Czasem pochwalę się, że nie oglądam telewizji, ale to nie do końca prawda. Fakt, polskiej telewizji w ogóle nie znam, ale telewizor mamy i mój ci on ogląda, głównie zimą. Przede wszystkim francuską Arte, bo bardzo dobra jest. Dla niego to jedyny właściwie kontakt z ojczyzną i ze światem w ogóle. A przy okazji czasem coś ciekawego można się dowiedzieć. To jest kanał, który wyemitował "Świat według Monsanto" i "Zanim przeklną nas dzieci" i wiele innych reportaży, ciekawych i dających do myślenia.
Teraz zima, niewiele roboty, więc mój ogląda i przychodzi czasem do mnie podyskutować o tym, co go ruszyło. Dziś przyszedł z jakąś nową aferą w sporcie, przy okazji dowiedział się, ile zarabiają uznani sportowcy. I twierdzi, że nie rozumie: za czasów jego rodziców nie zarabiało się na sporcie - startowało się dla przyjemności zwycięstwa lub po prostu udziału, czasem dostało bukiet kwiatów, czasem jakiś prezent za zajęcie medalowego miejsca....
Potem rozgadaliśmy się o pewnych profesjach, które uwikłane są w duże pieniądze i sławę, a mój małżonek nie rozumie zupełnie, w czym są lepsze od innych, żeby tak być na świeczniku. Postawiliśmy sobie zwykłe pytanie: "Dlaczego tak jest?" I w tym momencie zobaczyłam taki obraz: Dziecko takie w wieku tuż przed nastolatkowym, zapatrzone w swojego bohatera.
Wiadomo, że dziecko czy młodszy nastolatek potrzebuje swojego idola, kogoś, kogo podziwia, czci i chce naśladować. Każde dziecko, chłopiec czy dziewczynka powinno utożsamiać się z jakimś wzorem.
Otóż podczas dzieciństwa naszych dziadków, rodziców, a także nawet jeszcze naszego, ci bohaterowie byli niezwykle konstruktywni. Bo kogo taki dzieciak podziwiał? Czasem bohatera wojennego (to akurat jest trochę dyskusyjne, ale jednak był to wzór honoru, odwagi i poświęcenia), czasem podróżnika czy innego łowcę przygód. Nie wiem za bardzo, kogo podziwiały dziewczynki, bo sama miałam dość męskiego idola czyli dzielnego Winnetou, ale nawet jeśli podziwiały księżniczki, to jak pozytywny wychowawczo może być taki wzór, wiedzą wszyscy, którzy czytali "Małą Księżniczkę".
Od takiego idola można było nauczyć się wiele wspaniałych, dobrych rzeczy, wypracować sobie charakter, nauczyć się żyć pięknie i dla innych.
Tymczasem kogo dziś wysuwa się jako idoli dla młodych charakterów? Przez sztucznie zawyżone zarobki są to uwikłani w afery dopingowe sportowcy, piosenkarze o schrzanionym życiu i wielu nałogach i anorektyczne modelki. Takie są wzory do naśladowania, proponowane naszym dzieciom. Na ile można wokół nich budować swój charakter?
Naszym dzieciom odebrano bohaterów, a podsunięto kukiełki.
Jako że moim idolem był Winnetou, zaczęłam interesować się życiem Indian, ich historią i wierzeniami. Czego się nauczyłam? Ano, bardzo dużo i do tej pory z tego korzystam: umiem chodzić po lesie bez jednego szmeru, znam zioła i sposoby budowania schronienia oraz przetrwania w niesprzyjających warunkach. Starałam się wypracować w sobie spokój i stoicyzm(jako osoba bardzo emocyjna miałam z tym problemy), odwagę, wytrzymałość na ból. Dzięki pracy nad tą wytrzymałością poleczyłam sobie wszystkie zęby, bo wówczas wizyta u dentysty była baaardzo bolesna. A sprawy głębsze? Cóż, szacunek do natury, poczucie jedności z nią i jej mądrości weszły mi w krew na dobre. A może krew rozpoznała to, co jej bliskie, po prostu?
A czy Wy mieliście swoich bohaterów, wzorce dzieciństwa? Czy czegoś Was nauczyli?
Jak myślicie, czy dzisiejsze dzieci jeszcze mają kogoś takiego? Poza plakatami aktualnych szansonistek i chwilowych gwiazd? Czy od nich można nauczyć się, jak żyć?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMoimi byli podróznicy "polarni" Amundsen, Peary, Cook, traperzy z książek różnych i poligloci. Dzięki takim zainteresowaniom hartowałam ducha i ciało od najmłodszych lat i zgłębiałam fleksję i składnię oraz fonetyke paru, co mi sie bardzo w życiu przydało i przydaje nadal.
UsuńMusiałam usunąć komentarz wyżej, bo mam kombinowaną klawiaturę, na której usiłuję pisać z polskimi znakami.
Pozdrawiam
Nie martw się polskimi znakami, i tak odczytamy. Widzisz, nie wiem, co teraz podsuwa się dzieciakom jako wzory, ale raczej nie podróżników, a szkoda.
Usuńsam nie wiem, Makgajwer był w pożądku ;)
OdpowiedzUsuńJak Wintu wino tam, to nie można zapomnieć o Tomku Wilmowskim... Kilka lat temu wpadłem na Heriota, jak bym wpadł w dzieciństwie to kto wie czy nie był bym dziś w zupełnie innym miejscu i czasoprzestrzeni...
Niestety pamięć to ja mam dobrą, ale krótka i wybiórczą więc trudno mi jednoznacznie stwierdzić kto był idolem, a kto jedynie inspiracją do zabawy... ot np taki Robin Hood, Scherlock Holmes- co ciekawe wszystko to postacie literackie, no może poza makgajwerem- oj przydało się w żciu, oglądanie MG to ważny punkt w CV do pracy przy scenografiach gdzie scyzorykiem i tasmą klejącą można zrobić.wszystko
Dzieciak jesteś, młodziak w porównaniu z nami.Wiesz, tak jak pokolenie mojej córki było ostatnim, które bawiło się na dworze, tak być może Twoje było ostatnim, które miało pozytywne wzory czy to do zabawy, czy do naśladowania. MG mocno ciągle w Tobie siedzi, specu od wszystkiego :)
UsuńZaczytywałam się książkami Arkadego Fiedlera. Zaczęłam interesować się puszczą amazońską, zwierzętami tamże, potem zwierzętami w ogóle. I tak mi zostało. Puszcza amazońska to jedno z moich niezrealizowanych marzeń...
OdpowiedzUsuńNo, też się nimi zaczytywałam. Ciekawie bardzo pisał. Ale wiesz, interesuje mnie, jakie wzorce mają teraz dzieciaki? Nie wiesz może?
UsuńNie wiem, Gorzka. Moja córka dawno dzieckiem nie jest, a wnuków ni ma. Wypadłam z obiegu. Ale zaryzykuję. Wzorcem jest... Justin Bieber (łaaaaa!!!), plastikowy, śpiewający cienko Ken. Potwierdzenie Twoich przypuszczeń, słów i przemyśleń.
UsuńHmm. Czyżby czytelnicy Gorzkiej Jagody mieli podobne autorytety?
OdpowiedzUsuńWinnetou, i inni Indianie;
Szklarski - trylogia o plemieniu Dakota,
Wiesław Wernic...
Tomek Wilmowski.
Podróżnicy, zdobywcy biegunów, jak u Pacjana....
Archeolodzy, odkrywcy starożytnych języków....
Uczyłam się języka migowego Dakotów z odcinków w "Świecie młodych", itp.itd. Hartowałam ciało i ducha podobnie jak Owca , znowu....
Syberia - Michał Strogow.
Ale plakaty Lady Pank i Kajagoogoo na ścianie wisiały, obowiązkowo.
Myśmy się jeszcze załapali na takie zdrowe zauroczenia, ale mam wrażenie, że teraz obserwujemy wielki upadek autorytetów, ich degrengoladę. I tych żywych i tych literackich.
UsuńAle taki na przykład Harry Potter wydaje mi się dość pozytywną postacią.
Usuńa wiesz, masz rację! No to jeden plus znaleziony. Bardzo się cieszę!
UsuńNauczyli, nauczyli, marzeń o dalekim świecie, odkryciach. Nauczyli też geografii i historii... Książka to była odskocznia i nagroda. Czytana często pod kołdrą z latarką. Czasem do rana. Chciałam być taką Nel i przeżywać przygody, karmić słonia z ręki. Włóczyć się z Tomkiem po świecie.
OdpowiedzUsuńNie wiem na kim wzorują się dzisiejsze dzieci. Moje już dorosłe, ale też z epoki mało czytającej, choć staralismy się bardzo zaszczepić. Dziewczynki widzę, że bawią się maszkarami typu monster, chłopcy rypią w gry komputerowe. Strzelają w tych grach do wszystkiego, co się rusza, albo siedzą na FB, nie wiem, co tam robią całymi dniami.
Mało kto czyta - czyli bohaterowie literaccy odpadają, nawet jeśli istnieją jacyś. Sportowcy, podróżnicy - też nie są na topie, zresztą idea sportu została zepsuta, kiedy w grę weszły duże pieniądze. Czyli co? Upadek autorytetów?
UsuńJa dla odmiany Old Shatterhanda wielbiłam. Pana Smugę. Hala Bregga z Powrotu z gwiazd. Potem Edwarda Snaitha. Robin Hooda. Hrabiego Monte Christo. Babskie wzorce to była Ania Shirley, Klaudyna, panna Lawenda, mnóstwo ich. Chciałam być kowbojem i chciałam być damą, nosić z gracją astry wpięte we włosy i strzelać z łuku, wspinając się po drzewach... Pomieszanie z poplątaniem. MOi chłopcy czytają namiętnie, ale jak ich pytam, kogo chcą naśladować z ksiażek, to oznajmiają zdziwieni: nikogo, to postać literacka..
OdpowiedzUsuńAle Mały powiedział: będę stolarzem, jak tata!
Widzisz, to takie piękne, kiedy wzór do naśladowania znajduje się w najbliższym otoczeniu... ale nie zawsze tak jest. Nie chodzi mi o to, kim chce się być, ale kto jest autorytetem, w pewien sposób idolem. Fajnie, kiedy jest nim własny tata, ale to tak rzadkie.
UsuńZdecydowanie Ania Shirley - nieraz sobie myślę, że wolałabym żyć w tamtych czasach.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o młodzież dwudziestoletnią to moja takowa czytywała i nadal czyta Tolkiena - Frodo i cała drużyna, Bilbo Baggins itd.
Jestem ciocio - babcią i pięciolatka na razie słucha, a co będzie czytać ? Nie wiem, pewnie to co mama zaszczepi jak dobrze pójdzie i będzie z tych czytających. Myślę, że są jeszcze takie dzieci, chociaż nie ma ich zbyt wiele. I jednak podejście do postaci z książek mają pragmatyczne, nie takie jak za naszych czasów.
Andziu, nie chodzi mi tylko o literackie postaci, ale o autorytety w ogóle, z różnych stron. A nawet więcej, niż autorytety - o wzory do naśladowania, o bohaterów niedościgłych, których można podziwiać. Czy tacy jeszcze istnieją?
UsuńAnia Shirley jak nic, ale tak naprawdę to Maria Skłodowska;) Jeszcze wtedy była pomnikowa, nie rozpustnica;) A dziś sobie myślę, że i inteligentna rozpustnica fajna;) Z chłopaków - nie będę oryginalna: Rudy, Alek i Zośka - mój szczep harcerski był im. Szarych Szeregów i to za głębokiej komuny;) Historię powstania i AK mam w małym palcu - cuda, panie, cuda;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Czy dzisiaj tacy bohaterowie jeszcze przemawiają? Jak wiele osób o nich pamięta?
UsuńMoim była Marion z Robin Hooda :D
OdpowiedzUsuńTo też piękny wzór.
Usuń