Gdzie ja byłam, że nie wiedziałam, jakie skarby mogę znaleźć całkiem blisko mego domu? Dzięki mojej przyjaciółce Gosi z Leśnego Dworku (ta kobieta jest niezwykła, nie tylko prowadzi pensjonat, ale gotuje, jak nikt, jej leszcz po biebrzańsku gościł na stole prezydenta, a mimo to, z powodu bzdurnych przepisów, nie może go sprzedawać - za to goście mogą nim zajadać do woli), no więc dzięki Gosi dowiedziałam się o młynie w pobliżu Augustowa. Pojechaliśmy tam, młynisko wcale duże, ale dobrze schowane przy polnej drodze. No i przywieźliśmy pierwsze skarby: mąkę żytnią razową (5 kg), żytnią zwykłą (też 5) i uwaga! orkiszową (5) - czyli 15 kg dobrej mąki bez polepszaczy w cenie nieco powyżej 30 zł.
Przy okazji szukania dojazdu od młyna w necie odkryłam, że całkiem niedaleko jest też olejarnia. Nie żaden zakład przemysłowy, a mały, rzemieślniczy warsztat. Oczywiście podrałowaliśmy tam przy okazji i nakupiłam oleju tłoczonego na zimno, nie rafinowanego: rzepakowy, słonecznikowy, z ostropestu i odrobinę kokosowego.
Ciasto na chleb orkiszowo-żytni już rośnie i bąbelkuje, jak szalone. Olej spróbowałam - świetny. Ma ten smak prawdziwego, czystego oleju. Takich próżno szukać po sklepach.
Następne skarby zjawiły się same. Dwie młode dziewczyny po 40, każda ma własny kawałek ziemi (jeśli kawałkiem można nazwać kilkanaście hektarów) i każda spragniona wiedzy o uprawie ekologicznej. Przedstawiłam im swoje warunki: 4 godziny pracy dziennie w zamian za spanie, wyżywienie i naukę. No i masz! Trafiłam na pracoholiczki do kompletu z moim Piotrusiem. Dostały za zadanie układanie drzewa na opał i tak od przedświtu do ciemnej nocy słychać było stukot polan. Ułożyły kilka kubików w niecałe 2 dni! Narobiły sobie bąbli i zakwasów, ale siłą ich oderwać nie było można od tej dębiny. Dziękuję Wam z całego serca! Ja ze swojej strony starałam się przekazać jak najlepiej to, co wiem i dobrze je karmić. Tak przyjemnie jest przekazywać wiedzę innym, zwłaszcza ludziom zmotywowanym i przez to chłonnym.
Przy okazji odkryłyśmy pewną sprzeczność między permakulturą i bidynamiką. Otóż permakultura mówi: ściółkować, ściółkować i jeszcze raz ściółkować. I są na to uzasadnienia. A biodynamika mówi: nie ściółkować, bo to przyciąga ślimaki, dawać tylko dobrze rozłożony kompost. Ja robię i tak i tak - niektóre uprawy ściółkuję, inne nie, robię przekładańce, a gdzie indziej daję kompost. Jakiejś znaczącej różnicy nie widzę. No, ale u mnie jest niewiele ślimaków (dzięki Wam, Jeże i Ropuszki). Może ktoś się pokusi o dalej posunięte eksperymentowanie?
Jagodo! Napisz, gdzie ten młyn, dokładny adres.
OdpowiedzUsuńMoże sprzedaż wysyłkową prowadzą?
Ja znalazłam na internecie jeden młyn eko, który sprzedaje przez pocztę, ale orkiszowej mąki nie mieli.
A w sprawie ściółkowania - mówiąc szczerze, nie zauważyłam, żeby ściólka przyciągała specjalnie ślimaki. Dalie, dynie, kabaczki przyciągają ślimaki. A ślimaki je wciągają jak jakieś ohydne, czarne odkurzacze.
Przy okazji, jak się miewają przesłane wiosną nasiona? Wyrosło z nich cóś?
Agniecha, ale to nie jest młyn ekologiczny, tylko zwykły. Tyle, że mąka i tak o niebo lepsza, niż w sklepach. A na dokładkę u nas jest wiele gospodarstw ekologicznych, a specjalnych młynów niet, więc tam wożą ziarno i ekologiczni i tradycyjni. Ono jest takie pół-ekologiczne. Dalej Cię interesuje? Nazywa się to-to Młynex jest we wsi Mazurki, gmina raczki. Mąka orkiszowa po 5 zł. za kilo, piękna.
UsuńKapusta czerwona brukselska rośnie ładnie, ale jak wszystko w tym roku jest trochę opóźniona. Łobody nie siałam, bo u nas dzikiej pełno, a miejsca już nie było za bardzo. Rzodkiew długaśna posiana teraz, na lato, ładnie wschodzi. Dzieki!
UsuńŚwietna inicjatywa, ja też tak chcę.
OdpowiedzUsuńChcesz mąkę? Ale ja nie wiem, czy oni sprzedają wysyłkowo... A jeśli chcesz przyjechać, to proszę o wiadomość na priva, wszystko jest możliwe, o ile zaakceptujesz warunki dość prymitywne.
UsuńOdnośnie ściółkowania: w dotychczasowym ogródku od lat ściółkuję wszystko, ile się da, tzn. ile tylko mam materiału do ściółkowania. Żadnej zależności z częstszym występowaniem tam ślimaków nie mam. Ale na nowych włościach zauważyłam sporo czarnych pomrowów -gigantów. No i kiedy została skoszona trawa, sporo ich widać na niezebranym sianie. Może to tylko efekt wizualny, bo na takim tle są lepiej widoczne? Trochę mnie te ślimory niepokoją, bo moje pierwsze siano przeznaczę właśnie na ściółkowanie jesiennych nasadzeń.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, wiem, że w niektórych regionach Polski są dużym problemem. Pozostają pułapki...
UsuńMąki też kupuję we młynie, a nawet śrutuję sama ziarno ekologiczne, ale już nie jadam pieczywa. Piekę natomiast dużo na warsztatach i dla gości.
OdpowiedzUsuńU nas są niestety ogromne ilości nornic i karczowników. Nie możemy nic ściółkować, bo gdy czysto w ogrodzie koty wyłapują bardzo skutecznie, gdy jest ściółka, to nic nie widzą i wszystko pożarte lub wręcz wciągnięte od spodu do domostw karczowniczych. Ślimaków ani pomrowów nie ma, bo nornice, slimaki i pomrowy, to byłoby już za dużo.
Na nornice dobre są zaskrońce! Odkąd wprowadziły się do nas, ilość tych gryzoni bardzo się zmniejszyła. Dlatego też latem nie ruszam kompostu - zaskrońce używają go jako inkubatora.
UsuńTak, wiem Jagodo i mamy zaskrońce, ale chyba jednak za mało. Widzę też zmiany w liczebności podgryzaczy. Co roku jest inaczej. Po srogich zimach prawie ich nie ma. A ostatniej nie było w zasadzie wcale więc ich więcej. Kompostu też nie ruszamy, a znajdowane wylinki mówią, że mamy jakieś potwory wielkie. Pozdrowienia
UsuńJagodo, strasznie mi się podoba twoja inicjatywa dzielenia się z innymi twoją wiedzą i umiejętnościami w zamian za pracę. A jeszcze jak się trafią pracoholiczki:))) Świetny pomysł z tą mąką i olejem, chyba też muszę poszukać jakiegoś młyna, który wysyła. W mojej okolicy w ogóle młynów nie ma, a mąki w sklepach ekologicznych nie są tanie. Dostałam kiedyś taki olej z małej olejarni w prezencie, to jest zupełnie inny smak, masz świętą rację. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWiesz, Miko, może te produkty ze młyna i z olejarni nie są czysto ekologiczne, ale i tak o niebo lepsze, niż z wielkich koncernów. No i pieniądze zostają w regionie.
UsuńOOO, ściółkowanie, to temat, który mnie kręci:) Dostępna mi literatura biodynamiczna pochwala ściółkowanie również, z wyjątkiem miejsc, gdzie... występują ślimaki.
OdpowiedzUsuńDo ściółkowania używam różnych materiałów: siano, słoma, liście z lasu, pokrzywa, żywokost, paprotki oraz trociny. Według moich obserwacji najmniej ślimaków tam, gdzie trociny, słoma i paprotki (podobno zapach odstrasza potwory), co nie oznacza, że nie ma ich wcale. Kompostu swojego jeszcze nie mam, ale też będę próbować. Zupełny brak ściółki nie gwaratnuje bezpieczeństwa, za to w moim przypadku spaja ziemię na kamień.
Jeden z moich dalszych sasiadów ma maluśki młyn wiatrowy, ktory uruchamia raz do roku, żeby przemielić swoje zbiory, gdybym i ja miała swoje ziarno, mogłabym się dorzucić - chyba warto, co?:)
Uściski serdeczne.
Bardzo cenne obserwacje, zwłaszcza, że mam prawie że plantację paproci. A to, żeby móc zmielić własne ziarno po sąsiedzku i być pewnym, że to Twoje własne, nie pomieszane z innym - bezcenne.
UsuńI ja muszę tej paproci spróbować, pozdrawiam dziewczyny!:)
UsuńOOO - olejarni to Wam normalnie zazdroszczę! A co do ściółkowania - ja część upraw ściółkuję, a część podsypuję kompostem. Ściółkę daję głównie tam, gdzie ziemia narażona jest na wysychanie. Jak dotąd się sprawdza:-))) Krysiu, ściskam Was serdecznie:-)))
OdpowiedzUsuńAsia
Nawzajem, ściskam. Rozejrzyj się, może niedaleko Was też jest.
UsuńU mnie niestety ściółkowanie nie sprawdza się, ogólnie ślimaków było mnóóóstwo a pod ściółką jeden wielki ślimor. Świetnie za to sprawdziły się uprawy w skrzynkach, z często (i nisko!!)) podkaszaną trawą wokół skrzynek - tam ślimaki nie dotarły a wszystko co w polu (u sąsiadki) zjadły... wszystko! Adres młyna zapisuję, oj kręcą mnie takie miejsca:):)Pozdrowienia ciepłe:)
OdpowiedzUsuńAle młyn pewnie znajdzie się i w Twojej okolicy, ich jest sporo. Właśnie - pisałam komuś niedawno, że na ślimory skrzynki są najlepsze. Spróbuj jeszcze z paprocią, jak Bazylia.
UsuńA mam pytanie w jaki sposób tłoczą olej? Trochę się tym interesowałam bo moi klienci w sklepie żądali na zimno tłoczonego oleju. Kupowałam z Poznańskiego Instytutu tylko bo oni mają prasę ślimakową, kupuję teraz od http://zlotopolskie.pl/ też sprowadził człowiek prasę ślimakową a poza tym ma swoje zasiewy jak Poznań. Inni kupują z Chin nasiona. Poza tym sposoby tłoczenia są różne aż nie chcę nawet mówić a prasa ślimakowa jest droga jest produkcji duńskiej najczęściej. Znalazłam jeszcze jedną firmę w której mają swoje nasiona, piszą: "tylko surowiec wyprodukowany w Polskich warunkach klimatyczno - glebowych na specjalistycznych kontrolowanych plantacjach daje najwyższej jakości olej lniany, o wyjątkowych parametrach biochemicznych".
OdpowiedzUsuńSą tu - http://zielonynurt.pl/pl/page/16/o-nas Piszę nie dlatego by Cię Jagodo zniechęcić do tej olejarni, ale byś spojrzała w jaki sposób tłoczą oleje. Też kupuję dobrą mąkę przez Bogutyn Młyn, chyba nawet trochę taniej orkiszową kupuję, mam takie wrażenie. Nie wiem, sprawdzę bo muszę już zamówić. :) Ciepło pozdrawiam wieczorem zimnym poniedziałkowym ale z :).
Olej jest tłoczony na zimno prasą ślimakową. Natomiast o ile rzepak jest lokalny, to słonecznik sprowadzany z Białorusi lub Rosji. Wiesz, nie szukam takich super ekologicznych produktów, bo wiem, że ich w okolicy nie znajdę. Po pierwsze - nie mam gwarancji, że to, co piszą, jest do końca prawdziwe, po drugie - nawet jeśli olej jest ekologiczny, to jego transport z dużych odległości już nie bardzo. No i koszty przesyłki znacząco podbijają cenę. To, co robię, można podciągnąć pod hasła: "Na przekór supermarketom" i "Kupuj lokalnie". A jakość tego, co kupiłam, zarówno mąki, jak oleju, jest o niebo wyższa, niż przemysłowych. Może z czasem będzie też możliwość nabycia produktów czysto ekologicznych, tym bardziej, że w naszej okolicy jest naprawdę dużo gospodarstw ekologicznych, które w tej chwili sprzedają produkty tam, gdzie mogą - tzn. do zwykłego młyna i do zwykłej mleczarni. Nasi znajomi sprzedają ziarno do tego właśnie młyna, inni też, stąd nazywam ich mąkę "półekologiczną". Nie jestem aż taką purystką, żeby szukać super "czystych" produktów, tym bardziej, że nigdy nie da się ogarnąć całości naszego otoczenia. Wolę metodę małych kroków.
UsuńDopiero zaczynam przygodę ze ściółkowaniem, chwycę się wszystkiego byle mało plewić. Mam niedaleko mała tłoczarnię oleju lnianego ale mi nie smakuje, ani solo jako lek, ani z serem jako posiłek. A jest cudny, miodowozłocisty, leciutko mętny i jedwabisty. Po powrocie poszukam przepisów.
OdpowiedzUsuńTeż nie znoszę oleju lnianego. Widać mój organizm go nie trawi. Dziewczyny dały cenne rady, co do ściółkowania. Na to, żeby nie plewić, jest jeszcze jedna rada: motykowanie dopóki chwasty są małe. W 5 minut są wtedy ścięte i wysychają, bo trzeba to robić przy suchej, słonecznej pogodzie.
UsuńJa, ja dojrzewam do eksperymentowania. Opornie dojrzewam, ale jak wystartuję! Dzięki Tobie dojrzewam i dzięki!!!
OdpowiedzUsuńWysłałam ci maila ;) A tak przy okazji tematu, Maria Thun zaleca "gołą" ziemię i nawet oranie jesienią i zostawianie gleby w tak zwanej ostrej skibie na zimę, bo inaczej promieniowanie księżyca i planet nie ma wpływu na glebę, w związku z tym i na rośliny. Z tego co pamiętam, jak czytałam jej książkę wiosną.
OdpowiedzUsuń