wtorek, 22 października 2013

Przygotowania do hibernacji

     Muszę mieć w sobie coś z niedźwiedzia albo innego chomika - zimą zapadam w hibernację. Śpię dłużej, a jak nie śpię, to snuję się w stanie błogiego półsnu. Wszystko robię powoli, godzinami mogę patrzeć w ogień albo krople deszczu czy płatki śniegu. Zwykle mam wiele planów na to, co zrobię zimą, ale zwykle niewiele ich realizuję. Ot, siedzę sobie w cieple, coś tam dłubię szydełkiem czy igłą, wyjdę trochę na dwór, poczytam... Oczywiście, są normalne domowe obowiązki, ale mniej ich. Po prostu nic mi się nie chce. Na początku, kiedy ten stan mnie nawiedził, byłam przerażona, bo jakżesz to! Przecież trzeba ciągle pędzić, pracować, zdobywać...
      Popatrzyłam jednak na przyrodę, na nasze zwierzaki, które zimą głównie śpią i pomyślałam sobie: "A jeśli to właśnie jest stan normalny?" I odpuściłam sobie. A kiedy przestałam się spinać, to poczułam się tak fajnie! A z wiosną energia wróciła i pęd do pracy. Odtąd powtarza się co roku, a ja z przyjemnością sobie odpuszczam. Myślę, że prawie wszyscy ludzie tak mają, stąd te wszystkie zimowe depresje i choróbska - bo organizm potrzebuje zwolnić i wyciszyć się, a świat mu nie daje. Odeszliśmy od naturalnych rytmów.

     Rady, które Wam tu daję, też wynikają w pewien sposób z lenistwa. Ogród jest duży, a nas tylko dwoje i to już niemłodych, więc ciągle główkuję, jak tu zrobić, żeby się nie narobić, a mieć. Niektóre z tych pomysłów pokrywają się z najnowszymi trendami, więc chyba coś jest na rzeczy.

    Proszę tylko, nie zrozumcie mnie źle - to NIE JEST JEDYNA SŁUSZNA METODA uprawiania ogrodu, to jedna z wielu metod, która w moim wypadku się sprawdza. Można mieć przepiękny, ekologiczny ogród, przekopując go łopatą lub widłami, albo nawet kultywatorkiem (uważam, że przy naszych glebach, głębokich i raczej lekkich, płytkie przekopywanie nie jest szkodliwe, a dobrze pomaga wyciągnąć korzenie chwastów, ale jest bardzo męczące, a tego staram się unikać). Nie musi się budować wałów czy podniesionych grządek - bardzo dobre wyniki uzyskuje się, nawożąc kompostem. Tyle tylko, że jest z tym więcej pracy.

    Tak w sumie to jestem super podejrzliwa do wszystkich "jedynych słusznych" idei. Stosuję zasadę "primum non nocere" - po pierwsze nie szkodzić, reszta wynika z przystosowania się do natury naszego ogrodu.

    Co jest szkodliwe? Po pierwsze wszystko to, co nienaturalne, co burzy delikatną równowagę biotopu. Czyli wszelka agresywna chemia (nawozy, środki "ochrony" roślin itp.). Pochodzi ona przecież w prostej linii od gazów bojowych... Następnie - głęboka orka i ciężki sprzęt, ale to raczej odpada w małych ogrodach. Po trzecie - monokultury i sadzenie przez kilka lat tych samych roślin w tym samym miejscu - pustynia biologiczna.

    Naturalne i ekologiczne środki tez mogą być szkodliwe. Przykładowo - zbyt intensywne nawożenie gnojem czy gnojówkami przyczynia się do nadmiaru azotanów podobnie, jak nawozy sztuczne. Podobnie wapnowanie. Wapno jest szybko wypłukiwane z gleby, jeśli więc wapnujemy ziemię, następuje swoista huśtawka: nadmiar wapnia - mało wapnia. Mikroorganizmy giną, bo są przystosowane do pewnego stałego PH. Najpierw trzeba wiedzieć, czy w ogóle jest sens wapnowania - większość warzyw lubi lekko kwaskowatą glebę, Jeśli jednak chcemy wapnować, to lepiej to robić dolomitem czy popiołem drzewnym, które działają łagodnie i długodystansowo, a oprócz wapna zawierają inne mikroelementy.

    Znam wiele przepisów na ekologiczne środki ochrony roślin i ... prawie nigdy ich nie stosuję. Jedynie ziemniaki i pomidory pryskamy na początku lata miedzianem, w ten sposób są odporniejsze na choroby. Stonkę wolę zbierać ręcznie. We wszystkich innych przypadkach ogród, gdzie panuje równowaga biologiczna, sam sobie daje radę. Wolę posadzić lawendę obok róż, niż przygotowywać im wymyślne wywary i gnojówki. Agrest, który co roku łapał mączniaka, rośnie zdrowo w towarzystwie jałowca i świerka. Miałam atak mszyc - zanim zdążyłam złapać za jakikolwiek środek do pryskania - pojawiły się stada biedronek i złotooków i po mszycach śladu nie zostało.

    Odpowiada mi rola strażniczki równowagi. Bardziej, niż rola dumnego właściciela, narzucającego swoją wolę nieposłusznej ziemi (bardzo niesłuszna postawa). Najpierw trzeba zmienić coś w sobie, przestawić to pokrętło, które twierdzi, że od nas wszystko zależy, że jesteśmy panami, królami i że wszystko musimy wiedzieć lepiej. Natura wie lepiej i dlatego my lepiej wyjdziemy, jeśli zamiast ją gwałcić, żeby było "po naszemu", będziemy się od niej uczyć i robić zgodnie z jej zasadami. Przynajmniej ja dobrze na tym wychodzę. Pracy mam mniej, plony lepsze, a serce i głowę spokojne.
Czego i Wam wszystkim życzę.


13 komentarzy:

  1. A gdzie napisałam, że nie można obserwować czegoś?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zimowa hibernacja jest jak najbardziej naturalna. Zrozumiałam, kiedy zaczęłam żyć "normalnie", tzn przestałam wstawać w zimie przed 5 rano.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ano, Wiedźma Babulinka do usług :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Poznałam, już kawałek czasu temu, przez Kretowatą. Jak tam psia młodzież?

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podobnie postępuję z moim ogrodem. Czasem jakaś gnojówka z pokrzywy, ale generalnie ogród radzi sobie sam. Nie sadzę w nim cudów na kiju, jedynie to, co praktycznie samo rośnie. Jest dobrze tak, jak jest. Nie marzę o wersalskich ogrodach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z ciekawością czytałam wszystkie Twoje porady na KW i cieszę się, że trafiłam tutaj :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń