Tak sobie podśpiewuję, ciesząc się na warsztaty serowarskie w Kryłatce. To sąsiednia wieś, a Leśny Dworek mieści się w zabytkowym budynku dawnej szkoły i naprawdę w lesie. W tymże lesie, w którym co jesieni zbieram liczne koszyki grzybów. Będę więc miała wszystko tuż obok.
A na przekór wielkim korporacjom, to ja lubię robić, oj lubię. Znając dobrze właścicielkę Leśnego Dworku, wiem, że wyżerka będzie nieziemska - ta kobita ma smak absolutny, a zabawa jeszcze lepsza. No i cena, w porównaniu z innymi warsztatami, bardzo dostępna. Mam nadzieję, że rozpalą banię, coby się wypocić przed Wielkanocą, jak obyczaj każe. Pomalutku to my tu takiego czadu damy z naturalną żywnością, że niech świat się trzyma.
Teraz idę czarować pogodę, żeby nam dopisała. Bo po tej wyżerce trzeba będzie na spacery do lasu chodzić, żeby choć trochę spalić kalorie, coby ubrań nie zwężały nocami.
Gosia ma też warsztat tkacki, na razie prosty, na którym tka na początek chodniki, kołowrotek i len do przędzenia. Ja mam wełnę i szczery zamiar, żeby nauczyć się prząść. Znowu pewnie będzie się działo! Ale już trochę później, tak pod jesień.
Ja nie wytrzymam, wszystko fajne dzieje się na drugim krańcu Polski!
OdpowiedzUsuńWiesz, do tej pory miałam podobne wrażenie: że wszystko, co fajne, to na innym końcu....
UsuńMiłego spotkania zyczę , czaruję dla was piekny słoneczny dzień z wlkp :) Nulka
OdpowiedzUsuń/ dla mnie to naprawde "inny koniec " /
Oj, wicie, daleko jest względne. Niedawno nasza sąsiadka (rolnicy z dziada pradziada, żadne tam "salony") miała ochotę się przewietrzyć, więc szast-prast zapisała się z synem na wycieczkę do Paryża. Tam to jest już trochę dalej :)))). Tym bardziej, że dojazd do nas jest dość dobry, nawet z Poznania do Augustowa są bezpośrednie autobusy, wiem, jechałam :)))
OdpowiedzUsuńW autobusie mam morską chorobę ze wszystkimi bajerami. Mogę tylko samochodem i to ze sobą za kierownicą. Tylko wtedy mną nie telepie. A pociąg coś ze dwa dni się wlecze z przesiadkami... Do Paryża prościej. Wsiadam w samolot w Poznaniu i za dwie godziny jestem tam.
UsuńNiedawno moja mama objechała pół Australii, ponad 10 tysięcy kilometrów w trzy tygodnie ;-)))
UsuńMój mąż ma tak, jak Hana...albo sam za kierownicą, albo pociąg lub samolot. Współczuję.
UsuńJest to dosyć upierdliwe...
UsuńNiestety ja nie dam rady dojechać, ale może będzie jeszcze kiedyś okazja.
OdpowiedzUsuńPewnie będzie, jak nie to, to coś innego. :)
UsuńAle mam fajne sasiadki, "tylko" przez las! Pierwsze warsztaty chyba odpuszcze, bo bede miala dosc zajec przy budowie I ogrodzie. . Ale nastepne, tkackie interesuja mnie bardzo. A najchetniej to bym juz zostala calkiem u siebie! Kto wie?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Maria.
Kawałeczek :) Tkackie zajęcia to nasze prywatne hobby, nie warsztaty.
UsuńRobienie sera :) Marzenie. Robię jakistam ser, ale chciała bym porządny, taki jak potrzeba, żeby nie wychodził mi inny za każdym razem :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, chyba w tym ich urok, że za każdym razem są trochę inne.
UsuńJagódko, a jakie to sery będą? Zagrodowe? Fajnie będziesz miała na tych warsztatach i widzę jako organizatora Joasię z Siedliska pod Lipami, niezłe towarzystwo! Czekam na relację z warsztatów. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńBędą cztery rodzaje serów: mozarella, gouda, pleśniowy typu handkase i ricotta. Relacja będzie na pewno!
UsuńTo się dobrze bawcie u uczcie. Ja 5. kwietnia przędę w naszym wrocławskim ZOO. Bo jest wielkie strzyżenie i pokaz, co zrobić z tym runem. Też chcemy ładnej pogody, jako i Wy. Proszę w zaklęciach i czarach pogodowych nie zapomnieć i o prządkach z Dolnego Ślaska! Buziaki.
OdpowiedzUsuńP.S.
Mam problem tym kontem pocztowym yahoo. Odezwę się.
Czaruję! We Wrrrr. mam siostrzeńca, takiego fajnego. Załóż sobie pocztę na google, ja miałam w kilku miejscach i wszędzie były problemy, a teraz odkąd mam tę właśnie - spokój.
UsuńJagodo, ja w temacie wcale nie serowarskim, tylko sąsiad obdarował mnie 2 przyczepkami koziego obornika. Poradź, proszę, co zrobić z tą pryzmą obornika, prawie suche siano i bobki, teraz wlało w niego sporo deszczu; sąsiad radzi, przykryć folią, bo wypłucze z niego, co najlepsze; co niektóre dziewczyny blogowe radzą przysypać warstwą ziemi; do folii nie jestem przekonana, bo przecież musi być dostęp powietrza, warstwa ziemi to z kolei ciężka praca dla moich rąk, bo trzeba skądś jej nakopać i potem dowieźć i usypać; czy można ją po prostu zostawić bez niczego i czekać aż sobie przerobi, ewentualnie latem dosypać zielonej trawy? jeśli znajdziesz chwilkę, to proszę o odpowiedź i z góry dziękuję, a jeśli nie, to też zrozumiem, bo teraz pracowity czas; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMożna jeszcze podlać, w głębi na pewno jest suchy. Ziemia to dobry pomysł, ale skoro jest to dla Ciebie za ciężkie, to przykryj porządnie słomą. Lepiej nie zostawiać bez niczego, sąsiad ma rację. A najlepiej wykorzystać pomału do budowy wałów.
UsuńJeśli nie zaprzęgnę męża do pomocy przy kopaniu ziemi, to wykorzystam słomę; jeszcze raz dziękuję.
Usuń