Mam takie wrażenie, że spodobał się Wam sok z dżdżownic. Dlaczego więc nie spróbować czegoś podobnego w skali maxi? Skoro już mamy dżdżownice?
Dżdżownice kalifornijskie (czyli po prostu "gnojarki") pracują w specyficzny sposób: rozkładają materię organiczną, posuwając się ku górze. Za sobą zostawiają wspaniały kompost, zawierający kilka do kilkuset razy więcej substancji odżywczych, niż dobra ziemia.
Zaletą takiego kompostu jest to, że nie musimy go przewracać ani pilnować temperatury. Możemy stopniowo dokładać do niego materiały, bez potrzeby budowania całego kopca za jednym zamachem.
Najprostszy sposób - to duża beczka bez dna, ustawiona w cieniu (żeby nie zgrillować naszych robaczków na słońcu). Najaktywniejsze są one w temperaturze od +18 do +30 stopni, w upał, podobnie jak w chłody - odpoczywają. Dobrze jest w takiej beczce porobić trochę otworów dla dopływu powietrza, zwłaszcza jeśli jest z plastyku. Dalej postępujemy, jak w hodowli dżdżownic w wiaderku - dajemy na dno drenaż z gałązek, na to wilgotne resztki organiczne i wypuszczamy dżdżownice. Potem tylko pilnujemy wilgotności i dokładamy systematycznie wszystko, co się nadaje do skompostowania: trawę, słomę, wyrwane chwasty, wilgotną tekturę w niedużych ilościach, nawóz zwierzęcy, nać, liście itp. Nieraz wydaje się, że beczka jest załadowana po brzegi, tymczasem po kilku-kilkunastu dniach wszystko opada i można znów dokładać. Ważne: beczka nie powinna mieć dna, żeby na dnie nie zbierała się woda i nie gniła. Trudno, szoczek dżdżownicowy pójdzie do ziemi, ale jaka dobra ziemia w tym miejscu będzie! A jak zasilone drzewo dające cień! Chyba, że jakiś majsterkowicz zrobi nam zbiornik pod beczką, dając jej dno z siatki, bardzo gęstej, żeby robaczki nie wypadły. Ale to już wyższa szkoła jazdy :)))
Trzeba uważać na świeżo skoszoną trawę z kosiarki - dokładać ją po trochu i lekko podsuszoną, bo inaczej zaparza się lub gnije i nici z kompostu.
Po paru miesiącach zdejmujemy delikatnie wierzchnią warstwę razem z żyjącymi w niej dżdżownicami, podnosimy beczkę i wybieramy kompost. Następnie zaczynamy od nowa.
Taka beczka jest fajna dla malutkich ogródków. Nie śmierdzi - kompostowanie to proces przebiegający z udziałem tlenu. Jeśli śmierdzi, to znaczy, że gnije (proces beztlenowy), czyli że coś jest źle zrobione.
Ma jednak jedną wadę: zimą dżdżownice w beczce mogą wymrzeć, chyba że zakopią się w ziemi pod nią.
Dlatego polecam nieco większe kompostowniki - skrzynie zrobione z drewna lub murowane. W murowanych jedna strona powinna być otwarta, założona deskami, które możemy wyjąć, aby dobrać się do brunatnego złota.
A najlepsze są kompostowniki przedzielone na dwie części ażurową przegrodą. Ażurową dlatego, żeby dżdżownice i inne mikroorganizmy przedostawały się spokojnie z jednej strony na drugą.
W jednej połowie takiej podwójnej skrzyni robimy tak, jak w beczce, czyli wpuszczamy robaczki i stopniowo składamy wszelkie resztki roślinne oraz trochę nawozu zwierzęcego. Najlepszy jest od zwierząt trawożernych. Ptasi nawóz (kurzy, gołębi) trzeba wymieszać ze sporą ilością substancji pochłaniających azot (słoma, trociny) i porządnie zwilżyć.
Kiedy ta część skrzyni jest załadowana po brzegi (pamiętajmy, że opada), przykrywamy ją czymś przepuszczającym powietrze (stary chodnik, kawałek wykładziny, agrowłóknina, worki), a resztki zaczynamy składać po drugiej stronie ażurowej przegrody. Dżdżownice, kiedy skończy się im jedzonko, przejdą do niej same. A my za kompost!
To jest opcja dla sporego ogrodu, gdzie jest dużo materiałów organicznych do kompostowania.
My używamy fundamentów po suszarni tytoniu - raz składamy z jednej strony, następnie z drugiej. Okazały się idealne, rozkłada się w nich nawet perz. Wilgotność też jest idealna, tylko w czasie wielkiej suszy trochę podlewam.
Dżdżownice można: a) wygrzebać z kupy nawozu u znajomego koniarza, b) kupić w sklepie wędkarskim c) dostać ode mnie, o ile będzie ktoś w okolicy w ciepłym sezonie d) dostać od kogoś innego, kto ma. Można też zamówić przez internet, ale to drogo.
Nadmiar dżdżownic można wykorzystać jako karmę dla kur.
A mniej więcej, przy jakiej temperaturze trzeba je przenieść, żeby przezimowały ? Można wykopać dziurę, wstawić tam drewnianą skrzynie, wypełnić ziemią, przykryć i powinny przezimować. Chyba ze muszą zimować bardzo głęboko ? I te dziury o ktrórych piszesz przy wiaderkach w poprzednim poście, którymi ścieka sok dżdżownicowy, to jaką mają mieć średnice, żeby nie uciekły - 1 mm, 2mm ? Chce sobie przygotować wcześniej ich zakładzik sokotwórczy dlatego pytam, bo nie widziałem ich na oczy i nie wiem jak bardzo są ścieśliwe.
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno pytanie - jak w kontekście "Dni siewu" stosować kompost - w jakich dniach (żywioły) i przy jakim księżycu ? Czy może inaczej - kompostować ziemie wg roślin na nich rosnących, czyli np marchew w dniu korzenia ?
OdpowiedzUsuńKompost najlepiej dawać do ziemi przy opadającym księżycu (dni zbiorów), wtedy ładnie łączy się z glebą. Można dostosować to do rodzaju roślin, pod jakie go dajemy, ale zauważyłam, że to nie ma wielkiego znaczenia.
UsuńMiało być: dni siewu, oczywiście.
UsuńOne same się zakopują w kompoście i pod nim, tyle tylko, że beczka może mieć za małą powierzchnię dna. Jeśli jednak taką beczkę obłożysz na zimę np. kostkami słomy, to powinny przezimować. Najlepiej jednak po prostu zrobić kompostownik z desek, taki 1m na 1,5 m - wtedy same sobie poradzą bez naszej interwencji. Trzeba w nim tylko sporo kompostu na zimę zostawić. Co jest łatwe z powodu liści i różnych resztek.
OdpowiedzUsuńDziury w wiaderku robiłam rozgrzanym do czerwoności drutem do robótek - wystarczyło hi hi hi. Tak coś ok. 2 mm. Dżdżownice rodzą się maleńkie, później rosną, trudno powiedzieć, jakie dziury nie przepuszczą żadnej. Jeśli zrobisz większe otwory i zauważysz, że przez nie przełażą, to na dno wiaderka możesz położyć kawałek cienkiej agrowłókniny, tej przepuszczalnej.
Ja właśnie mam kompostownik takich wymiarów, tzn. jedna komora i druga taka sama. Trzeba będzie tylko wymienić przegrodę między nimi na przechodnią. A ma znaczenie ile dżdżownic wpuścić do takiego kompostownika, żeby dały radę go przerobić, ale nie chodziły głodne?
UsuńDzięki za te dżdżownicowe tematy:)
Wiesz, że nie wiem dokładnie ile. Ja wpuściłam chyba ze 12 lat temu jedną porcję. To za mało, ale one się rozmnażają.
UsuńSprawdziłam na allegro - 1 komplet, to ok. 100 szt. No to spróbujemy na początek! Mam nadzieję, że będzie im u nas dobrze i dochowamy się młodych...
UsuńPrzyjemnej niedzieli:)
Dlatego nie należy przewracać kompostu dżdżownicowego. One składają jaja w takim jakby kokonie, a potem wykluwają się z nich malutkie, przezroczyste robaczki, które szybko rosną. Jeśli przewracamy kompost, to niszczymy te kokony.
UsuńA w przegrodzie Twego kompostownika wystarczy narobić dziur wiertarką, na różnej wysokości. I gotowe.
UsuńNo faktycznie. Dziękuję za podpowiedź. Swoją drogą fajnie będzie mieć świadomość kolejnego "sąsiada" i to jakiego pożytecznego:)
UsuńCiepło pozdrawiam.
Bardzo się cieszę, że coś mnie tu przyprowadziło :-) Ten blog to prawdziwa kopalnia wiedzy i dziękuję Ci za to ogromnie.Dwa lata temu zrobiliśmy kompostowniki z drucianej siatki, bez dna. Opróżnianie ich z gotowego kompostu miało być łatwe i przyjemne, tymczasem nie sposób unieść je do góry :-) No i szybko latem wysychają. Dżdżownice i inne żyjątka okazały się łakomym kąskiem dla naszych wolno biegających kur :-(
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Witaj i rozgość się, proszę :).Siatka jest za bardzo przewiewna, nie zatrzymuje wilgoci. Ja radzę tylko to, co sprawdziłam i przekonałam się, że działa. Dlatego wolę skrzynie z desek, a już idealnie jest, jeśli jeden bok ma te deski wyjmowane. Łatwo wtedy dobrać się do kompostu z łopatą. Moje kury do niedawna też ganiały wolno, ale nigdy wszystkich dżdżownic nie udało im się zeżreć. Teraz specjalnie robimy im coś w rodzaju pryzmy kompostowej na wybiegu (ogromny jest), żeby miały wkładkę mięsną i radość grzebania.
UsuńNo właśnie. Z zainteresowaniem czytałam o hodowli w innych warunkach niż kompostownik, ale i do niego bym sobie dżdżownic nawrzucała. Nie wiem tylko jakby im się w moim żyło. Jest zbity z desek, dobrze wentylowany, w zacienionym miejscu,ale zastanawiam się czy miałyby szanse przezimować...
OdpowiedzUsuńZawsze można sprawdzić... do Agniechy masz niedaleko :) Zawsze wiosną nową porcję można przynieść. A na poważnie: o ile nawrzucasz do kompostownika czego się da na "dużą kupę" i przykryjesz czymś (choćby starym dywanem), to powinny przezimować. U mnie zimują bez żadnych zabiegów.
UsuńO kurczaki robaki;)
OdpowiedzUsuńDopisuję do listy projektów :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że trafiłam na Twój blog! To, o czym piszesz, jest mi bardzo bliskie, zarówno jeśli chodzi o sprawy światopogladowe, jak i wszystko, co związane z ogrodem, przyrodą, ekologią na co dzień. Jestem w trakcie "przestawiania się" na życie bez chemii, dlatego z wielkim zaciekawieniem czytałam wszystko o Twoich sposobach uprawy roślin i prowadzenia domu bez chemicznych "ułatwień". A na koniec - bo czytałam blog, cofając się do wcześniejszych wpisów, z przyjemnością dowiedziałam się, że to o Was był jeden z programów "Mai w ogrodzie", który zapadł mi w pamięć:) Będę na pewno stałym gościem u Ciebie, pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńWitaj! Im nas więcej, tym lepiej. Podziwiam ludzi, którzy mają siłę czytać to wszystko aż do najwcześniejszych zapisków. Staram się żyć w miarę naturalnie, nie rezygnując przy tym z komfortu i przyjemności. Jestem przekonana, że ten sposób życia wyciągnął mnie z wiecznych chorób i niedomagań, a memu mężowi pozwala zachować zdrowie i krzepę mimo skończonych 74 lat. Dlatego zachęcam innych, żeby chociaż spróbowali.
UsuńHej Krysia, mówiłaś że piszesz, ale jakoś mi się ostatnio nie składało, bo w pracy nie bardzo a w domu w ogóle nie włączam komputera, bo ani czasu nie ma ani chęci po cąłodziennym wpatrywaniu się w monitor i w końcu dziś włączyłam i weszłam i zobaczyłam i .... rewelacja!!!! Muszę poczytać, a potem przychodzić i podpatrywać :))) A moje-Twoje dżdżownice chyba nie przeżyły poprzedniej zimy, bo gdy na jesieni trochę "przeorganizowywałam" swój kompost, to ich nie widziałam. Będę musiała na wiosnę uśmiechnąć się do Ciebie o nowe :)
OdpowiedzUsuńPrzeżyły, przeżyły. Tylko one jesienią do podziemia schodzą.
Usuń