Jak pisałam wcześniej, mamy też truskawki, które chyba jako
pierwsze owocowe pojawiły się na naszej działce. Od początku też uprawiam je w
czarnej folii do truskawek. Bardzo się sprawdza. Praktycznie zero pracy przy
pieleniu. Jedyne zabiegi pielęgnacyjne to ścinanie liści po owocowaniu i
zbieranie owoców. Podobnie mam posadzone poziomki, trzy rzędy w folii. Jest ich
bardzo dużo, ale nawet nie mam szansy zebrać ich na przetwory, bo dzieci w
sezonie wszystko wyjedzą. Za to nadrabiam przetworami z truskawek, tych zawsze
jest pod dostatkiem. Poniżej truskawki jesienią, a na drugim planie widać jarmuż:
Podobnie jak truskawki, dość wcześnie zagościły u nas również
winogrona. W sumie naliczyłam 16 krzaków. Różne odmiany - słodkie, kwaśne,
zielone, różowe, fioletowe. Polecam „Izę Zalewską”. Myślałam, że najlepsze
winogrona będę miała ze starych odmian zaszczepionych od babci, ale Iza kupiona
kiedyś przy okazji w sklepie, pozytywnie nas zaskoczyła. Słodka odmiana
deserowa, kolor zielony. Część naszych winogron już owocuje, na część jeszcze
czekamy. Po posadzeniu długo stały w miejscu, bez specjalnego przyrostu.
Obornik czyni cuda, więc i winogrona po nim ruszyły. Wcięło mi gdzieś pozostałe
zdjęcia z działki i mogę podzielić się tylko tymi jesiennymi, więc teraz
namiastka winogron:
Po lewej stronie widać dwie pergole z winogronami (już
owinięte na zimę). W tle kolejna pergola na cytryńca chińskiego. Mocno ruszył,
więc niedługo zacznie się wspinać. Na ten rok mam znowu trochę planów. Przede wszystkim posadzę
żółte maliny i żurawinę wielkoowocową. Dosadzę trochę drzew i jeżyn
bezkolcowych. Posieję nowe kwiaty wieloletnie na rozsadniku a na jesieni
porobię rabaty. Nasiona warzyw już czekają na wysianie. Będą też nowe
permagrządki.
No i to, na co czekamy najbardziej. Chcemy postawić ule. Ze trzy
– cztery, na własny użytek. Może przyda się w końcu ta nawłoć, która zarasta w
znacznej części drugą połowę działki i której nie wiemy jak się pozbyć. Może
pszczółki ją wykorzystają. Polecam też wszystkim wieszanie domków dla ptaków.
Powiesiliśmy tamtej zimy 10 budek własnoręcznie zrobionych. 9 z nich miało już
w tym sezonie lokatorów. Chcemy jeszcze kilka powiesić dalej na działce – w tym
budka dla sów i w starym sadzie skrzynki dla nietoperzy. A tu poniżej lokatorzy jednej z naszych budek. Rodzinka
krętogłowów:
Mocno się rozpychały, aż odchyliły wieczko. Na jesieni
wszystkie budki wyczyściliśmy i lepiej przymocowaliśmy przednie ścianki. Już
czekają na nowych mieszkańców.
Nasze dzieci maja bzika na punkcie ptaków. Sporo
z nich rozpoznają. Marzenie naszego starszaka (6 lat), którym nam od jakiegoś
czasu wierci dziurę w brzuchu – budka z kamerką by mógł widzieć co robią w
środku ptaki. Nie wiem na razie jak się za to zabrać. Wyższa szkoła jazdy.
Chodzi już za nami ze swoja skarbonką i prosi o swój wymarzony prezent. Mają
już lornetki i za każdym razem zabierają na oglądanie ptaków na działkę. Sporo
ich u nas. Najciekawsze to np. dudki. Późnym latem jeden był u nas częstym
gościem. Jest też rodzinka dzięciołów. Zawsze ich dużo. Wilgi dalej w lesie
pięknie śpiewają. No i odwiedzają nas bażanty i kuropatwy. Te ostatnie
spryciary zawsze tak się schowają, że o zawał serca mnie przyprawiają.
Z
ciekawszych zwierzaków, to pierwszy raz w tym roku pojawił się zaskroniec i
wiemy gdzie sobie mieszka. Młody jeszcze. Są też lisy, zające i sarny w dużych
ilościach. Zresztą akurat sarny to już mnie tak nie cieszą, bo szkody robią. W
przyszłości chętnie byśmy całą działkę ogrodzili, by chociażby te sarny nie
łaziły. Bo zając, to raczej wszędzie wejdzie. W tym roku był taki jeden
gagatek, co mnie codziennie na działce witał. Ściemniał, że go nie ma, ale był
i najlepiej było mu w moim warzywniaku. Mieliśmy też rodzinkę wiewiórek. Jedna
już dość oswojona, bo przychodziła blisko i pod nogami orzechy i szyszki sobie
jadła. Pierwszy raz też widziałam jak wiewiórki grzyby wsuwają. Niestety, nasza
oswojona wiewióreczka zginęła na jesieni pod kołami samochodu któregoś z
sąsiadów. Nie mówiliśmy dzieciom. A teraz coś, co już niedługo znowu powtórzymy:
Sezon zbliża się wielkimi krokami. Od niedawna ściągamy sok z
naszych brzózek. Najlepiej smakuje mi i dzieciakom. Mieszam z sokami owocowymi
domowej roboty. Szkoda tylko, że tak krótko można go przechowywać. Marzy mi się
kiedyś wielka zamrażarka, w której będę mogła przechowywać zapasy – między
innymi soku z brzozy. Chciałabym jeszcze spróbować soku brzozowego z suszem
gruszkowym. Kiedyś na Ukrainie próbowaliśmy i byłam zachwycona. Musi to
wszystko razem trochę poleżeć kilka dni. A jak zacznie gazować, to gotowy
orzeźwiający napój. Nie mam dokładnego przepisu. Chyba będę robić metodą prób i
błędów.
No i ja bym mogła tak jeszcze długo. O iglakowym zakątku; o
tym jak nalewki z działkowych skarbów robię; o syropie z sosny, który zimą
dzieciom służy; o tym jak lis mnie na jesieni gonił; o naszych ogniskach, przy
których dzieciaki na kocach zasypiają; o najlepszych namiotowych biwakach i o
tym jak lubię odpoczywać w hamaku po pracy. Dużo tego na bloga by się
nazbierało. Tylko czasu do pisania mało. Bo ja z tych dziwaków, co jak już
chwile mają, to w świat szydełka uciekają:-)
Ale przyjemnie w zimowym czasie przenieść się do takiego wesołego ogrodu. Podziwiam ilość pracy włożonej w ogród.
OdpowiedzUsuńJagodo, to był arcyciekawy pomysł namówić dziewczyny do napisania tekstów :)
pozdrowienia posyłam :)
Na pewno przepiękny ogród, zazdroszczę już włożonej w niego pracy. Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńWspaniały ogród. Przyjemnie poczytać takie inspirujące wpisy. No i nie dziwię się, że mało czasu na pisanie ;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj spędziłam na Twoim blogu kilka godzin, dosłownie, a to dlatego, że musiałam nadrobić zaległości czytelnicze :)) Powiem szczerze, że to pożytecznie spędzony czas. Serdecznie pozdrawiam. Monika
OdpowiedzUsuńAniu, jesteś niesamowita!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTo są moje marzenia, bo ja też kocham ziemię a uprawianie jej czuję intuicyjnie :) ...nie mam niestety, w odróżnieniu od Ciebie, wsparcia w najbliższej osobie (leniwy mieszczuch) a to, z kim idzie się przez życie jest jednak najważniejsze :)
Tekst chłonęłam jak gąbka - jestem zachwycona i pełna podziwu dla Waszych poczynań :))
Trzymam kciuki i życzę powodzenia :*
Ale sie fajnie czyta.Ja to muszę się wziąć do roboty za swój ogród bo aż wstyd jakiekolwiek zdjęcia robić.Ot lenia miałam.w tym roku będzie trzeba nadganiać.Tak bym chciała poziomek gdzieś w kąciku nasadzić.Słonka życzę.
OdpowiedzUsuńO rany...ale mi miło czytać takie komentarze. Bardzo Wam dziękuję! Coś mi tam gdzieś w środku gra, że może by jednak tego bloga kiedyś założyć...Może bym miała jeszcze większą motywację do robienia różnych rzeczy:-) Bo czasami jakaś taka niemoc i niechciejstwo dopada. Miałabym też więcej zdjęć. Bo i zdjęcia uwielbiam robić, ale na działce zazwyczaj w kąt idzie aparat, bo ogród inne pasje wymiata. Chyba jest u mnie na pierwszym miejscu. Zimą choruję, bo nie ma ogrodu...
OdpowiedzUsuńPiękny ogród, piękny wpis.
OdpowiedzUsuńSuper sprawa z tymi budkami, od kilku lat obiecujemy sobie, że to zrobimy ... tyle spraw do ogarnięcia, że szok.
Kurczę, nie wiem czy ten na zdjęciu to krętogłowy, bo u nas dwa lata temu pomieszkiwał z małymi, ale wydaje mi się, że trochę inaczej wyglądał.
U mnie agro na truskawki nie sprawdziła się, bo ziemia urodzajna, kilkadziesiąt lat nie uprawiana, w każdym truskawkowym otworze po kilka dorodnych mleczy wyłaziło, w niektórych po 10 szt. i ginęły krzaki truskawek. Muszę b. często pielić, nie ma rady póki co :(
Winogrona też nas kuszą, ale zobaczymy, bo nasze mazurskie siedlisko to prawdziwa Finlandia.
Wszystkiego dobrego życzę i założenia bloga