Miał być post o pomidorach, ale magiczna rzeczywistość ciągle mnie zaskakuje i zdarzają się tak piękne i magiczne spotkania i zdarzenia, że muszę najpierw o tym napisać.
Otóż jest nad Biebrzą magiczny rezerwat Trzyrzeczki. Pielgrzymujemy tam co roku wiosną, kiedy pod koronami drzew liściastych kwitną łany zawilców i przylaszczek, przetykane kokoryczą i innymi kwiatami. Bo las ten różni się od innych w okolicy tym, że jest głównie liściasty, jak to drzewiej bywało. Robią tam tez rzecz szaloną - otóż na podstawie analizy pyłkowej odtwarzają skład drzewostanu takim, jakim był kilkaset lat temu. I to łagodnie, powoli. wycinając pojedyncze drzewa i zastępując je innymi. Już przy leśniczówce, obok parkingu wita nas wielowiekowy, ogromny dąb. Bardzo majestatyczny. A podobnych, starych dębów jest tam ponad 100. Trudno słowami oddać klimat tego lasu, ale jest on niezwykły.
W drewnianej, pięknej leśniczówce mieszka Ania, czyli pani leśniczy. Znajoma moich znajomych, artystów Oli i Jana, mieszkających też niezbyt daleko od nas. A teraz to już nasza znajoma...
A było to tak: Ola zapowiedziała się do mnie z wizytą razem z córeczkami. Potem okazało się, że przyjedzie też Ania. A jeszcze potem, że u Ani gości Magda Bajarka (Baśnie Ludów Ziemi http://basnieludowziemi.wix.com/basnieludowziemi ) z córeczką. Cóż to była za miła wizyta! Na początku byłam bardzo onieśmielona, bo obawiałam się trochę, co tacy goście sobie pomyślą o moim zasuszonym ogrodzie i o nas... Zwłaszcza Maga, wielka Szamanka i cudowna opowiadaczka ... Ale się polubiliśmy od razu. Jakiś taki prąd przeszedł między nami, że nie trzeba było zbyt wielu słów.
Zostaliśmy zaproszeni więc na wieczór baśni do magicznej leśniczówki w magicznym lesie. Wyobraźcie sobie ognisko, maleńką grupę ludzi nadającą na tych samych falach, dźwięki lasu, zapachy... Nawoływania sóweczek, granie świerszczy. A potem Magda zaczęła opowiadać, a opowiada zupełnie niesamowicie. Zamyka oczy i zabiera nas w świat baśni, alegorii i mistycyzmu. Akompaniuje sobie przy tym na różnych instrumentach - szamańskim bębenku, dzwonkach, innych instrumentach, których nawet nie umiem nazwać.....
Bardzo trudno oddać na piśmie czar takiej żywej opowieści, dość, że mój Piotruś ze swoim ADHD siedział cichutko, oczarowany, mimo, że niewiele rozumiał.
Marzyłam od dawna, żeby posłuchać prawdziwego Baśniarza czy Baśniarkę i los mi to dał. A w jakim cudownym miejscu i w otoczeniu wspaniałych ludzi.
Jeśli Magda zagości gdzieś niedaleko Was, to serdecznie polecam.
Och, coś cudownego! Przezycie jak z marzeń, jak ze snu. Dokładnie sobie to wyobraziłam. Bajarka z jej melodyjnym głosem, skupienie, wzruszenie, muzyka dzwoneczków i będenków. Samym wyobrażeniem mozna sie nasycic, rozjaśnic od środka a co dopiero przezywajac to osobiście. Ciesze się, jagodo, żem ogaś tego doswiadczyć. Zycie bywa bardzo piekne, nieprawdaż?:-))*
OdpowiedzUsuńA ojejku, cudowne przeżycie aż westchnęłam sobie z czułością w sercu. Spotkanie z prawdziwym Bardem to wielki zaszczyt.
OdpowiedzUsuńI znowu wciągnęłaś mnie, Jagodo, w swój zaczarowany świat... Poczułam to i usłyszałam sercem. Dotknęłam tej magii leśniczówki i wieczoru przy ognisku, spotkania z ludźmi, które zbliżają i tak bardzo ubogacają czymś nowym, niecodziennym. Takie dary dostajemy nieoczekiwanie. Dziękuję Ci za to, że zechciałaś się tym podzielić...
OdpowiedzUsuńM.
Książę był na opowieści "opowiadacza" niedawno - ale tam było zupełnie inaczej: opowiadacz skakał, wył, przykucał - nie ustawał nawet na chwilę;) Po wszystkim padł jak podcięty - niezły wydatek energetyczny. O czym była opowieść, Książę Małżonek nie wie - opowiadacz mówił w jakimś narzeczu afrykańskim, ale wrażenie nieziemskie;)
OdpowiedzUsuń