Bardzo lubimy soczewicę. Próbowałam ją już kiedyś posiać, ale nawet nie wykiełkowała, więc myślałam, że klimat jej nie odpowiada. Ale to chyba nasiona były lipne (jak wiele ostatnio) albo wysiałam za późno, bo w tym roku....
Najpierw dowiedziałam się, że na naszych terenach dawniej uprawiano soczewicę. Potem przeczytałam, że wysiewa się ją wcześnie, w tym samym czasie, co groch, czyli u nas w kwietniu. Nabrałam ochoty, żeby znowu spróbować. W kwietniu, kiedy widmo późnych przymrozków i śniegu odeszło już w niebyt, wysiałam garść ziaren zielonej soczewicy ekologicznej. Po prostu - wzięłam je z torebki przeznaczonej do spożycia, ze sklepu spożywczego.
Wykiełkowała nad podziw pięknie, wyrosła ładna i rozkwitła masą drobniuśkich kwiatuszków. Strączki też są malusie, na jedno lub dwa ziarna, ale jest ich dużo. Pojawił się problem, jak je wyłuskać.
Teraz zaczęła już więdnąć, więc Córka ją wyrwała, powiązała w pęczki i powiesiła pod okapem stodoły na dalsze doschnięcie. Tak tutaj po wsiach z dawien dawna robiło się z grochem i fasolą, więc pewnie soczewica też to dobrze zniesie.
Po uschnięciu zamierzam ją wymłócić kijem w płóciennym worku (stara poszewka na kołdrę). Już widzę, że jeśli ptaszory nie zeżrą mi nasion, to z jednej garstki będę miała dużą michę. Mniam!
Poznałam przy okazji sprzedaży konia takiego rolnika, który soczewicę sieje i zbiera w skali hektarów, a nie metrów kw. Zdziwiłam się, bo jakoś nigdy nie słyszałam, żeby soczewicę się uprawiało w Polsce. A tu proszę - nie tylko on, Ty też.
OdpowiedzUsuńGdzie jesteś, co robisz, i dlaczego Cię nie ma???
OdpowiedzUsuńa bo busz mnie zżarł, kurki z lasu dowaliły i w słoikach siedzę... A potem już padam ciepłym plackiem i nie mam siły myśleć...
UsuńUważaj, żebyś siebie samej nie zakręciła w słoiku i nie zapasteryzowała. :-) Szkoda by było.
UsuńMomentami czuję się, jakby to już się stało.
UsuńU mnie ogórki masowo obrodziły... Chyba je przepuszczę przez robota kuchennego i zrobię sobie maseczkę w wannie na całe ciało, bo już nie mogę na nie patrzeć.
UsuńAle odlot! Już Cię wyobrażam pływającą w tych ogórkach! Też mam za dużo, bo u nas, poza mną, nikt ich nie je. Mam też mini-ogóreczki, taki gatunek, nie korniszonki. Są łaciate jak arbuzy, ale smakują normalnie. Zrobiłam z nich korniszonki z papryką i innymi cebulami mini i mają duże powodzenie jako prezenty.
UsuńA mnie się udało, oddałam te moje ogórki Inkwizycji, bo jej własne nie za bardzo urosły. Ufff. Ale za to fasolka mnie napadła.
UsuńA moje rosną, rosną i rosną... Bym tak zrobiła, jak piszesz, tylko wanny nie mam.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo to odetchnęłam ,że długie milczenie Jagodo G. spowodowane jedynie nadmiarem plonów.
UsuńA u mnie nadurodzaj śliwek w dziewięćdziesięciu paru procentach robaczywych więc sprzątanie plonów dosłowne.