piątek, 24 października 2014

Urodzajny bałagan

    W tym roku na dwóch wałach, obu dwuletnich, wprowadziłam nieskrępowany bałagan, z grubsza tylko regulowany mgliście doborem dobrosąsiedzkim wysianych i wyrosłych spontanicznie roślin. Wyglądało to-to niezbyt pięknie, mąż na niego narzekał, pokazywać trochę było wstyd, ale za to jakie plony! Przy niewielkiej robocie. No, chwasty trzeba było usuwać z grubsza, bo na tej żyznej ziemi i przy ciepłej i wilgotnej pogodzie tego lata potrafiły rozwinąć się w ciągu kilku dni do metrowej wysokości.
     To, co służyło chwastom, służyło też nieźle warzywom. Rezultat na zdjęciu. Pietruszka, jak wiadomo, jest warzywem dość wybrednym, nie zawsze chce kiełkować i nie zawsze ładnie wyrasta.


Pęczek po prawej (ten mniejszy) wysiany był na zagonku z dość dobrą ziemią, motykowany i pielony regularnie.
Ponieważ po siewie zostało mi trochę nasion w torebce, a nie chciałam ich przechowywać na następny rok, to wysypałam je bez ładu i składu na wał w końcu ogrodu, na którym rosły poza tym słoneczniki, dynie, rodzynek brazylijski i fasola pienna z brzegu. Jak przystało na miejsce ukryte za tunelem i porośnięte wysokimi dość roślinami, był on z lekka zapomniany podczas pielenia. Oczywiście, był czyściutki w momencie siewu i sadzenia, ale poza tym tylko raz w sezonie wyplewiłam go porządnie. Poza tym kilka razy wyrwałam co największe badziewie. No i w tym bałaganie odkryłam jesienią pietruchy wielkie, jak dorodne marchwie.

     Drugi bałaganiarski wał robił złe wrażenie w Starym Warzywniku, tym widocznym dla wszystkich. ale co ja z niego zebrałam! Począwszy od koszy szpinaku wiosną (sianego w poprzednim roku jesienią), poprzez sałatę i rzodkiewkę wiosenną od maja, cebulę, marchewkę okrągłą (moja ulubiona "Pariser Markt"), szpinak nowozelandzki,późne buraki, zioła, po jarmuż rosnący tam jeszcze w tej chwili i grubą rzodkiew o barwie buraka od Agniechy z Gór.

     Te bałaganiarskie grządki, gdzie często wysypywałam nasionka po prostu w puste miejsca i przykrywałam cieniutką warstwą ziemi branej wprost ze ścieżki, okazały się niezwykle urodzajne. Wszystkie warzywa na nich rosnące były piękne i zdrowe. To, że rzodkiewki i marchewki wraz z ferajną wyrastały nierówno i w różnym czasie okazało się zaletą w małym, rodzinnym gospodarstwie. Przez cały sezon miałam w ten sposób młode, świeżutkie warzywa, unikając jednorazowej "klęski urodzaju" przez kilka dni i posuchy przez resztę czasu.
      Do wrażenia bałagany przyczyniały się też te rośliny, których nie zebrałam na czas, pozwalając im wyrosnąć i wydać kwiaty i nasiona. Rozsiewają się wtedy same, a potem mam przyjemne niespodzianki. Od lat w ten sposób rozmnażam sałaty i szpinak nowozelandzki oraz niektóre kapustne. Nawet buraki liściowe z zeszłego roku dały mi w tym sezonie młode roślinki z samosiewu.

     U nas w tej chwili już mrozi całkiem regularnie. Przed mrozami udało mi się zrobić kopiasty wał na jednej z grządek. Nie przykrywałam go ziemią, za to pod spód wsunęłam sporo zazielenionych ziemniaków z ostatnich zbiorów. Mam nadzieję, że przezimują mi ładnie i wiosną rozrosną się podobnie, jak to było w tym roku.

      Teraz plony już zebrane, wydawać by się mogło, że nie ma już nic do roboty. Jednak warto zrobić dwie rzeczy: wykorzystać obfitość resztek roślinnych i suchych liści do założenia nowych "przekładańców" oraz obficie okryć opustoszałe grządki i wały. A jeśli komuś starczy sił i ochoty, a co najważniejsze - materiałów, może też założyć kompost. To wszystko można robić jeszcze przez prawie cały listopad i dużą część grudnia, dopóki ziemia nie jest zamarznięta. Ofiarujmy swoim grządkom ciepłą kołderkę na zimę!

26 komentarzy:

  1. Podobają mi się takie rozwiązania do warzywniaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się podobają, tyle, że wyglądają tak sobie... Mąż twierdzi, że bałagan i burdel na kółkach, bo on lubi równiutkie rządki :))))

      Usuń
  2. I na mojej malej działce już zebraliśmy plony. Pięknie wyrosła marchewka a pietruchy mam mnóstwo i buraków tych stanowczo za mało ale są duże to dla nas ważne. Ziemniaki z nich jesteśmy bardzo zadowoleni. Poza tym odkryłam bulwę Topinambur, smaczne to i bardzo kobietom przydatne i ładnie kwitnie, to słonecznik bulwiasty. Czy znasz Jagodo tę roślinkę? I czy ją jadasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Topinambur hoduję już od ponad 20 lat, warzywną odmianę (bo jest i pastewna, wysadzana w lasach dla dzików) przywiozłam ze sobą w czasie przeprowadzki. Fajne zapiekanki z niego się robi, na surowo jakoś mi nie idzie. Tyle tylko, że efekty po zjedzeniu są bombowe, gorzej, niż po fasoli. Prawdopodobnie nie na wszystkich tak działa, ale na nas tak. Jednym słowem po zjedzeniu topinamburu pierdzi się chórem :))))

      Usuń
  3. pietruszka piękna, naprawdę. u nas jeszcze bez przymrozków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz szczęście, u nas już trzecią noc z kolei -7 i -8 nad ranem. Wiesz, nie chodzi o to, że piękna, tylko jaka jest różnica między tą z zagonka a tą z wału.

      Usuń
  4. ładniutka pietruszka, może uda mi się zasiać za rok...

    OdpowiedzUsuń
  5. PIęknie, Jagódko. Podpatrzyłam u ciebie wały i u nas też będą. W ogóle chcę ambitny warzywniak na wiosnę stworzyć, a kompostu mam mnóstwo, więc pozasilam sobie co się da. Ciepłe, mimo mrozu, pozdrowienia. Dzisiaj się lenimy sobotnio:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kalina, która się leni? Jakoś tak mi dziwnie z tym :))) Mały już lepiej, mam nadzieję? Zbliża się czas duchów i guseł, kiedy granica z Zaświeciem cienka się robi i mglista. Już widzę, jakie będzie używanie dla Twojej duszy, która to wszystko czuje i przyjmuje. Pozapalasz świeczki?

      Usuń
    2. Umiem sie lenić też, a nawet siedziec cicho, Jagódko...te granice u nas są takie bliskie czasem, pamięta się jeszcze księzycowe mądrości, a ten czas... człowiek wibruje jak struna. Pewnie pozapalam:)

      Usuń
  6. oczywiście , że pietruszka z wałów ładniejsza. Ja tak ogólnie, bo moją ślimaki na wiosnę wcięły, więc każda mi się podoba. Nawet ta cieńsza.
    Zawsze liście dawałam na kompost, teraz przysypuję grubą warstwą grządki ( pod spód roczny obornik), trochę się obawiam,że wiatr mi je rozwieje. Może gałęziami ponakrywać?
    Pięknie mi się czyta Twojego bloga, dzięki i pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślimaki to rzeczywiście problem. Mam nadzieję, że szybko zadomowią się u Ciebie ropuszki, które z nimi walczą. Liście, kiedy są wilgotne, nie ulatują z wiatrem. Wszystko zależy, jakie wiatry są u Was. Jeśli widzisz potrzebę, to oczywiście możesz je czymś przytrzymać. Można też na wierzch narzucić trochę ziemi, wtedy będzie gotowy przekładaniec. Na wiosnę tylko sadzić :))))
      Pozdrawiam wzajemnie.

      Usuń
    2. dzięki, bo zastanawiałam się jak wiosną przez tę grubą warstwę liści dojdę z nasionami do ziemi. mam mnóstwo żab, ropuch jakoś nie widzę. w którymś momencie , tzn. przy 3 sianiu fasolki, nie wytrzymałam i zaczęłam usypiać , no truć ślimakory, nie lubię takiej wojny.
      w tym roku z dymem puściłam mnóstwo, mnóstwo gałęzi,te które do pieca za małe. jak poczytałam i oglądnęłam filmy z rozdrabnianiem , to aż żal że tyle się zmarnowało.,; ziemia u mnie gliniasta, ciężka, żyzna. Oglądam różne rozdrabniacze , te lepsze cholernie
      drogie, te tańsze to bez sensu. Jagodo, czy znasz jakieś wyjście, czy po prostu nie ma zmiłuj się i te 2 tys. wysupłać.
      i dalej cieplutko, dzisiaj było 0, kalebassa , cukinie i patisony do zobaczenia w następnym roku.

      Usuń
    3. Cienkie gałązki można rozdrabniać kosiarką do trawy, sprawdziłam tego lata, działa. A te grubsze użyć na podstawę wału albo ułożyć w stos w jakimś kącie ogrodu jako schronienie dla jeża (też zjada ślimaki). Popiół z drewna jest całkiem niezłym nawozem, ale nie trzeba go dawać zbyt wiele. Zawiera dużo wapnia i soli mineralnych.

      Usuń
    4. Kosiarka nieźle się sprawdza , dzięki, zmieliłam też wielkie liście katalpy, Nie mam pomysłu co zrobić z liśćmi orzechów włoskich. Do tej pory zostawiałam je pod drzewem, część paliłam, a to taka wielka masa liściowa . Może Ty coś wiesz więcej?

      Usuń
  7. Ja też się na wiosnę przymierzam do takiego grządkowego chaosu, nie wiem tylko jak to zniosę, bo mi bliżej do równości idealnej. Ale z drugiej strony, bardzo mnie pociąga taki miszmasz:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że osoba mająca zmysł artystyczny potrafi zrobić taki bałaganik absolutnie piękny! Ja wprowadziłam jeszcze nagietki i aksamitki w to wszystko, ale wygląd pozostawiał do życzenia. Mam nadzieję, że Ty poradzisz sobie lepiej! Za to z dwóch wałów, no, może trzech, w różnym stopniu zaawansowania, można mieć przez cały sezon świeże warzywa i jeszcze na zimę odłożyć. Myślę tu o wałach o szerokości ok. metra, długich na 7-8 metrów. Przy mądrej gospodarce to może wystarczyć na potrzeby 3-4 osobowej rodziny, jeśli chodzi o warzywa. Ziemniaków nie liczę, na nie potrzeba dodatkowo ze 3 wały.

      Usuń
    2. Nie myślałam, że są takie długie, ale wydaje się to rozsądne. Chciałam już zacząć z jesieni, ale muszę wpierw nazbierać materiały, u mnie goły ugór:( No, prawie goły, drzewka owocowe zasadziłam i osłaniający szpaler lasku! Dumna jestem jak paw:D

      Usuń
    3. Długość robisz według swego uznania, ja podałam to orientacyjnie. Obejrzyj koniecznie ten filmik - chyba w najlepszy sposób pokazuje, jak budować wały z tego, co mamy pod ręką: https://www.youtube.com/watch?v=0jk0h1laL-0

      Usuń
  8. Posiałam na grządkach warzywnych gorczycę jak radziłaś i już pięknie i zielono wzeszła. Czy ją też okryć ciepłą kołderką z liści na zimę? A co z popiołem z drewna i co to znaczy nie dodawać zbyt wiele. Przepraszam za naiwne pytania, dopiero zaczynam mimo podeszłego wieku. Pozdrawiam jeszcze październikowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorczyca sama jest przykryciem. Ma nam służyć właśnie w tych sytuacjach, kiedy brakuje innego materiału (lub czasu, lub sił) do przykrywania ziemi. To ona służy, po zamarznięciu, za przykrycie. Na wiosnę ma już jej nie być, żeby móc posiać warzywa. Więc nie trzeba jej przykrywać. Popiół z drewna może stanowić 5-7 % stosu kompostowego lub przekładańca. Można go też rozsiać po prostu na grządkach, podsypać nim rośliny wapniolubne lub stworzyć zaporę dla ślimaków np. wokół kapusty. Tyle, że ta zapora działa, kiedy popiół jest suchy, czyli do pierwszego deszczu.

      Usuń
    2. Co to znaczy że na wiosnę ma już jej nie być? Wygnije, wymrozi, zniknie czy przykopać wiosną? Z popiołem nie będzie problemu, nie mam go aż tyle a ziemię mam kwaśną, posypuję dolomitem. dziękuję za rady i pozdrawiam jesiennie.

      Usuń
    3. Przez długi czas radzono przykopywanie, ale przecież nie po to konstruujemy wały, żeby kopać :) Powinna wymarznąć. A jeśli coś zostanie, to wyrwać i użyć jako ściółki. Dlatego nie nalezy jej przykrywać.

      Usuń
  9. Piękne plony! Pietruchy pierwsza klasa. U mnie z pietruszki najlepsza jest nać. Korzeń to twoja mniejsza wersja, o ile nie jeszcze mniejsza.
    Gratuluję ciekawego bloga, będę zaglądać regularnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hihi. Mama Seppa Holzera za dzieciaka też dziwnie się patrzyła na jego ogród. Potem go pochwaliła za wyższy plon od jej. Sama miała ochotę by zostawić wsio na grządkach ale uznała jak wielu by tak uznało, że co powiedzą sąsiedzi i dalej tym samym dokładała sobie niepotrzebnej roboty. Ach ci ludzie.

    OdpowiedzUsuń