Do umiaru i rozsądku można dodać jeszcze cierpliwość... Wszystkie te cechy potrzebne są i przydatne w ogrodzie. Ja sobie często powtarzam: "Człowieku, nie daj się zwariować!" oraz "Pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł".
Zaczyna się od siewów na oknach - nie ma co szarżować z ilością (chyba, że ktoś ma już wprawę i wie dobrze, co zrobi z nadliczbowymi sadzonkami). Maleńkie nasiona stają się dość szybko sporymi roślinkami, które pragną miejsca i światła. Lepiej mieć kilka tylko, a zadbanych, niż wiele byle jakich. Trzeba też liczyć się z tym, ile jesteśmy w stanie zjeść. O ile pomidory da się zagospodarować prawie w każdej ilości, o tyle gorzej np. z kalarepką. Zawsze kilka brakujących sadzonek można dokupić. Umiar należy też stosować w żyzności ziemi. Niemieccy biodynamicy wręcz polecają, żeby ziemia do sadzonek nie była zbyt żyzna, taka umiarkowana. Wtedy sadzonki są może mniejsze, ale mają dobrze rozbudowane korzenie i są zahartowane. Kiedy przesadzimy je na żyzną ziemię na zagonach, to szybko czują się jak w raju i rosną na potęgę. Natomiast te, które miały bardzo żyzną ziemię w doniczkach, są leniwe i przypominają rozpieszczone, wydelikacone dzieci. Trudno dają sobie radę na zagonach, nie chcą szukać pożywienia w głębi ziemi, chorują i marnie się rozwijają.
Przy siewie do gruntu potrzebna jest przede wszystkim cierpliwość. Często mamy ochotę siać przy pierwszych cieplejszych dniach. Tymczasem ziemia musi ogrzać się i osuszyć. W zimnej ziemi nasiona kiełkują powoli, często gniją. W ciepłej - kiełkują szybko i już po paru tygodniach nie widać różnicy między tymi wysianymi wcześnie, a tymi później. A późne wschody są lepsze. Temperaturą graniczną ziemi (ziemi, nie powietrza) jest +15 stopni. Poniżej nie warto siać, chyba że rzodkiewkę, która ma małe wymagania w tej dziedzinie.
Jeśli chcemy przyspieszyć moment siewu, ten najbardziej doniosły i wzruszający moment w życiu ogrodnika, to można postawić na wybranych grządkach mini-tuneliki (koniecznie otwarte na bokach dla wietrzenia) lub przykryć ziemię ciemną agrowłókniną. Wszelkie folie i inne takie, które nie przepuszczają powietrza i pary wodnej są do odrzucenia - więcej z nich szkody, niż pożytku.
Na wałach oraz w skrzyniach podniesionych grządek ziemia nagrzewa się szybciej, stąd ich rola w przyspieszaniu siewów.
Rozsądek i czujność przydają się zawsze, bo w przyrodzie nie ma rzeczy "jedynie słusznych". Na przykład tak fajna rzecz, jak ściółka - w przypadku bardzo wilgotnego lata spleśniała i gnijąca ściółka może być źródłem chorób, a nie pomocą. Są też rośliny, które nie lubią ściółkowania, jak np. marchew i cebula. Nie lubią też niedojrzałego kompostu.
Kompost. Do niego to trzeba mieć cierpliwość! Po pierwsze dlatego, że niedojrzały kompost zakwasza ziemię, dopiero w pełni dojrzały zmienia się w słodką próchnicę. Jest tez najlepszym, zrównoważonym nawozem.
A właśnie w nawożeniu należy najbardziej zachować umiar i rozsądek. Rośliny przenawożone, zwłaszcza azotem, mogą być tak samo szkodliwe, jak te pędzone chemią! Azotyny i azotany odkładają się w tych pięknych, rozbuchanych warzywach i szkodzą nam! Precz z guanem i płynnym obornikiem! Można czasem (raz na 10 dni) zasilić rośliny mocno rozcieńczoną gnojówką z pokrzyw (najlepiej z dodatkiem żywokostu) lub gnojówką z obornika krowiego. Dawka to 1:15 (czyli litr gnojówki na 15 litrów wody). Kuro Neko pięknie to opisała na swoim blogu, kiedy ryż z plantacji ekologicznych, ale intensywnie nawożony azotem, zalany wodą, zgnił nawet szybciej, niż ten z rolnictwa tradycyjnego, chemicznego. Natomiast ryż uprawiany naturalnie, bez uderzeniowych dawek nawozów, zamienił się w ocet i miał przyjemny zapach. Nie chodzi nam o wyhodowanie rekordowo wielkich warzyw, ale warzyw zdrowych.
Zdrowe warzywa mogą być dosyć bujne, ale w granicach rozsądku. Nie psują się zbyt łatwo, nie zawierają szkodliwych azotanów.
Podobnie umiar i rozsądek potrzebny jest w naszym stosunku do "szkodników" i chorób. Dopóki ich ilość jest niewielka i nie zagraża życiu rośliny, to są czymś naturalnym. Zmasowany atak szkodników świadczy zaś o jakiejś nieprawidłowości. Lepiej wytropić i usunąć przyczynę, niż rzucać się na ogród z całym arsenałem środków, choćby biologicznych. Jeśli ziemia jest zdrowa, a równowaga zachowana, to natura sama sobie poradzi. Pamiętam, jak kiedyś mszyce opanowały młode sadzonki karczocha. Normalnie atak zmasowany. Miałam przygotowaną gnojówkę z pokrzyw i czarne mydło, ale najpierw przez 2 dni był deszcz, potem musiałam na 2 dni wyjechać i nie mogłam przeprowadzić oprysków. Na piąty dzień lecę do sadzonek, a one są aż czerwone od biedronek i zielone od złotooków i ich larw (dorosłe złotooki żywią się czym innym, tylko larwy są mszycożerne). I tak mój ogród poradził sobie sam, bez mojej interwencji.
Zachowuję też umiar, rozsądek i zdrową nieufność do wszystkich nowinek. Nawet tych, okrzykniętych cudownymi. Nie ufam tak do końca EM-om, bo nie wiem dokładnie, jaka jest ta mieszanka, co w niej się znajduje i na ile jest ona zgodna z organizmami naturalnymi, żyjącymi w naszej glebie. Mikroorganizmy glebowe są różne, zależy to od stref klimatycznych, od rodzaju gleby itp. Ich różnorodność jest nieskończona. Jak więc mikroorganizmy wyhodowane w Azji mogą być odpowiednie do naszych gleb? Podobnie jest z florą bakteryjną w przewodzie pokarmowym. U każdego jest ona inna. Kto mi zaręczy, że wprowadzając nieznane mi mikroorganizmy, nie wprowadzam konia trojańskiego?
Natomiast wierzę w potęgę ziół i prostych środków, takich jak ocet owocowy, szare mydło, popiół. Znam przepisy na całą masę naparów i gnojówek, ale prawdę powiedziawszy robię tylko i jedynie gnojówkę z pokrzywy i żywokostu, którą czasem wzmacniam rośliny. Wolę zapobiegać, niż leczyć. A zioła sadzę wszędzie - na obrzeżach warzywnika, między roślinami na grządkach. Nadmiar ściętych ziół używam do ściółkowania. Takie podejście pozwala mi zaoszczędzić sporo pracy i nerwów, pozwala też na twórcze przemyślenia o tym, co zrobić, by plony były jak najzdrowsze.
Pomidory boją się zimnych nocy - więc uprawiam je pod osłonami, ziemniaki mają skłonność do zarazy - więc uprawiam je na wzniesionych grzędach, gdzie szybko schną i mają ciepło oraz unikam wielkich pól obsadzonych tą samą rośliną (z wyjątkiem truskawek). Kiedy coś nie chce mi rosnąc w jakimś miejscu, to staram się zrozumieć, dlaczego i zamiast na siłę podtrzymywać roślinę tam, gdzie jej się nie podoba - szukam jej miejsca bardziej odpowiedniego.
Dużo pogody ducha i cierpliwości Wam życzę!
W zeszłym roku ogórki zachorowały na jakąś chorobę grzybową, moje wszystkie wyschły, zanim wydały owoce; a moja siostra przywiozła od znajomej całą michę dorodnych, zielonych, wykształconych ogórków; z niejakim zdziwieniem zapytałam, co robiła, że nie dały się chorobie? pryskała je właśnie rozcieńczoną gnojówka z pokrzyw z dodatkiem zwykłych drożdży, i to żadnym opryskiwaczem, tylko zwykłą miotłą sorgo; co dawały te drożdże, nie mam pojęcia, ale pomogło; będę i ja próbować w tym roku;
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie.
Na wszelki wypadek nie siej ogórków w tym miejscu, gdzie wystąpiła choroba, ale jak najdalej od niego.
UsuńTak zrobię, dzięki.
UsuńI widzisz, dlaczego jak rozpaczam nad górą gnojową, że jej do Polski nie zabiorę!... Świeżej produkcji nie użyję przecież, a moja góra ma miejscami 3 lata... :)
OdpowiedzUsuńWiesz, rozumiem Cię. Jak z mojej rodzinnej miejscowości komuniści wysiedlali mnichów-ogrodników, to ci też zabrali ze sobą wagon kompostu (niektórzy mówią, że więcej, niż jeden). Ale nie puacz ziaby, dobrze skompostowany gnój rozkłada się szybko - jeśli zaczniesz tego roku na wiosnę, to w przyszłym roku może już być gotowy..
UsuńWłaśnie dostałam przesyłke z nasionami drapacza, piołunu i bukwicy i jak tu wytrzymać do czasu kiedy gleba będzie miała te 15 stopni. Słońce świeci ptaszki śpiewają aż by się chciało pogrzebać w ziemi. Posadziłam bulwy tredownika bo właśnie dostałam i co ja widzę, czosnek ma już 3 centymetrowe listki, oby nie zmarzły. Ja mam chyba właśnie tendencje do nagorliwości z tym nawożeniem. A jak poznać że kompost jest gotowy? Robiłam gnojówkę z pokrzywy, ale żywokost trzymam na leczenie stłuczeń i kości, nie słyszałam o zastosowaniu go do nawożenia, proszę o rozwinięcie tematu jeśli będzie Pani mogła... Tym czasem nazbierałam pączków aby uzupełnić trochę witamin i minerałów. ps. miodunka już prawie kwitnie forsycji też nie dużo trzeba :) pozdrawiam - Aga
OdpowiedzUsuńKompost jest gotowy, kiedy wyglądem i zapachem przypomina czarnoziem, pięknie pachnie leśną ściółką i nie ma w nim dżdżownic. A wszystkie kawałki drobne są rozłożone. Może się trafić, że większe kawałki (gałązki itp.) nie rozłożyły się jeszcze,natomiast cała reszta jest już gotowa, wtedy można je odsiać. Żywokost zawiera dużo potasu (podobnie jak wrotycz), którego pokrzywa ma niewiele. Za to pokrzywa zawiera azot i żelazo oraz mikroelementy, dlatego razem się uzupełniają. Czekając na rozgrzanie się ziemi, można siać na oknie i w inspektach.
UsuńKiedyś w Polsce na Litwie i zapewne Białorusi rosły konopie. ("Pan Tadeusz") Kobiet siały je na miedzach chroniące grządki. Mówię o konopi europejskiej siewnej włóknistej inaczej mówiąc. Nasiona są dostępne w Poznańskim Instytucie. Ale do rzeczy konopia chroniła grządki od mszyc gąsienic i innych owadów. W czasie drugiej wojny światowej niejeden partyzant zawdzięczał jej życie. Bo psy policyjne traciły w jej pobliżu ślad. Dziś następuje renesans konopi można ją siać bo się opłaca, jak czytałam najmniej trzy hektary. Są punkty skupu już i w Polsce. Wylano dziecko z kąpielą zakazując w Polsce konopi choć u nas marihuana - konopia Indyjska nie rośnie. Namawiam do dywersji u siebie na blogu :) bo istnieje zapis nakazujący policji udowodnienie że znalezione na polach konopie są indyjskie nie nasze polskie siewne.
OdpowiedzUsuńhttp://elkiblog.pl/index.php/zapomniana-i-zakazana-wiedza-pestycydy/
Kilka POLSKICH nasion wysiałam u siebie na działce, uchroniły mi ładnie róże a była na nich masa mszyc. Biedronki zjadły ptaki mało ich było nie dawały rady. Za to urodzaj ślimaków pięknie żabki regulowały, bardzo o nie dbam, dowiedziałam się co potrafią z programu TV Jamesa Olivera gdy przed kamerą pocałował żabkę mówiąc: "idź córcia ślimaki czekają". :))
Pozdrawiam wszystkich ciepło i Ciebie Jagodo wcale nie gorzka. :)
Przepraszam zapomniałam dopisać że konopia jest doskonałym nawozem, daje ziemi wszystko co ona potrzebuje. Sieją rolnicy jak czytałam potem zakopują i mają pole świetnie nawożone. Sama nie potrzebuje żadnych nawozów ani oprysków. Kto ma więcej ziemi kilka hektarów, może się zwrócić do gminy o pozwolenie na wysianie konopi potem procedura jest ... ale tam przecież jest porządnie opisana na forach. Podobno się opłaca. :))
UsuńJagodo, latem mam wokół domu dużo donic z kwieciem wszelakim. Są to pelargonie, begonie, niecierpki. Też można je nawozić gnojówką z pokrzywy? I jak często? Kupuję nawozy gotowe, takie np. "do pelargonii", ale odnoszę wrażenie, że one nie bardzo im służą. Nawożę średnio raz w tygodniu.
OdpowiedzUsuńDo kwiecia wszelakiego świetna jest gnojówka z krowich placków z dodatkiem popiołu (dla potasu) z drewna. Jeszcze lepszy jest "sok dżdżownicowy", o którym niedługo napiszę.
UsuńDzięki, czekam cierpliwie, jeszcze nie sadzę!
OdpowiedzUsuńMnie już też zaczyna nosić gdy taka cudna pogoda i ciepło. Planuję co posadzić w tym sezonie w warzywniku, parapety już gotowe :-)
OdpowiedzUsuńtez robie gnojowke z pokrzyw, ale nie tylko. Około
OdpowiedzUsuń50 % musi byc innych roslin, jakie akurat sa pod
reka- rumianek, arcydziegiel, cos w podobie
dzikiej pietruszki i inne mi nierozpoznane. Niech mi
mowi kto chce, uwazam ze taki roznorodny
material jest lepszy. Mysle ze to co rosnie na mokrej glebie, jest z reguły bogate m.in. w azot. W tym roku ulepiłem se 3-komorowe koryto betonowe
na ten płyn. Zeby nie rozdrabniac sie z
plastikowymi wiaderkami. Jesli jestes w posiadaniu
kogos płci męskiej, to takie coś zasugeruj