Naprawdę przyszła wiosna w swój dzień! Dziś wprawdzie było mokro i deszczowo, ale ciepło. Po niebie przesuwały się szybko deszczowe chmury na przemian z niebieskimi okienkami. Już prawie zapomniałam, że niebo jest niebieskie, bo od tak dawna go nie widziałam. A pod nimi wielopoziomowy balet ptaków rozmaitych sylwetek i maści.
Trawa, dotąd szarobura, nieśmiało zmienia odcień na zielony.
Cała okolica wonieje gnojówką, którą użyźnia się łąki. aby więc pozostać w tej samej nucie zapachowej wywoziłam dziś gnój z owczarni i roztrząsałam go w foliakach. Nie skończyłam jeszcze, bo okazało się, że przedtem muszę wyrwać całą plantację perzu spokojnie tam zainstalowanego. Gnój przykryję słomą i liśćmi, zmagazynowanymi od jesieni. Porządnie podleję. Kiedy przyjdzie czas sadzenia pomidorów i papryki, będzie już dobrze przekompostowany.
Skrzynię długości 10 metrów w starym tunelu wzbogaciłam tylko kompostem, bo zamierzam tam siać nowalijki. Porządnie też podlałam - skrzynia wysycha migiem. Przez noc woda się wchłonie, jutro znowu podlewanie, a pojutrze wysiew rzodkiewek, sałaty itp.
Przebiśniegi już kwitną na zabój, rozsiały się w różnych dziwnych miejscach w ogrodzie. Krokusy też już zakwitają. Późno u nas, ale cóż, taki klimat.
Jesienią zostawiłam w ogrodzie trochę pietruszki, kilka zapomnianych cebulek, pory. Wszystko to zbieram teraz, pachnące i zdrowe. Pietruszka ma już zielone listki, cebulki - szczypior. Kilkakrotnie zbierałam już szczypiorek z cebuli siedmiolatki. Dziś znalazłam całkiem wyrośnięte kępki roszponki. Chyba wyrosła pod śniegiem z nasion tych kilku roślin, które zostawiłam w tym celu. Często zostawiam różne sałaty, które wybiły w kwiaty, aby się rozsiały i wczesną wiosną mam niespodzianki.
Wystarczy te kilka stopni ciepła, a człowiekowi nie chce wracać się do domu. Tyle, że muszę i to dość często - kręgosłup nie żartuje, nogi też. Na szczęście wystarczy kwadrans odpoczynku i można ruszać na nowo. Niedługo będzie można odpoczywać siedząc w ogrodzie, chociaż u nas siedzenie na ziemi zawsze jest problematyczne z powodu mrówek. No nic, zawsze znajdą się ławki, pieńki i leżaki.
Dziś naprawdę poczułam, że jest wiosna. Już, teraz. Wcześnie w tym roku. Mimo że łąki za domem ciągle zalane wodą i pokryte łabędziami, mimo że mokro, to już jest. Nawet drzewa wyglądają jakoś inaczej - już się obudziły. A ja wiosnę czuję też w zmianie trybu życia i w przyjemnym zmęczeniu.
U Ciebie wcale nie późno, u mnie dopiero wyłażą krokusy a o sianiu czegokolwiek to mogę jeszcze pomarzyć, tyle co podniesione rabaty nie stoją w wodzie ale jeszcze nie czas. Piękna wiosna u Ciebie. :)
OdpowiedzUsuńU mnie też dopiero kwiatki się pokazują. A sieję w tunelu i w skrzyni, nie w gruncie. Tam jest dużo cieplej. Poza tym rzodkiewka i sałata są dość tolerancyjne jeśli chodzi o niskie temperatury.
UsuńU nas zapowiada się dzisiaj znowu piękny dzień, tak jak wczoraj... deszcze przeszły w nocy. Chociaż nie jest tak ciepło jak u Ciebie... szczypiorek ani pietruszka jeszcze nie odbiły... kwitną tylko krokusy :)
OdpowiedzUsuńA u nas ciągle pochmurno...
UsuńA ja posiłkami pietruszkę i zasądził SM czosnek wiosenny. Wysiadłam też szarlotkę. Po weekendzie pogoda na południowym zachodzie ma się zmienić na lepsze.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGoogle coś pozmieniało, miało być "zasadziłam".
UsuńCoś trn Twój "poprawiacz" mocno rozrabia.
Usuńczy Twój owczy obornik mogłabym zastąpić kurzym?
OdpowiedzUsuńMożna. Trzeba dać więcej słomy, bo kurzy ma o wiele więcej azotu.
Usuńaż kipi wiosną ten tekst...
OdpowiedzUsuńz przyjemnością zajrzałam :)
To tylko przedsmak, początek. Ale już jest.
UsuńI u mnie wiosennie, słonecznie było wczoraj. Dziś leje za to od 4 rano, ale za mokro u nas raczej rzadko bywa, zimą śniegu było niewiele, więc deszcz potrzebny. Ptakom deszcz nie prrzeszkadza, drozdy i kosy dają na całego, uwielbiam to. Tylko niestety ja w domu uziemiona właśnie przez kręgosłup. Nigdy nie miałam z nim większych problemów, a teraz skarpet ubrać nie mogę. Prawdopodobnie to tylko jakieś naciągnięcie i może przejdzie, masaż wczoraj miałam i jest ciut lepiej. Nie wyobrażam sobie, że miałabym wkrótce nie zacząć działać, tyle roboty czeka... Szczypiorek też u mnie ostatnio tak podskoczył, że można zbierać, a porozsiewał się wszędzie, niech rośnie. Pozdrawiam i życzę owocnego działania!
OdpowiedzUsuńU mnie niestety, nie minie. Trzeba działać z tym, co jest. Nie nadwerężaj się i nie zmuszaj - pamiętaj, że masz sama sobie wystarczyć jeszcze na lata.
UsuńMusi u Pani być super. Na pewno słychać śpiew wiosennych ptaków. Bardzo je lubię szczególnie wiosną. Chciałbym zapytać od kiedy sadzi Pani nasionka pomidorów? w zeszłym roku posadziłem za wcześnie. Czy jest sposób naturalny na zarazę ziemniaczaną która zaatakowała mi pomidory ostatnio. Na grzyb wiem miedzian, ale tego też wolę unikać. W takim ogrodzie dużym z dala od miast na pewno jest mniej stresu. Nie mam takiego szczęścia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPisałam o tym we wcześniejszych postach, ale powtórzę: pomidory sieję na początku marca, w kwietniu, jeśli jest ciepło, przenoszę sadzonki w doniczkach do tunelu do wysokiej skrzyni i przykrywam dodatkowo na noc, w maju wysadzam do gruntu. Jedynym znanym mi środkiem zapobiegającym zarazie jest tunel. Lub jakakolwiek osłona przed chłodem i deszczem. Bo zaraza występuje w momencie, kiedy różnica temperatur między ciepłym dniem a chłodną nocą jest dość duża, najczęściej w sierpniu. Zamykany na noc i otwierany na dzień tunel pozwala tę różnicę zmniejszyć. Chroni także przed deszczem (pomidory nie lubią mieć mokrych liści) i wiatrem przenoszącym zarazę.
Usuń