U nas normalnie zimowo, czyli mrozi (7 na minusie), sypie i trochę wieje. Całkiem niezła pokrywa białego puchu się zebrała, od razu w domu zrobiło się cieplej i zaciszniej. Za oknem gile dokazują w krzewach pęcherznicy, psy i koty oraz mój mąż leżą w rozmaitych kątach domu, mąż na kanapie jednak, nie na dywaniku. Ogień pod płytą i w kozie w dużym pokoju pogaduje sobie i potrzaskuje. Taki tam zimowy obrazek, prawie bajkowy. Niby nic, ale ja go już kiedyś widziałam, tyle że w wyobraźni, w tęsknocie. A potem to, co wymarzyłam, dopieściłam w sferze ducha, stało się ciałem.
Niektórzy dziwili się, że Saba tak szybko znalazła dom i taki porządny - a ja wiedziałam, że taka suma połączonych dobrych myśli musi dać rezultat. To dzięki Wam wszystkim, którzy pomagaliście, udostępnialiście i okazaliście zainteresowanie.
Wierzę, że myślami i pragnieniami można kształtować do pewnego stopnia własną rzeczywistość. Nieraz tego doświadczyłam i wiem, że obowiązują przy tym pewne reguły. Po pierwsze - nasza podświadomość nie zna słowa "nie", więc, więc kiedy myślę "żebym tylko NIE spadła z drabiny", to ona słyszy to "żebym spadła z drabiny". Należy więc tak formułować nasze myśli, aby były obrazami pozytywnymi, a nie zaprzeczeniami.
Kiedy Sylwia chciała pozytywnymi wibracjami naładować wodę (w końcu każda myśl jest zjawiskiem elektromagnetycznym, dającym się mierzyć), na pewno nie tylko powtarzała słowa o wdzięczności i miłości, ale też starała się te uczucia w sobie wzbudzić. Samo powtarzanie słów nie działa, chodzi o prawdę uczuć. Rezultat mogła sama stwierdzić od razu.
No właśnie - uczucia. Powinny być, powinny też być pozytywne. Wiadomo, że posiłek ugotowany z miłością i w spokoju ducha jest smaczniejszy. Obraz, który wywołujemy z miłością - spokojnego domu, pięknego ogrodu, zdrowego dziecka ma duże szanse spełnienia się. Jednak zauważyłam, że zbyt gwałtowne, pomieszane uczucia czy raczej pasje, bardziej przeszkadzają, niż pomagają w tworzeniu. Najfajniejsze są spokojne, pogodne wizje, one też najczęściej się realizują.
Jeśli jednak tylko myślimy, a nic nie robimy, wizje i marzenia pozostają tylko w sferze podświadomości. Powinniśmy być czujni, zobaczyć okazję, jaka się nam zaprezentuje i zabrać się do roboty. Powracając do porównania z posiłkiem - sam się nie zrobi, to my musimy go robić z odpowiednim nastawieniem. Dopiero wtedy jest udany.
Niekiedy, niesieni świętym oburzeniem i zapałem, rzucamy się do walki z czymś albo o coś i dziwimy się, że nie przynosi rezultatów. To coś, wrogie i paskudne, wydaje się natomiast coraz bardziej rosnąć w siłę. Otóż tak jest, bo to zjawisko na ogół jest na tyle silne, że potrafi "żywić się" naszymi emocjami - strachem, obrzydzeniem, poczuciem krzywdy, niechęcią. Zamiast zwalczać nienawistne, to je wzmacniamy. Jaka jest na to rada? NIE KARMIĆ POTWORA. Stwierdzić, że nie jest wart, by tracić nasz cenny czas na niego i zająć się tworzeniem pozytywnej, dobrej wizji i pracować nad nią.
Czyli najlepiej zająć swoje myśli i uczucia, a także ręce tworzeniem czegoś dobrego, harmonijnego i nasyconego dobrymi uczuciami. Taka prosta higiena magii codziennej.
Mam wrażenie, że świat dzisiejszy próbuje za wszelką cenę sprawić, żebyśmy byli, na odwrót, przesyceni złymi myślami i niechęcią. Nie mówi się o tysiącach dobrych, cudownych rodziców, zapewniających swoim dzieciom szczęśliwe dzieciństwo. Mówi się o tej jednostce na milion, która zabiła swoje dziecko. I to mówi się bez przerwy. Nie mówi się o ludziach, którzy zrobili coś pięknego i dobrego (albo rzadko), a o tych, którzy robią źle. Nawet ci, którzy odwołują się do świętego oburzenia ludzi i ich chęci zmiany na lepsze, bazują na wywoływaniu w nich złych emocji i agresji. Dla mnie wszyscy oni są podejrzani. Jeśli ktoś chce nas pogrążyć w beznadziei i narzekaniu, to tak naprawdę wcale mu nie chodzi o nasze dobro. Oni nie są warci naszej uwagi.
Ogród jest bardzo wdzięcznym teren do rozwijania naszych sił s-twórczych. Każdy, kto próbował wymyślać plany, dobierał nasiona i rośliny, doświadczył uczucia błogostanu, które towarzyszy dobremu tworzeniu. Podobnie jest z rzeczami wykonanymi ręcznie: szyciem, haftem, pracą w drewnie czy w kamieniu, w glinie.... i innymi, gdzie pracują nasze ręce i głowa.
Niech nam się spełnią nasze dobre, piękne wizje. Niech już w przyszłym roku rozkwitną najpiękniejsze kwiaty, najsmaczniejsze owoce i warzywa!
A kładąc się spać, pomyślmy z wdzięcznością o domu, który nas chroni, ogniu, który nas grzeje i posiłku, który buduje nasze ciało. Oraz o tym człowieku obok, który po prostu jest....
Ech, jak ładnie to wszystko ujęłaś w słowa. Toteż nie mogę się już doczekać ogrodu z wiosną.
OdpowiedzUsuńMasz czas poplanować, pooglądać katalogi itp. :)
UsuńCzasem myśli napływają i trudno nad nimi panować, wyszpiegowałam że to tak jakby nie wszystkie moje :)). Wszystkie moje a dając im uwagę wzmacniam i podkręcam. Łatwo się usprawiedliwiać. :)
OdpowiedzUsuńLubię czytać Ciebie, dużo się dowiaduję a i napisz o tej motyce z pozycji tylko pochylonej łatwiej mi z chwastami będzie. Bo w zeszłym roku to idąc z chwastami w ręku, udawałam że pod ich ciężarem takam skrzywiona jest, w pół :) a to w razie gdyby któryś sąsiad się zainteresował moim krokiem mało posuwistym. :)
Poczytam Twój blog i też koleżance w Bieszczadach podrzuciłam, ma hektar do uprawiania, ona też miastowa całe życie miastowa. :) Patrzyłam jak w podskokach z taczką leciała, śmiejąc się od ucha do ucha. :)
Serdecznie pozdrawiam. :)
Bardzo mi miło takie wieści czytać. Inna znajoma dziś powiedziała, że już balię na mini stawek szykuje. Radzę koleżance przeczytać najstarsze posty, tam jest sporo o zakładaniu ogrodu na ugorze, bo staram się tak trochę po kolei pisać.
UsuńTo ja szykuję balię :) Była podstawiona pod kran podwórkowy, a teraz została bez przydziału. Duża, szeroka, teraz dostarcza mi uciechy, jak z nią tak w myślach "latam" po ogrodzie i "ustawiam" w potencjalnych miejscach.
UsuńJagodo, jesteś moją nieustającą inspiracją.
I nawzajem... A mnie ciesz to, jak twórczo korzystasz z tych pomysłów, przekształcasz je i udoskonalasz. Choćby pomysł z "kanapkami" - we Francji ostatnio sporo o tym mówią i nazywają je "lasagne", bo prostokątne i warstwami. Tak to jest, jak się wychwytuje pomysły "z powietrza" czy tam z kolektywnej podświadomości hi hi hi
UsuńToteż chyba zacznę robić moją spódnicę z łowickiego pasiaka. :-)
OdpowiedzUsuńAgniecha będzie w paski (przynajmniej od pasa w dół) - chciałabym to zobaczyć!
Usuń'Prosta higiena magii codziennej' - jak pięknie to nazwałaś, jak trafnie.
OdpowiedzUsuńZaglądam do Ciebie od niedawana, trafiłam jakoś przypadkiem. Pewne rzeczy dzieją się wtedy, kiedy powinny :)
Jesienią kupiłam zapuszczony potwornie ogródek działkowy, który od początku chciałam prowadzić i pielęgnować metodami biologicznymi. U Ciebie przeczytałam o kalendarzu biodynamicznym i Marii Thun . Nie mam bladego pojęcia o ogrodnictwie, ale mam już 'Dni siewu' na ten rok i bardzo dużo chęci. Już nie mogę doczekać się wiosny.
Pozdrawiam :)
Też pozdrawiam! To samo, co koleżance powyżej - pierwsze kroki przy zakładaniu ogródka opisałam na samym początku, mam nadzieję, że będą przydatne. I pochwal się koniecznie swoimi osiągnięciami! :)
UsuńA tak w ogóle to Twoje torby bardzo mi się podobają. Jak chcesz, to mogę Ci na szydełku jakieś motywy porobić do dekorowania :)
UsuńBardzo mi miło - a szydełkowymi dekorami byłabym bardzo uradowana :)
UsuńTo dawaj, jakie chcesz? Kwadratowe, okrągłe, białe, kolorowe? Mam trochę czasu teraz :)
UsuńKształt dowolny, kolor też, z tym że najlepiej byłoby, aby były monochromatyczne. Strasznie się cieszę :)
UsuńTeż mam Marię Thun i też dzięki Jagodzie :) A z tymi negatywnymi wiadomościami to jest chyba tak, że jeśli nie byłoby na nie zapotrzebowania, to by ich nie było. Ale ludzi to kręci, emocjonują sie tym, więc są. Ja np nie oglądam tv, wolę internet, gdzie dużo łatwiej o wybór inspirujących i interesujących treści, do których z pewnością należy Twój blog :)
OdpowiedzUsuńWidzicie - prawdziwi mężczyźni jeszcze istnieją: szarmanccy, mili i jak umieją komplement powiedzieć! Dziękuję :)
UsuńWidzisz, ja wykreowałam swój świat myślami. I tylko myślami. :)
OdpowiedzUsuńNastępna, której się udało! Ludzie, bierzmy się za myślenie, to potęga jest, jak widać. Można nią światy kreować i to realne, nie powieściowe.
UsuńMarzenie, marzyć to z definicji tworzyć sobie fantazje, a fantazja z definicji, aby nią pozostać musi pozostawać niespełniona. Pełni rolę regulującą w psychice codzienny stres, przepracowanie itp. ale nic więcej. Nie przyciąga ewolucyjnych zdarzeń, wręcz przeciwnie, pogłębia stan stagnacji i znudzenia, niewiary w siebie i co tam jeszcze. Bez niego nie może być bowiem marzenia.
UsuńSkuteczne działanie jest zawsze poprzedzone dobrym i realistycznym planem oraz wyraźną wizją celu, choćby prowadzącego do kolejnego etapu później, dojścia do celu, małymi kroczkami, codziennie następny, i ruchem narządów fizycznych, nie tylko głowy. ;-) Aldonka działa, więc nie marzy sobie a Muzom, czyli śni. Działa z konkretnym celem. Każdemu się udaje, gdy tylko porzuci czcze marzenia i określi sobie cel, plan i zakasze rękawy. Reszta to już tylko czas i pracowitość. Zdrówko, ES
Jakżesz lubię czytać takie optymistyczne posty, chciałabym nawet podkręcić czas, żeby szybciej zabrać się za prace grządkowo-ogrodowe; ale nie, szkoda podkręcać, bo na wszystko jest pora, na wspominanie, planowanie, przeglądanie i dobre myśli; masz rację, Jagodo, wszystko robione z sercem daje efekty; zimy u nas nie widać, dziś mokro, skiśle, a ja przeziębiona, zasmarkana; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńU mnie jest najpierw wizualizacja celu, potem plan działania, potem powolna realizacja ( bo wiadomo, że nic nie zrobi sie samo ) i to, co niemożliwe kiedyś, staje się. Może to trawć i kilka lat, nie oszukujmy się. Ważna jest determinacja. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJa od dawna leczę się wyłącznie za pomocą myśli i uczuć. Efekty tych działań widzę od razu, najdalej po kilu godzinach. Dlatego natychmiast podchwyciłam temat z wodą. Zresztą nie tylko leczę się w ten sposób ale i myślami świadomie kreuję swoją całkiem materialną rzeczywistość. I wcale nie potrzebne mi jest do tego działanie. Co by to była za kreacja gdyby wszystko trzeba było zrobić własnymi rękami. Najczęściej to przebiega tak, że albo ktoś to za mnie zrobi, albo wszystko się tak układa, że przy minimalnym moim udziale i tak się samo robi. Nie wymagam, żeby w to wierzyć, bo sama kiedyś bym w to nie uwierzyła, po prostu dzielę się swoim doświadczeniem i tyle.
OdpowiedzUsuńMyślę, że działa tu prawo przyciągania - przyciągamy to, o czym intensywnie myślimy i pragniemy.
UsuńNa pewno, prawo przyciągania i nasze zdecydowanie, że wybieramy coś konkretnego, co jest zgodne z naszym wnętrzem, powoduje materializację celu.
OdpowiedzUsuńjeśli przerzucamy się z jednego celu na drugi, z jednego chcenia na inne, to trudno coś osiągnąć. Raczej przypadkiem.
Też uważam, że naszą myślą, obrazami jakie tworzymy, determinujemy ścieżki życia. W tworzonym obrazie powinno zgadzać się serce z umysłem. Jeśli drogę wybiera tylko sam "rozsądny" umysł, jest ona trudna i nie przynosi radości.
serce i umysl.. dobrze powiedziane ... zgadzam się i potwierdzam
UsuńBardzo piękny, budujący wpis. Czasem, kiedy walczy się każdego dnia o przetrwanie, o to żeby się utrzymać, żeby zatrzymać swoje marzenie (mówię tu o naszym mieszkaniu na wsi) zapominamy o tym, że jeszcze to marzenie mamy, że jeszcze w nim trwamy i wciąż je budujemy i oczywiście o tym że jesteśmy razem, że coś wspólnie tworzymy. Z takim pozytywnym myśleniem, może łatwiej będzie się nie poddawać.
OdpowiedzUsuń