, bez lilak, jasmin i praktycznie wszystko, co rosnie dziko w okolicy. Można też sadzić zywopłoty tematyczne, np. na dzikie owoce: róża dzika, leszczyna, czarny bez, ałycza, mirabelka, tarnina. Niezła też jest kosodrzewina i zwykły jałowiec leśny (nie ozdobny) - słowem, co Ci samo rośnie po rowach i ugorach.
UsuńA przy szybkości, z jaką rosną dzikie drzewa i krzewy wystarczy 4-5 lat, żeby już odczuć efekty.
UsuńDziękuję za szybką odpowiedź. Z reguły wlaśnie nasadzenia są luźne, jak to nazwałaś. W jednym miejscu tylko będzie rząd grabowego żywopłotu + luźne nasadzenia rokitnika, dereni, klonu tatarskiego. Miejsca mam wystarczająco na te 3 rzędy, bo marzy mi się pozbycie się trawy a zastąpienie jej roślinami. Jaki to człowiek był głupi, jak tu przyjechał... Może Ty mi podpowiesz, bo szukam informacji i coś znaleźć nie mogę. Czy Jodła Kalifornijska będzie miała negatywny wpływ na warzywa w tunelu? Pomidory dokładnie. Światła im nie zasłoni, ale fajną by zasłonę od zachodu stworzyła. Nie wiem tylko jaka powinna być odległość iglaków od części warzywnej i czy w ogóle to dobry pomysł. Przydałoby mi się w tym miejscu coś zimozielonego do stworzenia takiego ekranu właśnie. Posadziłam ją tymczasowo i szybko muszę znaleźć jej właściwe miejsce.
UsuńW tabelach nie ma nic o wpływie jodły kalifornijskiej na pomidory. Na ogół drzewa powinny być w takiej odległości od warzywnika, by ich korzenie nie wyczerpywały gleby, czyli co najmniej 3-5 metrów.
UsuńJeśli będziesz dobrze nawozić i nawadniać, to nie powinno być problemu między jodłą a pomidorami.
Usuńpięknie napisane,
OdpowiedzUsuńz pozdrowieniami A.
Kluczowa sprawa :skóra , żywopłot , otulina czyli inaczej izolacja roślinna ogrodu.Gdy kupiliśmy naszą przestrzeń ogrodową - czyli nasz zielony ogrodolas- od strony północnej u sąsiada był gęsty sosnowy samosiejkowy las, około ćwierćwieczny.Dwieście metrów otuliny.Zostało wycięte w pień.Nasz ogród dostał w kość a ogrodnicy poszli w straty (wszystko wymarzało , nie zimą ale w maju i we wrześniu) i panicznie zaczęli sadzić zywopłot.Szczęśliwie posiadamy mnóstwo samosiejkowych drzew i krzewów ale główne osie to świerki zakupione w szkółce lasów państwowych za symboliczne pieniądze.Zakup w takiej szkółce gwarantuje rośliny "miejscowe" czyli wyhodowane z nasion pozyskanych w pobliżu i w warunkach podobnych do takich jak u nas.Wciąż dosadzamy , w tym roku kupiłam graby po siedemdziesiąt groszy.Jeżeli ktoś ma czas by czekać (czyt. jest młody) i nie chce wydawac szalonych pieniędzy to polecam takie zakupy.I jeszcze jedno niektóre rosliny są krótkożyjące np.sumak czy leszczyna.Warto i ten aspekt uwzględnić przy miesznych nasadzeniach.Bo trzydzieści lat przeleci nie wiadomo kiedy.
OdpowiedzUsuńA kiedy się osiągnie taki wzorcowy stan jak u Jagody to w ogrodzie i w ogrodniku zapanuje bezcenna równowaga .
Bardzo dobrze, że o tym napisałaś - o tych miejscowych roślinach. W ten sposób ma się piekny żywopłot prawie za bezcen. Czasem, jeśli ktoś ma ochotę, można na widocznym miejscu posadzić jakiegoś "rodzynka" i efekt murowany.
UsuńPiękny ogród..kiedy mój taki będzie? Dopiero zaczynam działać bo od miesiąca jestem ogrodniczką. I wszystko jest dla mnie nowością. Ale żywopłot na pewno będę miała :) Teraz jestem dopiero na etapie kupowania sprzętu, grabi, łopat. Widziałam coś takiego jak wertykulatory ręczne podobne do tych
OdpowiedzUsuń- i szczerze? Nie wiem czy to jest pomocne w pracach ogrodowych. Nie znam się zupełnie chyba.
Danusiu, one są potrzebne do wypasionych trawników, gdzie na dokładkę nie ma dżdżownic. My tego nie Używamy i nie mamy. Po prostu zaczęliśmy kosić regularnie to, co tu rosło i mamy śliczne trawniki naturalne, żółte od mleczy, białe od rumianków i koniczynki. O wiele ciekawsze, niż jednorodny, przystrzyżony dywan.
UsuńJagodo, w kwestii żywopłotów i rzędów drzew, mam pytanie; czy można jeszcze przesadzać brzozy, czy już za późno?
UsuńW kwestiach ogrodniczo filozoficznych zgadzam się z Tobą całkowicie.
No i ciągle czekam na Twoją książkę. Tylko już nie wiem, czy wolałabym konkretny poradnik ogrodniczy, czy też rozważania ogrodniczki - wiedźmy na temat sensu życia. :-)
Agniecha, zależy od wielkości brzóz i wielkości bryły korzeniowej, którą dasz radę wykopać, Szalony Piotruś przesadzał nawet w środku lata i się przyjęły, ale bryła korzeni była ogromna, razem z ziemią.
UsuńMam za mały kawałek ziemi żeby się wymądrzać. Żywopłot z dzikich róż dość wysoki już urósł, przycinany by zgęstniał. Jest cieplej wiatr od wschodu nie hula tak przez całą działkę.
OdpowiedzUsuńTwoje rozważania są mądre Jagodo, dodam od siebie że wszystko ze wszystkim jest połączone, my ludzie zwierzęta i rośliny i nie ma martwych przedmiotów, we wszystkim jest życie bo materia jako materia nie istnieje jest tylko energia i wibracje, niskie wibracje duże zgęszczenie energii co stwarza wrażenie stałości nieruchomości.
Mnie to trochę zastanawia ostatnio, jogowie izolacja, medytacja, kontemplacja cisza wewnętrzna, czy to rzutuje na nas, prostych zjadaczy chleba? Czy to nas zmienia? Czy mój rozedrgany umysł, przeskakujący z tematu na temat uspokoi się, wyciszy i będzie w harmonii gdy niespokojny świat drży dookoła? Wszak on oddziałuje na mnie czy chcę czy nie chcę. Czy moja izolacja od polityki, od sąsiadki z mężem pijakiem i cierpiącym dzieckiem uczyni mnie lepszym człowiekiem? Może się mylę, dziś uważam że należy być w kontakcie ze światem z polityką z sąsiadem ale nie pozwalać sobie by umysł skakał z tematu na temat jak piłeczka rzucana tu i ówdzie. Zatrzymać w sobie miejsce stałe i w nim opierać swoją siłę i moc, jednocześnie będąc obecnym w świecie zewnętrznym. Czy o tym pisałaś? Jagodo wybacz te rozważania ale one są we mnie bardzo często i tę strunę dotknęłaś więc dźwięczy. :))
Elu, mam wrażenie, że mówimy o dwóch całkowicie odmiennych rzeczach. Owszem, istnieją przedmioty martwe, które jeśli mają jakieś wibracje, to tylko dzięki ludziom, którzy ich używają. I istnieją istoty żywe, które rozwijają się i przemieniają. Jeśli postawisz dom, to o ile nie będziesz o niego dbać, to on osunie się szybko w niebyt. Jeśli posadzisz las, to on będzie żył i na przestrzeni lat zmieniał, doskonalił.
UsuńNie mówię też nic o kontemplacji i ciszy wewnętrznej, to inne zagadnienie. Masz tu zupełną rację.
Mówię o ochronie naszej własnej duszy, tego, co w niej dobre i piękne. Niezależnie od tego, co robimy i jak i z kim. Jeśli nie potrafimy zadbać o samych siebie, uchronić siebie, to nic nie będziemy mogli dać innym, bo nic nie będziemy mieć, tylko niepokój i cierpienie. Świat, ten żywy, ciągle jest pełen harmonii. To tylko wśród ludzi trwa walka o dusze. Najpierw trzeba ochronić swoją duszę, nie dać jej poszarpać, a dopiero wtedy można pomagać efektywnie innym.
Po prostu trzeba skądś czerpać energię życiową, żeby samemu nie stać się jednym z wampirów, który ciągnie ją od innych, mówiąc obrazowo.
Dziękuję za odpowiedź. Też uważam że ochrona siebie jest bardzo ważna, że nie wolno dopuścić do utraty energii bo zmniejsza to nasza osobistą moc i wolę tworzenia.
UsuńPieknie to ujelas, szczegolnie ostatni akapit,jestes madra kobieta.
OdpowiedzUsuńNigdy o takich działaniach nie słyszałam ale jak widzę to potrafią one przynieść bardzo fajny efekt. Jak dla mnie na ten moment przede wszystkim podstawą jest zakup dobrych narzędzi ogrodowych. Jak już widziałam w sklepie https://garden-system.pl/narzedzia-ogrodnicze-c330 to właśnie na nich się skupiam.
OdpowiedzUsuńJa również nie znałam nigdy takich systemów i jak najbardziej wygląda to całkiem fajnie. Myślę, że jak najbardziej warto jest zapoznać się z tym co napisano w https://zbudujmydom.pl/artykul/jaki-hydrofor-do-podlewania-ogrodu-kupic czyli jaki hydrofor wybrać do podlewania naszego ogrodu.
OdpowiedzUsuńNiestety nie mm takich rozwiązań u siebie, ale drugiej strony nawet nie bardzo wiem czy potrzebuję je mieć. Za to jak przeczytałam wpis https://www.lovethegarden.com/pl-pl/artykul/nawozenie-iglakow to jak najbardziej jestem zdania, że samo nawożenie iglaków jest również istotne.
OdpowiedzUsuńKiedy faktycznie mamy w zamiarach się odgrodzenie to takie ekranowanie może być bardzo fajnym pomysłem. Ja również bardzo chętnie czytam o ogrodnictwie i niedawno na stronie https://kb.pl/porady/jak-nawadniac-ogrod-_wp20/ przeczytałem o tym jak należy właściwie nawadniać nasz ogród.
OdpowiedzUsuńFaktycznie takie rozwiązania w ogrodzie moim zdaniem mogą się doskonale przydać. Ja w sumie lubię spędzać czas w moim ogrodzie i jak mam jeszcze meble ogrodowe z https://ogrodolandia.pl/ to najchętniej bym z niego nie wracała.
OdpowiedzUsuń