Ponad dwadzieścia lat temu osiedliśmy w prawie 100 letnim domu otoczonym ugorem i kawałkiem starego sadu i postanowiliśmy stworzyć tu własny kawałek raju. Ogród jak najbliższy naturze, który zarazem nas cieszy i żywi. O tym ogrodzie i o tym, czego się nauczyliśmy tworząc go i pielęgnując jest ten blog.
czwartek, 11 września 2014
Zbieranie
Cichcem - milczkiem przyszła jesień i pora zbiorów. Spędzam dużo czasu w ogrodzie, a potem w kuchni. Spiżarka zapełnia się słoikami i butelkami, dając poczucie bezpieczeństwa.
Wykopałam kartofle z dwóch zagonków, na trzecim, w słomie, są jeszcze zielone łodygi, więc poczekają. W tej chwili mam około 3 worków. Plon zadowalający, ale do wydajności kartofli "ozimych" mu daleko. Najładniejsze z tych z zagonków są jednak te, które posadziłam w kopczykach z ziemi, a dopiero potem grubo przykryłam sianem. Bardzo smaczne są te nasze ziemniaczki, różnicę widać już przy obieraniu, bo są takie bardziej zwarte i jakby suchsze, niż te pędzone na nawozach. Mają o wiele mniej wody, a więcej suchej masy. A po ugotowaniu to jest niebo w gębie.
Marchewka udała się też pięknie, trochę gorzej pietruszka, jakaś taka słabowita. to chyba wina miejsca, na którym ją posiałam - niezbyt żyznego, bo jesion z lipą ciągną tam soki.
Kapusta też już gotowa do zbiorów, poza nią pory i selery. Plonuje późna fasolka zielona. Fasola na suche ziarno ma już suche strąki, które muszę szybko zebrać, żeby nie było tak, jak z grochem. Oprócz tego ma dużo młodych strączków, a nawet jeszcze kwiaty.
Ostatnie pomidory czekają na przerobienie na sosy lub leczo.
A w lesie są grzyby. Kilka słoiczków już stoi na półce, na kuchni kaflowej suszą się pierwsze wianki podgrzybków. Bardzo lubię wyprawy do lasu, błądzenie po coraz to nowych bezdrożach, z dala od miejsc odwiedzanych tłumnie przez grzybiarzy. Zawsze coś znajduję, często nawet udaje mi się zapełnić kosz od kartofli w 2-3 godziny. Kilka dni temu przeszła koło mnie jakaś para, głośno narzekając, że nic nie ma w tym lesie. A ja w tym czasie o kilka kroków od nich kosiła podgrzybki całymi rodzinkami... Aż zaczynam wierzyć, że las wyczuwa mój prawie że nabożny stosunek do niego i sypie mi w zamian grzybami. Bo ja kocham lasy. Mogłabym tam spędzać całe dnie, zwłaszcza teraz, kiedy uprzykrzone gzy już wyginęły. Dla mnie jest to jak kąpiel dla duszy, taka leśna medytacja.
Tyle rzeczy jest do zrobienia, do zobaczenia, do przeżycia. Miałabym ochotę się sklonować...
Świat jest taki piękny, tajemniczy. Barwy są nasycone, powietrze chłodno-ciepłe, upajające jak wino. Winne jabłka spadają z drzew. Słońce ukosem prześwietla pnie drzew. Motyle ucztują na astrach. Alejkami snują się anioły, pająki próbują je zatrzymać diamentowymi sieciami wczesnym rankiem. Jest pięknie. Jest dobrze.
Piszesz pięknie o lasach - tak właśnie jest, las wie, co do niego czujemy. Niesamowite było to odkryć, gdy przeczytałam w Błękitnym Zamku swoje własne myśli: "Lasy są jak ludzie - pisał John Foster - i aby je poznać, należy z nimi przebywać. Z przypadkowych spacerów, gdy trzymamy się dobrze udeptanych ścieżek, nie narodzi się nigdy bliskość. Jeśli chcemy się zaprzyjaźnić z lasem, należy mu składać częste i pełne szacunku wizyty o różnych porach; o poranku, w południe i wieczorem, wiosną, latem, jesienią i zimą. W innym razie nie poznamy go, jak należy, a wszystkie próby udawania nie zrobią na nim wrażenia. Las ma swoje sposoby trzymania obcych na dystans i zamyka serce przed zwykłymi spacerowiczami. Nie ma sensu szukać więzi z lasem z innych pobudek, niż szczera miłość. Las to rozpozna i skryje przed nami wszystkie sekrety. Lecz jeśli okażemy mu uczucie, będzie życzliwy i obdarzy takimi skarbami piękna i radości, jakich nie da się kupić ani sprzedać na żadnym targowisku."
OdpowiedzUsuńMyslę, że akurat przed tobą żaden las nie ma tajemnic, Jagódko:)
Wiesz, pierwszy raz w życiu przeczytałam "Błękitny Zamek" w bardzo szczególnym dla mnie momencie, kiedy myślałam, że w wieku 28 lat mam już życie za sobą i nic mnie w przyszłości ciekawego nie czeka. Bardzo mi wtedy pomogła ta powieść. A teraz, dzięki Tobie, wróciłam do niej już z nowymi oczyma.
UsuńJakie piękne i tajemnicze zdjęcia u Ciebie, ile jeszcze zdolności ukrywasz?
OdpowiedzUsuńpozdrowienia i uśmiechy przesyłam
Nie wiem, czy mam talent, ale umiejętności nabytych nie mam żadnych, jeśli chodzi o fotografię. Aparat też słabiutki. Tyle, że kocham piękno i przyrodę, więc to jakoś wyłazi na zdjęciach. A nasza kraina mocno tajemnicza jest, w ogóle.
UsuńWidzę droga Jagódko , że u Ciebie tak samo jak u mnie. Cały sierpień i teraz wrzesień spędzałam na zbiorach różnorodnych plonów i przetwarzaniu ich na taką skalę, że potem spokojnie mogę wszystkim obdarowywać :)) Bardzo to lubię :) Ostatnio suszyłam i marynowałam spore ilości grzybków. Codziennie, gdy dzieci wyjeżdżały do szkoły, brałam koszyk i szłam do lasu. Kocham las i tej miłości do niego uczę też moje dzieci. Zawsze w lesie czuję większą, silniejszą więź z Bogiem...nie umiem tego opisać.
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię, też mam trudności z opisaniem tego. Mówię po prostu, że chodzę do lasu, jak inni do kościoła.
Usuń