Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi. Zrobiłam zdjęcia naszych kurek, bo chciałam znaleźć dom adopcyjny dla Dominika Juniora, kurczaka z niesamowitą wolą przeżycia. Niestety, los zarządził inaczej. W zeszłym tygodniu byłam zmęczona w niedzielę wieczorem i nie chciało mi się wychodzić na dwór. Poprosiłam więc męża, który odwoził córkę na autobus o 17, żeby zamknął kurnik. Nawet po powrocie spytałam go, czy to zrobił. Odpowiedział, że tak. W poniedziałek rano okazało się, że kurnik był otwarty, a z całego drobiu ostał się kogut Dominik i Gusia, gęś garbonosa. Resztę lisy czy dzikie psy wyniosły... Smutno mi było, bo moje kurki hodowałam od wielu pokoleń, krzyzowałam je, żeby uzyskać ciekawe mieszańce...
Trudno, stało się i się nie odstanie. Obiecałam Dominikowi, że na wiosnę dostanie piękny harem zielononóżek, uwierzył mi na słowo. W tej chwili pociesza się integracją międzygatunkową, bo zaprzyjaźnił się z Gusią i wszędzie chodzą razem. Śmiesznie to wygląda, kiedy on biegnie przodem, a Gusia ze wszystkich sił stara się nadążyć, kolebiąc się na krótkich łapkach.
Gusia jest gęsią rozmowną i potrafi prawie do perfekcji imitować dźwięki ludzkiej mowy. No, w każdym razie ja ją rozumiem. Kiedy ją wołam, to pyta: "czego?", potrafi też powiedzieć "ziarno", "chleb" (uwielbia go) i "woda". Naprawdę, różnica wymowy i intonacji jest wyraźna. Nawet Pierre, który na początku śmichy-chichy sobie stroił, kiedy posłuchał tego swoim muzykalnym uchem, musiał przyznać mi rację.
A wczoraj dostałam w łeb drzwiami do strychu. tytułem wyjaśnienia: jako, że u nas wiele rzeczy jest dziwnych i zwariowanych, mamy w kuchni drzwi w suficie. Na końcu schodów, bardzo stromych, prowadzących na strych. Nie żadną klapę, ale porządne drzwi z klamką, z drewna, cholernie ciężkie. Miałam kłopoty z ich podnoszeniem i zamykaniem, więc nasi znajomi Weseli Stolarze (wspaniali chłopcy, którzy potrafią nawet zbudować samochód z drewna i zrobili to!) zainstalowali mi podnośnik od bagażnika samochodowego, żebym mogła łatwo to otwierać i zamukać, a w międzyczasie żeby się trzymały otwarte, bo waży to to - dziesiąt kilo!
Wczoraj więc otwarłam drzwi na strych i zaczęłam wnosić zbędne rzeczy, kiedy nagle opadły one z wielkim hukiem wprost na moją biedną głowę. Podnośnik nie puścił, ale puściły trzymające go śruby. Całe popołudnie była w dziwnym stanie, nie spałam większość nocy. Nie tyle głowa mnie boli, ile szyja i ramiona. Mąż słyszał huk z odległości 20 metrów! Czyli mam twardą głowę.
Ten wypadek trochę mi przywrócił właściwe proporcje rzeczy. Nie sprzątam - boli mnie głowa. W ogóle miałam olać Święta w tym roku, ale mi nie dali. Mąż z miną spaniela i oczami ze Shreka _ "To nie będziesz w tym roku wędzić?!" Mama : "To nie będzie ryby w pomidorach i sałatki jarzynowej?" Córka: "Jedyne, co lubię, to barszczyk z uszkami Twojej roboty!" Ja do męża: "Wiem, że mieliśmy nie stawiać choinki, ale jakoś nie wyobrażam sobie Świąt bez..."
No i tera jest prawie jak co roku, tyle tylko, że próbuję wszystko olewać. Mama jak chce, to niech sprząta. Mnie boli głowa i kręgosłup. Córka pokroi warzywa na sałatkę, a mąż postawi choinkę.!
Jagoda nie bagatelizuj tego wypadku!!! mój mąż dostał w głowę drzwiami i miał kompresyjne pęknięcie kręgów szyjnych - bolała go szyja i barki.
OdpowiedzUsuńPowinnaś zasięgnąć opinii lekarza i zrobić zdjęcie.
Strasznie mi przykro z powodu straty kurek, niech szlag tego lisa/psa :/
Ty teraz odpoczywaj i miej w nosie wszelkie porządki.
Buziaki posyłam i zdrowia życzę :*****
U nas musiałabym czekać 6 miesięcy na wizytę i podobnie na zdjęcie! Olewam!
Usuńa to nie ma najbliższego szpitala i oddziału SOR ? przecież to był wypadek więc idziesz do szpitala i nie mogą Ci odmówić.
UsuńMoja droga nie olewaj , idź chociaż zrób zdjęcie prywatnie ,robiłam rtg płuc zapłaciłam w przychodni 25 zł. więc nie są to zbyt duże pieniądze, takich kontuzji nie możesz lekceważyć jeżeli chcesz normalnie funkcjonować i działać w ogrodzie.A co do przygotowania świąt to przecież one i tak będą czy zrobisz ta sałatkę czy nie.Życzę zdrowia i pogody ducha na święta.Pozdrawiam Krystyna
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Nie damy Ci spokoju. Nie czekaj do Świąt, leć do jakiegoś mądrego! Do Wołoduchy chociaż! Niech okadzi! Szkoda mi kurek bardzo. Nowe to już nie będzie to samo...
OdpowiedzUsuń..a moze to nie lisy ,czy psy ,a poprostu zlodziej zrobil sobie "zakupy" na swieta :( Oj ,oj !!! strata taka :( i do tego ten wypadek z drzwiami ..a na cholere ,ze tak brzydko powiem te ciezkie drzwi u gory ? nie lepiej klape zrobic ze sklejki i steropianem okleic ? Wspolczuje bardzo Ci ...a swieta beda ,bo nastroj sie liczy ,a jak stanie choinka ,to reszte pomalutku zrobisz ..Nie dajmy sie zwariowac ...do swiat jeszcze troche czasu ....ja gotowac bede w poniedzialek ,a dokoncze we wtorek ..no przeciezz wigilia jest wieczorem ,co nie ?Zycze poprawy zdrowia i trzymam kciuki co by juz lepiej bylo !
OdpowiedzUsuńNie olewaj, ja dostałam kopniaka (od konia oczywiście) prosto w czółko i dużo miałam szczęścia ze nic nie było połamane, tylko krwi jak przy swiniobiciu. Sprawdzić lepiej i mieć spokój.
OdpowiedzUsuńPrzywaliłam łbem w rusztowanie - skończyło się na tomografii - idź do lekarza, nie czekaj, bo możesz mieć jakiegoś krwiaka nie daj Boże...
OdpowiedzUsuńKochane, dzięki za troskę. Już mi lepiej, praktycznie nie boli. Widząc, jacy są tutaj lekarze (czasem zdarzyło się bywać u nich), wolę nie iść, dopóki nie mam noża na gardle.
OdpowiedzUsuńOesssu, Jagoda, to czasem nie boli!
OdpowiedzUsuńSą takie krwiaki które dają objawy dopiero po 3 dniach a wtedy jest za późno-wiem to od kompetentnej osoby. Koniecznie jedź na urazówkę zrobić tomografię. Muszą przyjąć "z marszu". Naprawdę nie warto ryzykować.
OdpowiedzUsuńAndrzej
Wiem jak to jest. Sama ostatnimi czasy wolę ledwo zipać niż iść do lekarza. Tudzież liczyć na dobre dusze, co pomogą, za co z miejsca dziękuję :D I jeszcze komuś, ale to potem. O lekarzach i służbie zdrowia zdanie mam fatalne, ale uważaj na siebie i nie lekceważ skutków, które mogą być, choć ich nie widzisz i nie czujesz. Zdrówka...
OdpowiedzUsuńw tym roku dwa odchowane od pisklęcia stadka kur po 20 sztuk porywały mi jastrzębie. Trzecie przetrwało i mam jajka. Znam wiec ten ból...
OdpowiedzUsuńCo do urazu to dziewczyny maja racje ale... ja tez jak mam bialy fartuch a w nim konowala-psychopate zobaczyć to wole butelczyne wypic i samodzielnie zejść :-)
Dobra, trzy dni minęły, a ja ciągle żyję. Gdybym pojechała do lekarza, straciła bym czas i nerwy, a poza tym obśmialiby mnie jak norkę, gdybym zjawiła się z powodu guza na głowie. Trzy lata temu moja matka zaczęła nagle wymiotować krwią, też na dzień przed Bożym Narodzeniem. Zawiozłam ją na pogotowie i do tej pory pamiętam wymysły i sarkazmy oraz obraźliwe słowa, jakimi przyjął nas tamtejszy lekarz, mimo że jej ciśnienie przekraczało 200 jednostek! Mówiąc krótko zarzucił nam kłamstwo i "stare baby lubią zwracać na siebie uwagę chorobami, bo inaczej już nie mogą". Trzymał nas nocą przez kilka godzin w obskurnej, zimnej poczekalni. Powiedziałam sobie, że nigdy więcej, o ile będę w stanie ustać o własnych siłach. No i chyba dobrze zrobiłam tym razem - czułam, że poza stłuczeniem nic mi nie jest, a przynajmniej uniknęłam dawki szkodliwego promieniowania.
OdpowiedzUsuńKrysia, duuuuuuuuuużo zdrowia. Z chęcią dołączyłabym do chóru, który wysyła na profilaktyczne rtg. Jednak wiem, że i tak wszystko w Twoich rękach. Sama tez stoje prze dylematem, gdybym miała na stałe zamieszkać na wsi, to gdzie w okolicy znleźć lekarza - pokrewna duszę. To jest wyzwanie. Mam nadzieję, że się da. Życzę mimo wszystko wspaniałych Świąt, pachnącej choinki, bogatego Mikołaja i na Nowy Rok 2014 jak najwięcej miłych niespodzianek.
OdpowiedzUsuń