Nadszedł taki błogosławiony czas, że po posiłek człowiek udaje się do ogrodu i sadu. Mimo, że sztywne kolano i inne bolesne przejścia przeszkodziły mi tego lata w wykonywaniu na czas odchwaszczania i innych zabiegów, mimo powtarzających się upalnych okresów suszy, ogród wydał piękny plon. Zapełniają się słoiki, piwniczka i spiżarnia. A ze mną jest już dużo lepiej.
Pięknie obrodziły pomidory, buraki, dynie i wiele innych smakowitości. Dynie rozsiały się nam nawet na dziko pod drzewami i krzewami, gdzie Pierre położył świeży kompost. Rosły przez lato, a teraz je zjadamy. Dobre są, nie gorzkie i wyraźnie w typie swego gatunku - Amazonki, Hokkaido i dynia olbrzymia.
Skubię sobie maliny Polana, po raz pierwszy od kilku lat. W poprzednich latach susza nie dopuściła do zawiązania owoców.
Jabłka są pyszne i urodziwe, mimo, że jest nieco więcej chorych, niż zwykle. Ale i tak wystarczy i dla nas i dla sąsiadów.
Piękne, miękkie światło przelewa się przez liście, zachęcając do spacerów. Powietrze pachnie ziołami i kwiatami. Próbujemy już pierwszych winogron. Jeszcze jest zielono i ciepło, dopiero pierwsze przebłyski żółci i brązów wśród liści. Dzika winorośl ma kolor burgunda.
Po sprzątnięciu wszystkich ziemniaków mieliśmy spore kawałki ziemi oczyszczone, zasilone popiołem drzewnym i czekające na kołderkę z liści. Na jednym zagonie zasieliśmy szpinak, sałatę i rzodkiewkę. Rzodkiewka jest jeszcze niewielka, ale może zdąży przed mrozami, ma wielkość ziaren fasoli. Szpinak w zasadzie nadawał by się na młodziutkie listki i chyba część z niego wyrwę w tym celu, bo wzeszedł za gęsto. Sałata malutka, późno wykiełkowała. Może urośnie jesienią, może dopiero na wiosnę. Wczoraj posadziliśmy czosnek ozimy między rzodkiewką a sałatą.
A drugi zagon po ziemniakach też doczekał się lokatorów. Byłam wczoraj w naszej pobliskiej "Mrówce" po słoiki i zakrętki i patrzę: leży sobie dymka na półkach. Przyglądam się bliżej, a tam pisze jak byk "Dymka ozima do sadzenia jesienią". No to kupiłam dwie siateczki i zasadziliśmy na brzegu zagonu. Teraz się zastanawiam, czy nie posiać też marchewki ozimej. Słyszałam o takiej praktyce, ale nigdy tego nie robiłam. Zobaczymy.
Rano zagotowałam wielki gar leczo z cebuli, papryki i pomidorów, zrobiłam sok jabłkowy na szybkie wypicie w wyciskarce wolnoobrotowej (inne niszczą enzymy i witaminy), zebrałam zioła, których wielki pęk pachnie teraz w domu. Werbena, szałwia biała do okadzania i zwyczajna do kuchni (kadzić też nią można), rozmaryn na rozproszenie smuteczków jesiennych. Zrobiłam obiad. Teraz pójdę odpocząć na huśtawce i cieszyć się kolorami i zapachami pierwszego dnia jesieni.