Od kiedy zaczęłam dobrze chodzić, penetruję zakątki ogrodu, w których dawno nie byłam. Wcześniej zachowywałam siły na to, co konieczne. Teraz odkrywam na nowo różne miejsca nieoczywiste. Spotykają mnie tam różne niespodzianki, jak małe pole trzcin na podmokłym miejscu, z czego jestem niesłychanie zadowolona. Trzciny służą do wielu rzeczy - krycia dachów, robienia namiotów i mat. Ale najprzyjemniejsze i najciekawsze odkrycie czekało mnie w leszczynowym bukiecie.
W rogu ogrodu posadziliśmy 6 krzaków leszczyny, dość daleko od siebie, ale na tyle blisko, żeby wiatr mógł je zapylać. Pośrodku tego kręgu mąż posadził mały dąbek, bo chciał mieć "bosquet" jak w Wersalu: duże drzewo pośrodku, otoczone kręgiem krzewów. Tyle, ze zapomniał o prędkości wzrostu. Leszczyny błyskawicznie się rozrosły do potężnych rozmiarów, połączyły się i utworzyły pośrodku altanę zupełnie zacienioną. Niech nie zwiodą Was zdjęcia, które zaraz zamieszczę - aparat ustawiony na tryb nocny wyłapał każdą cząsteczkę światła i ją spotęgował. W środku jest naprawdę ciemno.
Myślałam, że mały dąbek, o wiele wolniej rosnący, już dawno usechł w tym cieniu. Aż zawędrowałam tam tego lata. No i niespodzianka: dąbek nie tylko ma się świetnie, nie tylko urósł, ale miał ciemno zielone, bujne liście. Jak to możliwe? Podejrzewam, że leszczyny, jak dobre mamki, dokarmiają to maleństwo. Dzięki masie liści fotosyntezują cukry w obfitości i częścią z nich, za pośrednictwem grzybni, dzielą się z dębem. To zjawisko od pewnego czasu znane w przyrodzie.
Jak daleko jesteśmy od obrazu lasu, jaki podawano mi w szkole! Tam była tylko bezwzględna walka o byt i śmierć słabym. Teraz wiemy coraz więcej o złożonym organizmie, jakim jest las. Wiemy, że drzewa dzielą się pokarmem, ale nie wszystkie ze wszystkimi. Mają swoich wybrańców i takich, którym nic nie dadzą. Pisałam już o przepięknej, bujnej, młodej czereśni rosnącej w pobliskim lesie pod wielkimi sosnami. Teraz mamy dąb odżywiany przez leszczyny. Prawdopodobnie drzewa w tym karmieniu preferują własne potomstwo, ale jak widać, międzygatunkowe pomoce też działają nieźle. Najpierw sądzono, ze odbywa się to przez korzenie, teraz wiemy, że pośredniczy w tym grzybnia.
A grzybnia służy też do przekazywania wiadomości, jak leśny internet. Nie jest już herezją stwierdzenie, ze za jej pomocą starsze, doświadczone drzewa komunikują młodszym najlepszą porę do rozwinięcia liści czy nawet dobry rok do wydania owoców.
A ile odkryć jeszcze przed nami?
Na święta sprawiłam sobie prezent, książkę Suzanne Simard "W poszukiwaniu matki drzew. Dowody na inteligencję lasu". Delektuję się nią po kawałku, po trochu. Piękna magia drzew dzieje się wokół nas.